Żal rozpierał mnie od środka. Było mi szkoda tej kobiety. Tak bardzo chciałabym to odzoobaczyć. Te obrazy cały czas goszczą w mojej głowie.
William w moich oczach stał się właśnie okrutnym, obleśnym i groźnym wilkołakiem. Wcześniej wyobrażałam go sobie jako dumnego, może trochę wywyższającego się, atrakcyjnego mężczyznę. Natomiast teraz nie chcę by mnie w jakikolwiek sposób dotykał. Brzydzę się nim.
Od godziny siedzę skulona na swoim łóżku. Nie do końca pamiętam, jak tu się znalazłam. Byłam w takim szoku. To co zobaczyłam, było dla mnie za mocne. Nie na moją psychikę.
Zastanawiam się, kim była ta staruszka. Musiała być istotą nadprzyrodzoną, bo zamiast krwi, z jej ust wyleciała czarna maź.
Postanowiłam w końcu zejść na dół po coś do picia. Potrzebowałam zaspokoić pragnienie. W głębi ducha, liczyłam na to, że nie spotkam Alfy. Tak naprawdę nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Oni wszyscy są tak okrutni, w końcu czego się spodziewałam po domu pełnym zwierząt?
Zwlekłam się z łóżka, szczelnie otulając się swetrem, który aktualnie mam na sobie. Wyszłam na korytarz, a po około minucie znalazłam się w kuchni. Nalałam sobie wody do szklanki i ruszyłam w drogę powrotną. Przechodząc obok gabinetu Alfy usłyszałam głośną rozmowę. To nie tak, że podsłuchiwałam, teraz po prostu mam dobry słuch i nie dam rady czegoś nie usłyszeć.
- Jak mogłaś wziąć ją na te cholerne bieganie, kiedy przesłuchiwaliśmy tą jebaną wiedźmę?! - krzyknął rozwścieczony William - wiesz, co wam się mogło stać, Suzan?!
- Nie wiedziałam, że tam jesteście! Charlotte ma widocznie lepsze zmysły ode mnie, bo pierwsza ciebie wyczuła, nie zdążyłam jej powstrzymać. Mogłeś nas ostrzec, tak samo jak swoich strażników. - odpowiedziała Suzan.
- Miałem was ostrzec, żebyście nie zbliżali się do miejsca egzekucji?! Czy ty siebie słyszysz? - zapytał, po czym usłyszałam jak jakiś przedmiot rozbija się o ścianę. Brunet musi być naprawdę zły - przecież to jest oczywiste, że nie możecie się tam zbliżać. Nawet ty nie powinnaś tego widzieć, a co dopiero Charlotte!
- Przepraszam. - powiedziała ze skruchą dziewczyna. Nastąpiła chwila ciszy, tak więc postanowiłam przyspieszyć, by szybciej znaleźć się na schodach.
Wiedźma? Miejsce egzekucji?
Chyba uzyskałam odpowiedź, na kilka moich pytań. Ta kobieta była wiedźmą, a jakiś czas temu, w lesie, jedna z nich, wprowadziła mnie w ten dziwny trans. Ale po co William miałby ją przesłuchiwać. Na pewno są niebezpieczne, ale czy to powód, by ją zabijac na oczach tylu wilkołaków?
Chciałam szybko znaleźć się w pokoju, ale kiedy wbiegałam po schodach, usłyszałam za sobą głos Alfy.
- Charlotte, zapraszam do gabinetu. - powiedział. Na jego słowa zatrzymałam się w miejscu, klnąc w myślach. Wzięłam głęboki wdech, przed tym jak odwróciłam się w jego stronę. Kiedy w końcu spojrzałam na mężczyznę, moje ręce zaczęły się trząść. Woda w szklance, którą teraz trzymam, o mało nie wylała się przez te palipitacje.
Postanowiłam nie odpowiadać na jego słowa. Zamiast tego posłusznie weszłam do pomieszczenia, które wczesniej wskazywał ręką. Jego twarz była teraz niewzruszona, obojętna.
