1. Kochanie, każdy potrzebuje dobrego seksu.

131 6 0
                                    

-Charlotte, możesz na chwilę zająć się barem? Muszę skoczyć na zaplecze. - zapytał John. Jest to wysoki, zawsze uśmiechnięty blondyn. Uwielbiam być z nim na zmianie. Pracujemy razem od czterech lat.

- Pewnie. - powiedziałam zajmując jego stanowisko pracy.

Od kąd skończyłam piętnaście lat, przychodzę do tej knajpy po szkole. Jest to pięć godzin dziennie, ale wypłata wystarcza na moje potrzeby. Cóż, od zawsze mieszkam u mojej cioci Peggie i jej córki Kelly. Jestem im bardzo wdzięczna za to, że zajęły się mną po śmierci moich rodziców. Miałam wtedy pół roku. Zdecydowanie nie chcę być dla nich ciężarem i nie potrafię brać od nich pieniędzy, i tak zrobiły już dla mnie wystarczająco wiele.

Kelly jest dla mnie jak starsza siostra, a Peggie zastępuje mi mamę. Mieszkamy w małym domku na osiedlu oddalonym od centrum miasta, przez co do szkoły muszę dojeżdżać komunikacją miejską, ale nie stanowi to dla mnie problemu.

Z zamyśleń wyrwał mnie głos mężczyzny siedzącego przy barze. Wygląda na około pięćdziesiąt lat. Lekko zbyt długie, szpakowate włosy zakrywają większą część jego twarzy, przez co nie do końca jestem w stanie stwierdzić czy już wcześniej go tu widziałam. Odwróciłam się w jego stronę, tym samym dając mu do zrozumienia, że chcę go wysłuchać.

- Chyba się komuś pani bardzo podoba. - powiedział uśmiechając się. Lekko zaniepokoiły mnie jego słowa, więc rozejrzałam się w poszukiwaniu John'a.

- Nie rozumiem. - powiedziałam całkowicie skupiając uwagę na nieznanym mężczyźnie.

- Tam - wskazał na sporej wielkości okno znajdujące się obok wejścia do lokalu - często zerka na ciebie jakiś chłopak. - powiedział na co wstał i wyszedł z knajpy, pozostawiając mnie zdezorientowaną.

Wyrzuciłam z głowy zbędne myśli i zajęłam się polerowaniem szkła.

**

- Cześć słońce! - krzyknęła w moją stronę Mia, kiedy zostawiałam swoją kurtkę w szkolnej szafce.

- Hej wywłoko! - odpowiedziałam swojej przyjaciółce, na co czarnowłosa udała oburzenie, tym w jaki sposób się do niej zwróciłam. W rzeczywistości takie wyzwiska są u nas normalne.

Mia jest dziewczyną średniego wzrostu z ładną figurą. Ma dziewiętnaście lat, tak samo jak ja. Uczymy się w tej samej klasie, ale często mamy lekcje w innych godzinach, bo wybrałyśmy inne przedmioty rozszerzone.

- Jak było na ostatnim spotkaniu z Dylan'em? - zapytała opierając się o szafki. Była skupiona na mojej osobie.

- Było w sumie ok, ale chyba nic z tego nie będzie - pokręciłam głową z niesmakiem - nic mnie w nim nie interesuje. Jest nudny. - powiedziałam.

- W takim razie znajdziemy Tobie kogos innego. - powiedziała.

- Mia. - westchnęłam patrząc na poczynania mojej przyjaciółki. To że wszystkie moje przygody z chłopakami kończą się po kilku spotkaniach, nie oznacza, że jest mi źle samej. Wolę szybciej zakończyć coś, co wiem że nie wyjdzie, niż brnąć w coś bez przyszłości.

- Cytuję: " Mia, dla mnie jest dobrze samej. Jestem wolna" - powiedziała czarnowłosa cytując moje słowa. Pokręciłam rozbawiona głową - kochanie, każdy potrzebuje dobrego seksu, nawet ty, taka grzeczna, schludna kelnereczka. - zaśmiała się po czym dostałam kuksańca w bok.

Razem ruszyłyśmy na pierwszą lekcję. Mia jest zdecydowanie jedną z niewielu osób, które potrafią poprawić mi humor. W naszym duecie to ona jest ta szalona, odważna i bardziej towarzyska. Ja nie należę raczej do szarych myszek, ale w porównaniu do Mii jestem trochę nieśmiała. Wolę trzymać się z boku, a moja przyjaciółka lubi zwracać na siebie uwagę, co często ciągnie nas do problemów, podczas na przykład imprez. Mia lubi tańczyć, swego czasu uczęszczała też na dodatkowe zajęcia w tej dziedzinie, więc kiedy znajdujemy się na parkiecie to zazwyczaj jesteśmy na jego środku. Mimo, że czasem jest denerwująca to bardzo ją kocham i nie zamieniłabym jej na nikogo innego.

Dzisiejsze lekcje minęły mi dość szybko. Większość dnia spędziłam na rozmowie z Mią i kilkoma innymi osobami z klasy. Nie miałam dziś lekcji matematyki, więc ominął mnie też stres. Cóż, nie wiedziałam, że będzie miał on miejsce podczas pokonywania drogi do pracy.

Mamy koniec października, już o godzinie szesnastej zaczyna się ściemniać. Szłam chodnikiem na wybrzeżach miasta, gdzie nie było zbyt wielu osób. Mieszkają tu w większości starsi ludzie, w końcu jest to jedna z pierwszych dzielnic tego miasta. Liczy sobie już trochę lat.

Wracając do tematu, przez cały czas czułam na sobie czyjś wzrok, jednak kiedy rozglądałam się, nikogo nigdzie nie było.

Dziwne - pomyślałam idąc dalej.

Wzruszyłam ramionami i postanowiłam włożyć słuchawki, by odgonić od siebie złe myśli. Musiało mi się zwyczajnie wydawać.

Zrobiłam się lekko zestresowana, kiedy uczucie czyjegoś oddechu na karku zagościło na moim ciele. Zimne poty na dobre umiejscowiły się na skórze i mam wrażenie jakby bicie mojego serca mogła usłyszeć każda osoba mnie mijająca, gdyby ktoś tu w ogóle był!

To dziwne uczucie nie dawało mi spokoju, przez co miałam ochotę zacząć biec.

Nie mogę tego zrobić. Ktoś mógłby wziąć mnie za wariatkę, w sumie możliwe, że nią jestem, więc bardzo by się nie pomylili... Aczkolwiek wolę nie zwracać na siebie uwagi.

Postanowiłam się odwrócić, ale jak mogliście się spodziewać - nic tam nie było. Skoro nikogo nie widzę to znaczy, że nikogo nie ma prawda?

Najlepszym sposobem na jaki mogłam wpaść to wyciągnięcie paczki papierosów z torebki. To najlepiej redukuje stres. Podpaliłam tytoń, po czym mocno zaciągnęłam się tą trucizną. Dym zagościł w moim gardle, następnie zasiał spustoszenie w płucach, a na koniec wypuściłam go z ust, tworząc wokół siebie białą chmurę.

Póki zdążyłam skończyć palić, wyszłam na jedną z głównych ulic miasta, a wcześniej nieznane mi uczucie zniknęło.

Cóż, problem sam się rozwiązał. Chyba.

You Are My WeaknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz