*17 lat wcześniej*
Mężczyzna wszedł do skromnej kuchni z kopertą w dłoniach. Otworzył ją i zaczął wczytywać się w treść listu, czując na sobie niecierpliwe spojrzenie kobiety. Po kilku minutach, wciąż milcząc, odłożył kartkę na blat. Stał chwilę w miejscu, wpatrując się w przestrzeń, gdy nagle głos kochanki wyrwał go z zamyślenia.
- I co? - zapytała Mary - Nic nie powiesz?
- A co mam mówić? Niedługo muszę wrócić do pracy. Mam wezwanie spowrotem na misję - wzruszył ramionami.
- Chcesz mnie tak zostawić?
- Przecież rozmawialiśmy o tym od samego początku. Wiedziałaś, że nie zabawię w Stanach zbyt długo.
- Nie możesz teraz wyjechać.
- Nie mogę? Bo co? - zapytał zirytowany - Zdecydowałaś się na związek ze mną, mimo że mówiłem Ci o moich wyjazdach. Nie miej teraz do mnie pretensji, bo możesz je mieć co najwyżej do siebie. Za trzy dni muszę być w bazie i nie mam zamiaru wystawić całego oddziału, bo tobie nagle coś się odwidziało.
- Wade... - kobieta wyszeptała błagalnie.
- Coś jeszcze?
- Wade, ja jestem w ciąży - po jej policzkach spłynęło kilka łez, gdy patrzyła w oczy żołnierza.
- Słucham? Jeżeli mówisz to tylko po to, żeby mnie-
- Nie, ja mówię prawdę. Zrobiłam test, a ginekolog to potwierdził. Będziesz miał dziecko... - wydusiła płaczliwie.
Mężczyzna usiadł na krześle, chowając twarz w dłoniach. Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Nigdy wcześniej nawet nie myślał o zakładaniu rodziny. Zresztą związek, w którym był, również nie miał być zobowiązujący. Jego praca na to nie pozwalała, po za tym, on sam uważał, że nie jest gotowy na dorosłe relacje, a teraz ta jedna wiadomość wywróciła wszystko do góry nogami. Co miał zrobić?
- Zostawisz mnie teraz? Jeżeli chcesz stchórzyć, to możesz wyjść w tej chwili - rozkazała kobieta chłodnym tonem.
- Mary... - starał się zachować opanowanie, choć czuł jak drżą mu dłonie - Wrócę tu przed porodem, obiecuję. Nie chcę cię zostawiać, ale muszę teraz wyjechać, tam giną ludzie...
- A co jeżeli nie wrócisz? - wydusiła - Sam mówiłeś, że nigdy nie wiesz co zdarzy się następnego dnia... Ja cię kocham, Wade i nie chcę... Nie chcę żeby coś Ci się stało. Nie chcę stać nad twoim grobem...
- Wrócę. Przysięgam - wstał i objął mocno ukochaną, po czym złożył na jej ustach delikatny pocałunek.
*obecnie*
Peter siedział przy biurku, wpatrując się w panoramę za oknem. Zastanawiał się na ile Stark jest na niego jeszcze zły za to co zrobił. Zresztą zauważył, że nie tylko z nim samym ostatnio coś jest nie tak. Tony zachowywał się dziwnie. Nawet nie chodziło o to, że denerwował się na niego z powodu nieobecności w szkole i wszystkich pozostałych, zdaniem Parker'a, nieistotnych pierdół. On po prostu był inny. Poza tym chyba pozostali Avengers też zdążyli to zauważyć, ale Stark jak to on, nie miał zamiaru nikogo słuchać.
W pewnym momencie chłopak zerwał się na równe nogi i zaczął przeszukiwać szafki. Wpadł na pewien plan, który powinien urozmaicić ten weekend, bo przecież ile czasu można siedzieć bezczynnie w pokoju?
Po kilku minutach i zrobieniu pobojowiska ze swojej sypialni, Peter odnalazł stary strój. Trzymał go na wszelki wypadek, a teraz mógł się przydać.
Założył go na siebie i wyszedł ostrożnie przez okno. Musiał obyć się bez skakania między budynkami, bo niestety nie miał webshooter'ów.
CZYTASZ
Studium moralności [Spiderman I Iron Man I Deadpool]
Fanfiction"- Jeżeli jego ostatnim słowem było "przepraszam", to nie mógł być dobrym człowiekiem. - A ja twierdzę inaczej. - W takim razie jesteś niezwykle naiwny. " Peter dorastał wśród Avengers i uważał ich za swój autorytet, a każde zdanie wypowiedziane p...