Usiadłam na fotelu przed biurkiem, Suzan nie było już w pomieszczeniu. Po chwili usłyszałam jak Will zamyka za sobą drzwi. Usiadł na swoim miejscu przede mną. Przyglądał mi się dokładnie jakby chciał coś wyczytać z moich oczu. Był świeżo po prysznicu, dobrze czułam zapach jego perfum, oraz czystych ubrań. Miał na sobie czarną koszulę, której guziki pod szyją pozostawił rozpięte. Jego włosy pozostawione były w nieładzie, jakby nie zdążył ich poczesać.
- Musimy porozmawiać. Dużo się ostatnio stało. - powiedział nie odrywając ode mnie wzroku.
Miał rację, rozmowa w naszym przypadku może okazać się niezbędna. Chciałabym znać prawdę i choć w jakimś stopniu zrozumieć jego zachowanie, choć tak naprawdę chyba nic nie będzie w stanie go wytłumaczyć. Myślałam, że gdy go zobaczę, to zawładną mną odruchy wymiotne, ale zamiast tego czuję potrzebę zrozumienia go. Cholerne przyciąganie.
Charlotte, stop.
William jest obrzydliwy, niebezpieczny, groźny i nie muszę mieć z nim dobrych kontaktów, wystarczy komunikacja w podstawowych sprawach. Prawda?
Dodatkowo przeleciał Bellę, dyskwalifikuje go to z grona lubianych przeze mnie osób. Będę udawać, że nie jest atrakcyjny i w żaden sposób mnie nie pociąga.- Tak, więc zacznij. - powiedziałam, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Jego wzrok jeszcze bardziej mnie stresował, a i tak byłam już kłębkiem nerwów.
- Będę z tobą szczery w stu procentach - powiedział na wdechu, nie odrywajac wzroku od moich oczu - Zrobiłem to dla ciebie, a to co ujrzałaś jest codziennym widokiem, kiedy jest się wyżej postawionym wilkołakiem.
- Jak możesz mówić, że dla mnie skatowałeś jakąś kobietę? Czy ja cie o to prosiłam? - zapytałam retorycznie - nie! A więc nie mów, że robiłeś coś dla mnie, bo nie chciałam śmierci tej staruszki.
- Nie rozumiesz. Daj mi dokończyć - pokręcił głową niezadowolony. Skinęłam głową, by kontynuował swoją wypowiedź - ta biedna staruszka była wiedźmą, która chciała zrobić tobie krzywdę. Nawet kiedy była już praktycznie wykończona, a ty w tym momencie pojawiłaś się na jej horyzoncie, to zaczęła rzucać na ciebie czar. Wtedy, gdy uderzyłem ją ostatni raz, zrobiłem to, by ochronić cię przed urokiem. Myślałaś, że co robiła, patrząc ci w oczy?
- Byłam pewna, że się modliła. - powiedziałam zgodnie z prawdą, na co mężczyzna prychnął śmiechem.
- Przykro mi, że musiałaś to widzieć, ale dla mnie to codzienność. Musisz przywyknąć - powiedział, po czym sięgnął po jakieś papiery - od dziś wychodzisz tylko ze mną.
- Jasne. - powiedziałam zniesmaczona.
- To wszystko na dziś, mam jeszcze dużo pracy.
Wstałam z fotela i wyszłam bez słowa.
Kurwa, zapomniałam tej szklanki z wodą. Postawiłam ją na biurku. Ugh.
CZYTASZ
You Are My Weakness
Hombres LoboWilkołak? To ta postać z horrorów tak? Życie Charlotte wyglądało dość schematycznie. Szkoła-praca-dom. Wszystko zmienia się, kiedy dziewyczynę zaczyna ktoś lub coś śledzić. Jak poradzi sobie z mroczną i okrutną rzeczywistością? FRAGMENT z książki:...