13.

690 30 0
                                    

Zaprowadzili mnie na salę przyjęć. Pobrali mi krew i podali kroplówkę. Matthew miał rację, lekarz potwierdził odwodnienie.

Zrobiłam nie małą panikę na aż dwie igły wprowadzane w moje ciało, do tego stopnia spanikowałam, że pielęgniarka kazała Mattowi mnie przytrzymać i odwrócić uwagę od igły.

Wstyd mi było za całą sytuację, w końcu to mój szef, a widzi mnie na łóżku szpitalnym panikującą jak małe dziecko bo zobaczyłam igiełkę.

-Matthew.-Odwróciłam jego uwagę od widoku za oknem, który badał już od kilku minut.- Przepraszam. Za to co się tutaj wydarzyło. Nie znoszę igły, żadnej i nienawidzę uczucia wbijania jej pod skórę. 

Uśmiechnał się i skupił swoją uwagę tylko na mnie. Wstał z krzesła na którym do tej pory siedział i usiadł obok mnie na łóżku. 

-Nawet nie wiesz jak bardzo chcę cię teraz przytulić. Jak bardzo chcę Cię teraz ochrzanić za to, że o siebie nie dbasz i okrzyczeć za to że przepraszasz mnie za coś takiego. Jednak najsilniejsza jest chęć bycia tutaj. Walczę ze sobą od pierwszego dnia kiedy Cię zobaczyłem żeby nie złapać Cię w ramiona i nie puszczać, żeby wtulić się w Ciebie i poczuć Twój zapach. Cieszę się, że tu jestem z Tobą, nie chciałbym teraz być gdzie indziej. Nie chciałbym żeby ktoś inny widział Twój strach przed igłą i żeby to ktoś inny Cię wtedy trzymał.

Zamurowało mnie. Nie spodziewałam się takiego wyznania.

-Ma..att..- Tak bardzo chciałam powiedzieć, że nie potrafię o nim nie myśleć każdego dnia. Że moje ciało reaguje ciarkami jak tylko jest w pobliżu.

Ubiegł mnie.

-Przyniosę Ci wodę. Chcesz coś jeszcze? Coś do jedzenia?- Zapytał, nawet nie zauważyłam kiedy znalazł się przy drzwiach. 

-Nie. Na razie dziękuję. - Odpowiedziałam.

Machnął głową na znak że rozumie i wyszedł. A ja pogrążyłam się w myślach. Czy on naprawdę tak uważa? Czy chce tu być? Jego słowa krążyły po mojej głowie:" ...wtulić się w Ciebie i poczuć Twój zapach", ..."nie puszczać...". 

Wyrwał mnie dźwięk otwierania drzwi. Niestety to nie on. To pielęgniarka, inna niż ta od igieł, całe szczęście.  W ręku trzyma wyniki. 

-Droga Pani...

Drzwi znowu się otwierają, tym razem to Matthew. Pielęgniarka mierzy go wzrokiem.

-Kim Pan jest? Kimś z rodziny? - Pyta go patrząc na mnie.

Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo ktoś mnie uprzedził.

-Tak, jestem narzeczonym Lannie.- Powiedział bez zająknięcia. Gdybym była osobą trzecią od razu, bez zastanowienia bym mu uwierzyła. - Proszę kochanie, to woda dla ciebie. Mówiłaś, że nie chcesz nic do jedzenia ale wziąłem ci twój ulubiony baton.- Podszedł do mnie, zakupy położył na krześle, następnie złapał moją dłoń i delikatnie ją ucałował patrząc mi w oczy cały ten czas.

Na chwilę zapomniałam o pielęgniarce na przeciwko nas. Znowu przeszły mnie przyjemne ciarki, a w miejscu pocałunku zostało ciepło jego ust.

-Dobrze, tak więc Drodzy Państwo, Droga Pani, ma pani niedobory żelaza. Hemoglobina jest na bardzo niskim poziomie, co też było powodem kręcenia się w głowie. Drogi Panie, proszę pilnować przyszłą małżonkę. Musi teraz jeść dużo czekolady i pić przepyszny sok z buraków.

-Oczywiście zadbam o to, będzie w dobrych rękach. - Powiedział Matt bardzo poważnie patrząc na mnie.- Zaopiekuje się Tobą i szybko wrócisz do zdrowia.

Love isn't always pretty ("Nie taka ładna miłość")Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz