Prawda o egzystencji moich rodziców, dała mi do myślenia, a za razem sprawiła, że zamknęłam się w sobie. W ostatnim czasie tyle się dzieje, mózg mi chyba wyparuje. Zawsze byłam osobą zamartwiającą się, ale od przybytku stresu, przestałam to robić. Zwyczajnie przestałam myśleć. Mój organizm chyba próbuje się w ten sposób ratować. Czasem czuję, że nie radzę sobie z nadmiarem problemów. Ja przestałam normalnie funkcjonować, moja głowa jest tak zapełniona, że czasem nie rozumiem zwykłych, codzinnych pytań zadanych w moją stronę. Wyłączyłam analizowanie, do tego mam problem z koncentracja.
Ugh, jestem kłębkiem, sama nie wiem czego.
Staram się ukrywać przed wszystkimi. Być może byłoby lepiej, gdybym się komuś wygadała, ale nie mam tu na tyle zaufanej osoby, żeby opowiedzieć jej o swoich uczuciach.
Funkcjonuję normalnie, nie ogłosiłam jakiegoś strajku głodowego lub coś. Muszę sobie jakoś poradzić, ta informacja nie może zmienić mojego życia, a jedynie nastawienie do niego. Docenię to, że żyję oraz to jakich dobrych ludzi krew we mnie płynie. To był zaszczyt mieć tak kochających i poświęconych sobie rodziców. Kilka dni potrwa póki to przetrawię, ale z czasem przywyknę. Czuję się jakby ktoś rozciął mi bliznę, a teraz na nowo musi zrobić się strup.
Tydzień później...
- Jesteś bezpieczna. Weź głębokim wdech nosem, wstrzymaj chwilę powietrze, a potem spokojnie wypuść ustami. Skup się na dźwiękach, które cię otaczają - powiedziała Suzan. Medytowałyśmy w środku lasu. Oczywiście nie byłyśmy same. Gdzieś wokół nas była ochrona. Nie widziałam ich, ale gdzieś tam byli. Nie chciałyśmy, by nas rozpraszali - spokój i harmonia. Rozluźnij mięśnie. Twoja uwaga spoczywa na prawej nodze, dokładniej na kostce. Staje się ciężka. To samo staje się z kolanem. - dziewczyna kontynuowała.
Medytacja może wydawać się głupia. Z początku wstydziłam się to robić, a z czasem pokochałam. To uczucie jest piękne. Na czas medytacji odcinasz się od wszystkiego, co cię otacza. Wyłączasz się. Niesamowite jest to, jak potrafimy rozluźnić ciało. Czasem, gdy to zrobię, czuję jakbym lewitowała w powietrzu. Szkoda, że nie da się tak cały czas. Uwielbiam medytować przed snem. Włączam sobie filmik z instruktorem i już po kilku minutach zasypiam jak dziecko, nie zamartwiam się, nie analizuję. Oddaję się głosowi osoby prowadzącej i odlatuje w objęcia Morfeusza.
Nasza dzisiejsza medytacja nie ma na celu mnie zrelaksować. Głównie chodzi o oczyszczenie mojej głowy na zmysły wilkołaka. Skupienie się na naturze.
Jeśli podsumujemy te kilkadziesiąt dni, od kąd tu jestem (nie pamiętam nawet ile dokładnie już minęło), to możemy stwierdzić postępy w odnajdywaniu mojego wilka.
Słyszę lepiej, dużo lepiej. Suzan i Amber opowiadały mi, że słuch rozwinął mi się już prawdopodobnie do stopnia, takiego jaki one same mają, a więc jest dobrze. Poza tym poprawiłam kondycję, ale jest to zasługa częstych ćwiczeń. Nie ma to raczej żadnego związku z wilkiem, ale na pewno mu służy.
- Teraz otwórz oczy, weź wdech... - powiedziała po czterdziestu minutach, po czym nabrała powietrza nosem - i wydech. A teraz powoli wstajemy. - powiedziała, a ja zrobiłam, co kazała.
- Rozluźniające. - stwierdziłam, po czym rozciągnęłam się, wyciągając wysoko ręce.
- Zdecydowanie, ale teraz zmykamy się ogarniać - powiedziała podnosząc matę do ćwiczeń z ziemi - tak jak mówiłam, mamy dziś pełnię. Przyjeżdżają też nasi rodzice. - uśmiechnęła się do mnie.
- Mam ubrać się luźniej, czy bardziej oficjalnie? - zapytałam. Nie do końca jeszcze wiem, jak obchodzą różne okazje, a nie chcę wyjść na idiotkę ubierając dresy, kiedy wszyscy będą w kreacjach wizytowych.
- Ubierz jakąś sukienkę i szpilki, ale nie musi być mega oficjalnie, po prostu ładnie. - powiedziała. Zaczęłyśmy iść w drogę powrotną, po chwili wokół nas pojawiło się czterech ochroniarzy. Teraz już nawet nie wnikam w to, że są obok, nie czuję tego.
Po kilkudziesięciu minutach spaceru znalazłyśmy się w domu. Wskoczyłam pod szybki prysznic, zrobiłam lekki makijaż, który podkreśliłam kreską na oku i pomadką w odcieniu malinowego różu. Wyprostowałam włosy oraz wypryskałam się perfumą. Nałożyłam pozłacaną biżuterię, do tego opiętą sukienkę z czarnej satyny, na cienkich ramiączkach z lejącym się, wyciętym dekoldem, która sięga mi do połowy ud. Na nogi ubrałam ciemne szpilki z wiązaniami nad kostki.
Elegancko, ale seksownie.
Trzeba porobić komuś na złość.
**
Poznałam rodziców William'a i Suzan. Są oni trochę bardziej surowi, niż sobie wyobrażałam. W ich oczach widać władczość i wyższość. Kultura i maniery, jakimi władają, jest na najwyższym poziomie. Wiedzą, co wypada im powiedzieć, a czego nie powinni. Choć to że czegoś nie mówią, wcale nie oznacza, iż nie da się rozszyfrować, co myślą. Ich wzrok, a już zwłaszcza pani Elizabeth, jest oceniający. Widać, co uważa na temat danej osoby. Na przykład na mój. Udaje, że mnie bardzo lubi, ale w rzeczywistości, wcale nie pała optymizmem, gdy się odezwę. Ale szczerze? Mam w tyłku, czy mnie lubią, czy nie. Wiem tylko, że muszę ich uszanować i być uprzejmą, bo za znieważenie ich, mogą mnie zamknąć. Nie mam zamiaru się im podlizywać, tak jak robi to aktualnie Bella. Mnie i tak tu niedługo nie będzie, a ona blondynka jest ich pupilkiem. Po co miałabym z nią walczyć?
Pan Edward wydaje się milszy od swojej żony. Nie wywyższa się aż tak bardzo. Oboje są po pięćdziesiątce, choć wyglądają na młodszych. Elizabeth ma ciemno-brązowe włosy, na których nie ma ani jednego, siwego kosmyka. Zmarszczki są mało widoczne, a duże, zielone oczy z błyskiem świeżości, odejmują jej lat. Ma nienaganną figurę, w ogóle nie widać, że urodziła dwójkę dzieci. Może wilkołaki tak mają?
Edward ma włosy w trochę jaśniejszym odcieniu oraz kilkudniowy, ciemny zarost. Will, jest do niego strasznie podobny. Mają takie same oczy oraz posturę - masywne ramiona, szerokie barki oraz wysoki wzrost. Przy nim również wyglądam jak krasnal.- Twój ojciec był moim najlepszym betą oraz niesamowitym, walecznym wojownikiem. Minęło już tyle lat, a ja nadal prawie codziennie go wspominam. Ogromna strata. - odezwał się w moją stronę ojciec William'a, podczas spożywania wspólnej kolacji. Cóż, mój strup znowu został rozdrapany. Chciałam unikać tego tematu, ale tak chyba się nie da. Muszę przyzwyczaić się do historii rodziców, zaakceptować to i nauczyć się z tym żyć.
- Tak, to jest ciężki temat. - powiedziałam zgodnie z prawdą. Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć.
- Wierzę, że odziedziczyłaś jego najlepsze geny i będziesz równie dobrym wilkołakiem. - powiedział uprzejmie.
- Tak, taką mam nadzieję. - odpowiedziałam mu z uśmiechem.
Dalsza rozmowa kontynuowana była z innymi członkami watahy, ale na szczęście na inny temat. Wolę już nie być w centrum uwagi, i tak Will oraz kilka innych mężczyzn pożerają mnie wzrokiem. Suzan i Amber opowiadały mi o tym, że w pełnię, która jest dziś, Wilkołaki są bardziej pobudzone, czują większy popęd seksualny, ale żeby aż tak? Oni najchętniej rozebrali, by mnie tu i teraz. U nich wypada tak na oficjalnej kolacji, ślinić się na czyiś widok?
Pary wilkołaków, które tu są, również się do siebie lepią. Obrzydliwy widok.
Po kilkudziesięciu minutach spożywania kolacji i słuchania rozmów na temat łowów, zrobiło mi się bardzo niedobrze. Zemdliło mnie. Czuję intensywny zapach padliny. To za dużo.
Zerwałam się ze swojego krzesła, ponownie zwracając na siebie uwagę wszystkich obecnych w jadalni osób. Wybiegłam z pomieszczenia do najbliższej toalety, gdzie zwróciłam całą zawartość swojego żołądka.
Przytłoczyły mnie te cholerne zapachy. Czułam padlinę, zapach surowego mięsa, wszystkie rodzaje perfum oraz jedzenie na stole.
Czyżby wyostrzył mi się tym razem węch? Czemu wszystko dzieje się na ważnych spotkaniach, gdzie jest pełno ludzi? Dodatkowo zawsze Will musi widzieć mnie w takim stanie.
O wilku mowa.
CZYTASZ
You Are My Weakness
WerewolfWilkołak? To ta postać z horrorów tak? Życie Charlotte wyglądało dość schematycznie. Szkoła-praca-dom. Wszystko zmienia się, kiedy dziewyczynę zaczyna ktoś lub coś śledzić. Jak poradzi sobie z mroczną i okrutną rzeczywistością? FRAGMENT z książki:...