14.

738 35 1
                                    

Godzinę później jesteśmy już w samochodzie w drodze pod moje mieszkanie. Chciałam zamówić sobie taxówkę, ale Matthew uparł się że mnie odwiezie. Cieszę się że był tutaj ze mną, okazał mi troskę, której nigdy nie doznałam ze strony mężczyzny, a nie jest nawet moim przyjacielem. Znamy się od niedawna, a czasami mam wrażenie, że czyta mnie jak otwartą księgę. 

-Jak tam spotkanie, udane?- Przerywam chwilę ciszy między nami. Czuję się winna, że go tam nie było. Wiem jakie to ważne dla niego i firmy. Spogląda na mnie z uśmiechem, takim pobłażliwym.

-Ojciec dał sobie radę. Obiecaj, że przez najbliższe dwa tygodnie nie zapytasz ani nie wspomnisz o pracy.- Drugie zdanie wypowiedział już w pełni poważnie.

-Dwa tygodnie?-O czym on mówi.

-Tak, dostajesz ode mnie dwa tygodnie przymusowego urlopu wypoczynkowego i nie chcę słyszeć sprzeciwu. Musisz odpocząć, wyspać się, zadbać o zdrowie. Praca ci w tym nie pomoże. Poradzimy sobie bez ciebie.

-Mimo, że bardzo będziemy tęsknić.- Dodał po chwili prawie szeptem.

Mogłam się kłócić, że nie potrzebuję tego urlopu, ale wiem że muszę w końcu odpocząć. Ostatnie kilka miesięcy to było ogromne życiowe wyzwanie, pora przystopować i pomyśleć w końcu o sobie. 

-Dziękuje, jestem ci bardzo wdzięczna. Za wszystko. Byłeś tam ze mną mimo że nie musiałeś. Dawno nie poczułam się tak zaopiekowana. -Znowu ten uśmiech na jego twarzy. Czarujący.

-Zasługujesz na to Lannie, a jak już mówiłem, chciałem być tym który przy tobie będzie. Przy rejestracji liczyłem na to, że powiesz że nie masz już narzeczonego, bo wiedziałem że wtedy na pewno zostanę. Zauważyłem brak pierścionka, tym bardziej że wkurwiał mnie jego widok od samego początku.

-Wkurzał Cię widok pierścionka? Dlaczego? - Chyba byłam lekko otłumaniona przez ten szpital, żeby sama nie domyślić się o co mu chodzi.

-Tak Lannie, bo oszalałem na Twoim punkcie. Bo myślę tylko o Tobie. Bo jak Cię nie widzę to czuję się jak narkoman na głodzie, a widząc ten pierścionek na Twoim palcu chciałem, żeby jak najszybciej to się skończyło. Wiem, że to samolubne, ale nie potrafiłem myśleć inaczej.

-Ja...nie miałam pojęcia, Matthew.- Nie popisałam się, ale zatkało mnie. W ogóle się nie spodziewałam.

-A moje pełne imię brzmi z Twoich ust tak pięknie, że marzę żebyś mówiła tak już zawsze, Lannie.

Wymiękam przy nim tak bardzo, że nie mam siły nic powiedzieć. Język mi zwiotczał. Pod moim mieszkaniem Matt wysiada pierwszy, otwiera mi drzwi i prowadzi w stronę wejścia do budynku. 

-Odprowadzę cię, chce mieć pewność, że bezpiecznie trafisz na górę. - Kiwam głową. Zgadzam się na to, bo tego chce. Bo tez od początku wariuję jak go widzę, ale brakuje mi pieprzonej odwagi żeby to powiedzieć, odwagi przyznać przed samą sobą. 

-Pewnie. Dziękuję.-Odpowiadam.

-Chcesz wejść na herbatę. -Pytam, gdy jesteśmy już na schodach w połowie drogi do mieszkania, chciałam żeby się zgodził, to pół godziny przy herbacie kiedy nadal byłby obok. Tego chciałam mimo, że był przy mnie cały dzisiejszy dzień.

-Muszę coś jeszcze załatwić, ale chętnie skorzystam z zaproszenia niebawem. - Odpowiada szybko, mocno podkreśla słowo "niebawem". 

-Może wtedy już nie będzie aktualnie.- Żartuję, oczywiście że będzie. Żart chyba nie był śmieszny, bo nie wywołał uśmiechu, Matt unosi brwi ze zdziwienia i po chwili dodaje: 

-To wtedy ja Cię gdzieś zaproszę. -Wysilam się na nerwowy śmiech. - Jesteśmy. - Zapomniałam, że wie gdzie mieszkam, gdyby się nie zatrzymał, szłabym nadal do góry, później zeszłabym na dół, żeby jeszcze raz wejść z nim na piętro. 

-Tak, dziękuję Ci za wszystko, nie wiem jak ci się odwdzięczę. - Matt zaśmiał się, tak jakby do głowy wpadło mu co mogłabym zrobić, ale nic nie powiedział. - To do zobaczenia.- Mówię i zaczynam otwierać drzwi od mieszkania. Matt się nie odzywa, tylko stoi i patrzy na mnie jak to robię. Dopiero jak jedną nogą jestem już za progiem mówi:

-Do zobaczenia, Lannie. Mogłabyś się odwdzięczyć buziakiem.- Odwraca się i znika na schodach, a ja oszołomione jego dzisiejszą śmiałością stoję jak wryta jedną nogą w mieszkaniu a drugą wciąż na korytarzu. Podobał mi się taki, mówił wprost. Nie musiałam się domyślać o co mu chodzi. Teraz nie musiałam się nawet zastanawiać dlaczego często dziwnie na mnie patrzył. Nie docierało do mnie, że mogę się podobać Matthew, że on też czuje te iskry które czuję ja od początku. Pora przyznać się przed samą sobą, podoba mi się Matt, czuję jakby magnes ciągnął mnie do niego.


Spokojnie, nie tak szybko. Jeszcze wiele się wydarzy.



Love isn't always pretty ("Nie taka ładna miłość")Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz