23. Wypieprzę Cię kolejnym razem.

12 1 2
                                    

Biegnę przez gęsty las. Wokół mnie panuje półmrok, unosi się mgła. Dokładnie słyszę każde skrzypnięcie kołyszących się, pod wpływem wiatru drzew.
Tracę orientację, kilkakrotnie potykam się o wystające z ziemi korzenie.
Coś jest za mną i nie jest to żaden wilkołak.
Można by rzec, że czuję już wilgotny oddech, tego stworzenia na swoim karku.
Wydaję z siebie głośny krzyk z nadzieją, że ktoś mnie usłyszy.

Błagam, aby to się skończyło, aby te 'coś', dało mi spokój.

Tuż przede mną wyłania się wysoka skarpa, zatrzymuję się tuż przed nią, o mało nie spadając w ciemną otchłań. Grunt skruszył się już pod moimi stopami, w ostatnim momencie odsunęłam się do tyłu, uderzając plecami w drzewo.

Łzy płynące z moich oczu, zaczęły rozmazywać obraz jeszcze bardziej. Jakby było tego mało, czułam, że muszę jak najszybciej znaleźć inną drogę.

Ile sił w nogach, ruszyłam w lewą stronę, wzdłuż skarpy. Było to równie ryzykowne, ale czułam że nie mogłam się zawrócić. Coś na mnie czychało.

Mijałam niezliczoną ilość drzew, moje ciało jest już poranione od wystających gałęzi i krzaków.
Wokół mnie roznoszą się przerażające śmiechy i krzyki. Nie jestem w stanie stwierdzić skąd dochodzą, bo wszystko odbija się echem. Być może biegnę właśnie w paszczę lwa?

Przewracam się, potykając o własne nogi. Zdzieram kolano o wystający kamień. Powoli opadam z siły, ale adrenalina każe mi dalej biec. Próbuję się podnieść, ale nie dane mi jest wstać. Coś przewraca mnie na plecy i dociska do podłoża.

Widzę obrzydliwe stworzenie, jakiegoś demona. Czuję jego sześć kończyn oplatających moje ciało. Patrzy na mnie czerwonymi ślepiami. Otwiera swoją paszczę ukazując kilka rzędów kłów. Zaczyna zasysać powietrze z moich ust, jakby chciał mnie udusić. Zamiast tego odczuwam, jak wyciąga ze mnie moją duszę. Nie mam jak się bronić. Paraliżuje mnie.

Budzę się z okropnym krzykiem, podnosząc się do pozycji siedzącej. Cała się trzęsę, czuję jakby ten sen był prawdziwy.

Jestem pewna, że mój krzyk usłyszał cały dom główny. Zaczynam płakać z bezsilności i strachu. Nigdy nie miałam tak realistycznego koszmaru. Wszystko czułam, każdy dotyk. Nadal bolą mnie miejsca, w których trzymał mnie ten demon.

Po kilku sekundach w moim pokoju, znajduje się straż. Dwaj mężczyźni są zdezorientowani i nie do końca wiedzą jak mają mi pomóc. Po chwili przebija się między nimi sam Alfa. Łapie mnie w swoje ramiona, a  straż zaczyna przeszukiwać mój pokój. Zapalają światło. Przez łzy widzę na swoim ciele rany. Moje kolano krwawi. Piżama jest porwana na strzępy, cała jestem w ranach i śladach pazurów. Dokładnie tak jakbym naprawdę wywróciła się w tym lesie, jakby gałęzie poraniły moje ciało, a demon naprawdę wbił swoje pazury w moje ciało.

- Nikogo tu nie ma. - powiedział jeden ze strażników.

- Zabieram ją do siebie. Zamknąć pokój na klucz. - powiedział alfa. Wyszedł niosąc mnie na rękach.

Jak przez mgłę widziałam zdezorientowanego Davida, Amber i Suzan. Wszyscy patrzyli na mnie ze współczuciem. Schowałam głowę w zagłębienie szyi William'a. Nie chciałam, by ktokolwiek na mnie teraz patrzył i widział mnie taką bezsilną.

You Are My WeaknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz