Wracając do domu wstąpiłam jeszcze do marketu po kilka rzeczy które ostatnio się skończyły. Mieszkam w tej dalszej, mniej znanej i nieco niebezpiecznej części Chicago. Podjeżdżając pod ceglany blok z automatu spoglądam w górę, na okna mojej sypialni. Na dworze jest już szarawo, dlatego nie trudno dostrzec zapalone światła, które zwiastują obecność Adama. Parkuję samochód kilka klatek dalej, jak zwykle nie mogąc znaleźć żadnego miejsca bliżej. Razem z zakupami wdrapuje się po schodach na czwarte piętro i lekko dusząc wchodzę do środka. Drzwi jak zwykle są otwarte. Adam nigdy się nie zamyka.
—Już – Nie zdążam dokończyć, bo on już stoi obok. – jestem.
On jedynie uśmiecha się do mnie po czym schyla się po torbę z zakupami. Zanim jednak zanosi je do kuchni, całuje mnie w czoło.
Nie wiem czemu, ale ten gest zawsze mnie rozczula. Tym bardziej jeżeli robi to wysoki napakowany facet. Ściągam buty i resztę nie potrzebnej garderoby i również idę do kuchni, gdzie zastaję tego wielkoluda rozpakowującego zakupy. Podchodzę do niego i wtulam się w jego umięśnione plecy.Po chwili obraca się w moją stronę i obejmuje mnie ramionami.
—Jak tam w pracy? –Zadaje pytanie a następnie składa kolejny pocałunek tym razem na mojej szyi.
—W porządku.– Tylko tyle jestem w stanie powiedzieć, bo jego usta schodzą coraz niżej.
Moje nogi robią się jak z waty. Jestem pewna że gdyby nie jego silne ramiona to już bym leżała na ziemi. — Sypialnia? – Pyta tuż przy moim uchu, delikatnie zahaczając o jego płatek. Nie jestem w stanie mu odpowiedzieć, bo moje kobiece hormony wzięły już górę, dlatego zamiast się odezwać ściskam mocniej rąbek jego koszuli i z figralnym uśmiechem na twarzy potrząsam głową na „tak".Po dwugodzinnym, całkiem niezłym seksie, leżymy obok siebie delikatnie wyczerpani. No dobra, kogo ja oszukuję. Dzisiaj najprawdopodobniej nie wstanę już z łóżka z najzwyczajniejszego braku sił. Jestem przekonana, że nie będzie mi się chciało nawet wstać, by ubrać chociażby bieliznę. Niestety wszystko psuje dzwonek do drzwi. Przez moją głowę przechodzi myśl, by go zlekceważyć i udawać, że nikogo nie ma w domu, ale z drugiej strony to może być coś ważnego. Jęczę w poduszkę wręcz błagając Adama, by wstał otworzyć, jednak szybko orientuję się, że on po prostu zasnął. Zakładam na siebie szlafrok i idę sprawdzić kogo niesie. Jakże wielkie jest moje zdziwienie, gdy przez judasz widzę mojego szefa. Kilka sekund zajmuje mi tak zwane „ładowanie mózgu" zanim otwieram drzwi.
— Witaj. – Spogląda na mnie od góry do dołu, w końcu nie codziennie widzi się swoją asystentkę w szlafroku z najprawdopodobniej rozmazanym makijażem i rozczapierzonymi włosami na każdą stronę. Marszczy czoło jakby próbował rozgryźć zaistniałą sytuację. Jego ciemne włosy jak zwykle zmierzwione, wyglądają jakby ktoś dopiero co zatapiał w nich swoje palce, nie ma na sobie marynarki a jego koszula ma odpięte od góry dwa guziki, dzięki czemu idealnie widzę jego męsko zarysowane obojczyki. Jako iż jestem boso, bez żadnych dodatkowych centymetrów, muszę zadrzeć głowę mocno do góry by kulturalnie spoglądać w jego oczy, gdy do mnie mówi.– Przepraszam za najście po godzinach pracy, ale sprzątaczki znalazły w twoim biurze kalendarz. Pomyślałem, że może być tam coś ważnego, dlatego postanowiłem ci go podrzucić. – Podaje mi moją własność i ledwo zauważalnie się uśmiecha. – Wybacz za wścibskość, ale czy mieszkasz sama?
—Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. – Mówię śmiało, no bo co go to do cholery obchodzi? – Bardzo dziękuję za fatygę, mam u pana ogromny dług. – Mimo wszystko odnoszę się do niego z szacunkiem. – Widzimy się jutro w firmie, żegnam. –Kończąc ostatnie zdanie, zamykam drzwi.W wypadku błędów proszę o info. :)
CZYTASZ
Love isn't always pretty ("Nie taka ładna miłość")
RomanceDruga część "Opiekunka". Nie trzeba czytać. Lannie Dawson los dał wiele. Między innymi cudowną rodzinę, dobrze płatną pracę w firmie uznawanych Wembleyów oraz niesamowitego narzeczonego, którego kocha nad życie i jest w stanie zrobić dla niego wszy...