- Możemy się zatrzymać? Z chęcią sobie zapalę. - powiedziałam, podczas biegu z Suzan.
- No skoro musimy. - powiedziała brunetka.
Ustałyśmy na środku polany. Delikatny wiatr, uniósł kosmyki moich włosów, które wysunęły się z luźnego koka. Wzięłam głęboki wdech świeżego powietrza, po czym z kieszeni wyjęłam paczkę papierosów. Słońce cudownie ogrzewa moje ciało.
- Jeśli William oznaczyłby Bellę, to wtedy byłaby naszą luną, prawda? - wypaliłam. To pytanie chodzi mi po głowie od wczoraj, kiedy pokłóciłam się z wcześniej wspomnianą blondynką.
- Tak, w przypadku kobiety, którą oznaczy jako swoją, staje się ona luną stada, ale na pewno nie będzie to Bella. - uśmiechnęła się do mnie, po czym położyła się na zielonej trawie. Postanowiłam usiąść obok dziewczyny.
- Skąd ta pewność? - zapytałam, po czym zaciągnęłam się.
- Po prostu to wiem, słońce. - powiedziała patrząc w chmury.
- No dobra, ale załóżmy że gdyby to zrobił, a Bella stałaby się Luną, to miałaby prawo mnie zabić?
- Nikt prócz Alfy, nie ma prawa ciebie osądzać, nawet luna. Jej zadanie to opieka nad stadem, przedłużenie rodu i inne takie kobiece sprawy. Luna zazwyczaj nawet nie wcina się w władanie stadem, bo ta rola należy się mężczyźnie. Ona odpowiada po prostu za dobra w stadzie. Dzięki Lunie stado pozostaje rodziną, jest takim wsparciem. Trochę jak matka. Bez obaw, nikt cię nie zabije.
- To miłe. - zaśmiałam się.
Po wypaleniu całego papierosa położyłam się obok Suzan i razem komentowałyśmy kształty chmur.
- Zobacz, tamta wygląda jak małpa. - brunetka pokazała palcem na jedną z chmur.
- Czyli dokładnie tak jak Bella. - powiedziałam, po czym spojrzałyśmy na siebie roześmiane.
- Przyznaj, że jesteś o nią zasrosna. - powiedziała.
- Pff - prychnełam pod nosem- Nieprawda. O co miałabym być? Nic nie łączy mnie z Willem. - powiedziałam, choć dobrze zdawałam sobie sprawę z tego, że dziewczyna może łatwo wyczuć kłamstwo. Sama zaprzeczam sobie.
- Widziałam jak na nich wczoraj patrzyłaś, a dziś często poruszasz jej temat. Przyznaj, że coś jest na rzeczy.
- A obiecujesz pełną dyskrecję? - zapytałam. Chcę zaufac Suzan, to jedyna osoba, której nie boję się czegoś powiedzieć.
- Oczywiście, mów co ci leży na sercu. - odpowiedziała. Pierwszy raz od kąd tu jestem, mam okazję porozmawiać z kimś o tym, co czuję.
- Nie rozumiem mojej relacji z William'em. Strasznie nas do siebie ciągnie. Nawet, kiedy się kłócimy, to w pewnym momencie zbliżamy się do siebie i nie potrafimy odsunąć - powiedziałam patrząc w niebo - czasem nie umiem tego opanowany. Kiedy mnie dotyka, to przez moje ciało przechodzi jakby prąd, iskierki, ale takie przyjemne. Nie czuję nic takiego w przypadku kogoś innego. Tylko on robi ze mną coś takiego. Samego Will'a też czasem nie potrafię zrozumieć. Ma taki zmienny nastrój. Raz jest dla mnie jak Alfa, władczy, panujący nade mną, a raz broni mnie przed innymi, pilnuje, jest zazdrosny. Przedwczoraj był u mnie wieczorem, kiedy wyostrzył mi się zmysł węchu, by sprawdzić jak się czuję, przed wyjściem pocałował mnie w policzek, a potem przespał się z Bellą. Jak mam to rozumieć Suzan? - zapytałam na koniec swojej wykańczającej wypowiedzi.
- Postaram wytłumaczyć ci to jak tylko mogę. Widzisz, podobasz się William'owi, a zachowuje się tak, bo coś was łączy, ale sama poczujesz to dopiero po przemianie. Ma zmienny humor bo według naszych reguł jesteś dla niego zwykłą podwładną, a on bardzo szanuje te zasady i tak też stara się ciebie traktować, jednakowo jak innych, ale kiedy się do ciebie zbliża zapewne nie może się powstrzymać. Rób to co czujesz, co podpowiada ci serce, Charlotte. A co do Belli - zatrzymała się na chwilę, wzdychając - to musimy jej chyba utrzeć nosa. Ona zwyczajnie wskoczyła mu do łóżka, bo tego akurat potrzebował. W pełnię każdy wilkołak potrzebuje seksu, a kiedy już ktoś wejdzie ci do łóżka to bardzo ciężko się powstrzymać. I tak godne podziwu jest to, że nie rzucił się na ciebie tamtego wieczoru.
- To wszystko jest mi tak trudno zrozumieć.
- Przyzwyczaisz się, a teraz chodź. Trening sam się nie zrobi. - powiedziała wstając z ziemi.
Mijałyśmy kolejne drzewa, kiedy w oddali poczułam dobrze znany mi zapach. William.
Prócz niego, w powietrzu unosiła się również woń krwi. Aura, ktora towarzyszyła temu miejscu musiała być okropnie przytłaczająca i brutalna, czułam to, choć sama nie wiedziałam jak.Coś kazało mi sprawdzić, co się tam dzieje. Być może była to zwykła ciekawość, a może miało to jakiś głębszy sens.
Oddzieliłam się od Suzan, podążając za zapachem William'a, ignorując krzyki jego siostry tuż za mną. Dziewczyna nie chciała pozwolić, bym dobiegła do mojego celu. Pierwszy raz poczułam taki przypływ energii i siły, który umożliwił mi uciekanie przed wilkołakiem. Wcześniej nie miałam takiej sprawności fizycznej.
W sumie czemu ja się dziwię, ostatnio nagle poprawił mi się zmysł węchu i słuchu. Polepszona sprawność fizyczna, z dnia na dzień chyba nie powinna mnie już dziwić. Jest również opcja, że to przypływ adrenaliny dał mi takiego kopa, ale to mniej możliwy, choć bardziej realny scenariusz.
Biegłam o mało nie potykając się o własne nogi. O dziwo nie straciłam jeszcze zębów przez wystające korzenie. Nie czułam zmęczenia, ale miałam wrażenie jakby drżało mi całe ciało.
Jestem już blisko, z oddali słyszę krzyki i jęki, rozmowy, brutalne śmiechy. Już niedaleko. Dam radę.
Brunetka nie dawała za wygraną i nadal za mną podążała. Nie byłam pewna czy dam radę jej umknąć, ona jest doświadczonym wilkołakiem, a ja dopiero niedawno dowiedziałam się, że nim jestem.
Odgonilam wszystkie myśli, kiedy znalazłam się w miejscu 'widowiska'. Zamiast tego, obleciał mnie strach i panika.
Na środku dziwnego okręgu, wyłożonego z głazów stał dumny i uniosły, ale za razem okrutny i brutalny alfa. Zadawał ciosy straszej kobiecie, której wcześniej nie widziałam. Staruszka była cała we krwi, tak samo jak ziemia wokół niej. Obok stał kat z batem. Wszędzie roiło się od strażników.
W środku lasu, cały czas znajdowało się jakieś cholerne miejsce rytuałów lub czegoś jeszcze gorszego, a ja się o tym dopiero dowiaduję?
Znalazłam się w grupie kilku osób, obserwujących brutalną scenę, musiałam przebić się przez nich, by zobaczyć, co się tam dzieje. Wilkołaki, które tu przebywały to same wyżej postawione osobniki. Przyglądali mi się ze zdziwieniem, natomiast nikt nie chciał powstrzymać mnie przed zobaczeniem, tego co dzieje się przed nimi.
Gdy w końcu przedostałem się na sam przód grupy, zamarłam.
Kawałki skóry kobiety, znajdowały się w promieniu conamniej trzech metrów. Krew rozbryźnięta na każdą możliwą stronę, sam William miał ją na swoim ciele i odzieży. Na resztkach skóry kobiety, zwisały długie skrzepy krwi, choć tak naprawdę ciężko było mi określić, czy nie były to elementy wyrwanych żył bądź więzadeł. Sama nie wiedziałam, co może tak zwisać z ciała.
Poczułam, jak robi mi się słabo, zapewne zrobiłam się blada jak ściana.
William, zaprzestał katowaniu kobiety, gdy mnie zauważył. Jego emocje były ciężkie do odczytania, w stanie, w jakim się aktualnie znajdowałam. Kobieta spojrzała na mnie jednym okiem. Drugie miała spuchnięte, przez co było zamknięte. Zaczęła coś szeptać, jakby wymawiać jakąś modlitwę w moim kierunku, mimo, że wyglądała już jak trup.
- Charlotte! Zabierzcie ją stąd! - krzyknął Alfa, po czym zadał kolejny cios kobiecie. Z jej ust wypłynęła krew - tak myślałam z początku. Chwilę później okazało się, że była to jakaś czarna maź.
Poczułam jak ktoś odciąga mnie do tyłu, a po chwili drugą osoba osłania moje ciało, bym nie zobaczyła już nic więcej.
Obrzydzenie. To jedyne, co przyszło mi do głowy, kiedy pomyślałam o William'ie. Był taki okrutny, niewzruszony. W mojej głowie krążyło wiele pytań. Myślałam nad losem kobiety, co musiała zrobić, że Alfa ją tak potraktował? Zastanawiałam się też nad tym miejscem i zbiorowiskiem. Dlaczego było tu tyle wilkołaków i wszyscy z nich przyglądali się tej sytuacji. Po co cała ta scenka?
Emocje były tak silne, że w pewnym momencie przestałam rejestrować, co się dzieje. Czułam już tylko jak ktoś mnie szarpie, oraz słyszałam jakieś krzyki.

CZYTASZ
You Are My Weakness
LobisomemWilkołak? To ta postać z horrorów tak? Życie Charlotte wyglądało dość schematycznie. Szkoła-praca-dom. Wszystko zmienia się, kiedy dziewyczynę zaczyna ktoś lub coś śledzić. Jak poradzi sobie z mroczną i okrutną rzeczywistością? FRAGMENT z książki:...