Peter wrócił do domu przed świtem niezauważony. W gruncie rzeczy wolałby zostać tam, na dachu i się nigdzie nie ruszać, ale nie mógł przecież zmuszać Deadpool'a do tego samego, choć ten cierpliwie czekał, aż chłopak sam się obudzi.
Nie dane mu jednak było długo delektować się ciepłem swojego łóżka, gdyż o ósmej zadzwonił budzik. Spiderman zwlókł się niechętnie z posłania i zmusił do zejścia na dół. W kuchni byli już Stephen oraz Rogers, sprzeczający się na jakiś temat, który kompletnie nie interesował Parker'a. Zresztą był zbyt zaspany, by się tym przejmować. Usiadł przy barku i chwycił swój telefon, który zostawił tu poprzedniego dnia.
- Hej Pete, chcesz herbaty? - zapytał go Strange, trzymając kubek w dłoni.
- Mhm.
- Co ty taki nieprzytomny?
- Nie wyspałem się za bardzo...
- Mocna herbata działa jak kawa, może się rozbudzisz?
- Nie torturuj już ludzi tą swoją herbatą - zaśmiał się Kapitan.
- Ja tylko staram się być miły - żachnął się Doktor.
- To spróbuj tym byciem miłym sprowadzić tu Stark'a. Musimy iść dziś do Fury'ego. Powinniśmy wyjść za godzinę, a po nim słuch zaginął od wczoraj.
Czarodziej tylko mruknął coś prześmiewczo pod nosem w stronę Steve'a i podał Peter'owi gorący napój.
- Powinieneś coś zjeść - zwrócił się do chłopca.
- Później, nie jestem głodny.
- Mało jesz ostatnio, wszystko w porządku?
- Ta...
- Pete!
- No dobra, zaraz coś sobie zrobię.
- Niech to nie będą znowu płatki z mlekiem...
- Płatki są dobre.
- Niekoniecznie siedem dni w tygodniu na każdy posiłek.
- Tylko na śniadanie - oburzył się Spiderman.
Strange podniósł ręce w geście kapitulacji. Lepsze płatki niż nic. Zresztą nie miał siły przekonywać nastolatka do swoich racji. Postanowił też zasugerować się mimo wszystko sugestią Kapitana i odszukać naukowca.
Zastał go w pracowni, śpiącego na biurku, które pokrywała sterta różnych, bardziej lub mniej przydatnych przedmiotów.- Tony! - krzyknął przy uchu Iron Man'a.
Milioner szybko podniósł głowę, oszołomiony niespodziewanym hałasem. Po chwili dostrzegł jednak Strange'a i z powrotem położył głowę na blacie.
- Czego chcesz? - mruknął wyraźnie niezadowolony.
- Steve na ciebie czeka, ponoć mieliście odwiedzić Nick'a.
- To sam nie mógł przyjść?
- Nikogo tu nie wpuszczasz.
- No właśnie, to co ty tu robisz?
- Anthony! - warknął czarodziej.
- Okej, okej. Zaraz tam przyjdę, daj mi się ogarnąć - odpowiedział zrezygnowany mężczyzna i wstał z trudem, z krzesła po wielu godzinach spędzonych w jednej pozycji.
Warsztat wyglądał obecnie gorzej niż zwykle. Wokół panował okropny bałagan, a najróżniejsze dokumenty leżały dosłownie wszędzie. Stephen wziął do ręki jeden z nich i zaczął pobieżnie przeglądać. Była to część wywiadu dotycząca misji Storm, nad którą pracował Stark. Dziesięć lat temu konwój wojskowy, którym wracali żołnierze z Afganistanu został wysadzony w powietrze, prawdopodobnie przez jakiegoś z członków Al-Kaidy. Według raportu z miejsca zdarzenia zamach przeżył tylko jeden świadek, którego zeznania miały posłużyć do odnalezienia informatora Dżihadystów.
Ten projekt całkowicie pochłaniał Stark'a i Rogers'a już od roku, ciężko pracowali, ale Fury domagał się wyników na już. Jakby tydzień w tą czy tamtą miał zrobić różnicę po dziesięciu latach zastoju...- Jak idzie wam rozwiązywanie tej sprawy? - zagadnął Doktor.
- Jak po gruzie - westchnął ciężko Iron Man, zapinając guziki koszuli - niby coś się rozjaśnia, ale brak nam dowodów, a nikogo nie posadzimy za kratkami tylko dlatego, że nam się wydaje, że wiemy. Dlatego Fury się wkurza. Mamy już praktycznie wszystko, poza jednoznacznymi dowodami, które zapewne poszły z dymem podczas zamachu...
- To Fury już nie ma sposobów żeby zmusić kogoś do gadania? Jeżeli winny podpisze zeznanie, to zakończycie sprawę.
- Niby tak, niby nie. Następny wyjazd wszystko zweryfikuje.
- Znowu będziecie jechać do Afganistanu?
- Wiem, wiem... Głupio mi po raz kolejny prosić cię o pomoc, ale przecież nie zabiorę ze sobą Peter'a.
- Słuchaj Tony - Strange położył dłonie na ramionach milionera i spojrzał mu w oczy - Ja przypilnuję Peter'a... Ale pod jednym warunkiem.
- Już się boję. Jakim znowu?
- Weźmiesz się w garść i przestaniesz pić. Do póki nie doprowadzisz się do normalności, ja przejmuję opiekę nad chłopakiem, jasne? Ale jeżeli jeszcze raz zobaczę cię schlanego w obecności Pete'a, to obiecuję Ci, że rozbiję ci tą butelkę na twoim durnym łbie - powiedział pół-żartem Doktor, trzymając w dłoni pustą butelkę po Whiskey i po chwili wyszedł z pracowni, znikając w portalu.
Stark pokręcił głową zrezygnowany. Jak mógł w ogóle dopuścić do takiego stanu rzeczy? W którym momencie to wszystko go przerosło? Czego po drodze nie zauważył?
Oczywiście chciał przyjąć pomoc Stephen'a i był mu wdzięczny, że ten próbuje go zmusić do działania, gdy on sam nie ma już siły. Jednak dręczyły go wyrzuty sumienia, że z jego winy najbardziej obrywa się Peter'owi, który nawet nie miał z tym nic wspólnego. Inna sprawa, że był okropnie trudnym charakterem, ale kto w jego wieku nie był?***
Zegar wskazywał kilka minut po trzeciej, a Wade siedział roztrzęsiony na kanapie, próbując się uspokoić po tym jak obudził się z krzykiem. Po tylu latach wciąż dręczyły go koszmary. Nigdy nie zapomniał i nie wybaczył sobie śmierci ukochanej, tak samo nie potrafił stłumić w sobie żalu, że nie dał rady. Nie wychował ich wspólnego dziecka.
Zbliżała się siedemnasta rocznica śmierci Mary, a tym samym - siedemnaste urodziny Peter'a. Minęło tyle lat, a on wciąż miał wrażenie, jakby było to zaledwie wczoraj. Pożar, szpital i widok bezwiednego ciała... Dlaczego los był tak niesprawiedliwy i zabrał akurat ją? Przecież to on był gotowy na śmierć za każdym razem gdy dostawał wezwanie, to on ryzykował i godził się na konsekwencje... Nie Mary. Ona dałaby sobie radę bez niego, zapewniłaby dziecku wszystko co najlepsze nawet jeżeli sama miałaby cierpieć. Ta świadomość chyba najbardziej go dobijała... Że nie podołał, że zawiódł i Mary, i Peter'a...904 słowa.
Czyżby istniała szansa, że Stark ogarnie dupę? Może ~ Czy to kolejna książka, w której wszyscy są smutni i cierpią na jakiś weltschmerz? Może ~
XD
Mi coś chyba ostatnio odbija. Help.
CZYTASZ
Studium moralności [Spiderman I Iron Man I Deadpool]
Fanfiction"- Jeżeli jego ostatnim słowem było "przepraszam", to nie mógł być dobrym człowiekiem. - A ja twierdzę inaczej. - W takim razie jesteś niezwykle naiwny. " Peter dorastał wśród Avengers i uważał ich za swój autorytet, a każde zdanie wypowiedziane p...