4

468 30 7
                                    

- Peter?! - krzyknął zupełnie zaskoczony i zdezorientowany milioner - Co ty tutaj-...? - praktycznie odebrało mu mowę, bo nigdy nie przypuszczałby zastać tutaj nastolatka.

- Ja...

- Marsz do pokoju - powiedział chłodnym, stanowczym tonem.

Chłopak z przerażeniem i zdziwieniem na twarzy wyszedł z pracowni. Był zupełnie oszołomiony. Co mu strzelili do głowy żeby tam wchodzić?! Na dodatek jeżeli Stark zorientuje się, że ktoś grzebał mu w papierach, to chyba może pożegnać się z pajączkowaniem do pełnoletniość. Albo i dłużej, do póki sam nie opracuje receptury na pajęczą sieć.
Zamknął drzwi na klucz i wyszedł przez okno na dach. Chciał po prostu odetchnąć i przez chwilę trzeźwo pomyśleć. Co miał powiedzieć Tony'emu? Przeprosić go? Podać prawdziwy powód czy skłamać? Niezależnie od tego, co by wybrał, teraz i tak nie miałby siły tego zrobić. Nie chciał widzieć milionera tego dnia już nawet przez ułamek sekundy. Był na niego zły, choć tak naprawdę nie miał za co, przecież to on zawinił. Powinien mieć pretensje wyłącznie do siebie, a zamiast tego denerwował się na desperackie próby doprowadzenia go do porządku przez Stark'a.

***

Tony wyszedł z pracowni w podlejszym niż zwykle nastroju, co od razu rzuciło się w oczy Kapitanowi i lewitującemu w tym momencie magowi.

- Coś cię ugryzło? - zapytał Stephen, otwierając oczy i schodząc na ziemię.

- Tak, pająk - warknął w odpowiedzi milioner i zaczął robić sobie kawę, wkurzając się na powolnie według niego działający ekspres.

- Pete coś nabroił?

- Stephen... Ani słowa...

- Co on niby mógł takiego zrobić, że jesteś teraz chodzącym ładunkiem wybuchowym? - parsknął Rogers - To tylko dzieciak, a ty jak zwykle przeżywasz.

- Wszedł do pracowni, a ty miałeś go do cholery pilnować, Steve. Czy ja cię o coś proszę żeby Ci to jednym uchem wleciało, a drugim wyleciało, czy żebyś to kurwa zrobił?

- Ej, spokojnie i może trochę grzeczniej - zaoponował Kapitan - Nie będę przecież wszędzie za nim chodził.

- A może powinieneś zacząć? - warknął milioner.

- Nie przesadzaj. Po pierwsze to twój dzieciak, a po drugie zluzuj trochę. Chyba nic takiego się nie stało. Rozumiem, że ten twój warsztacik to dla ciebie świętość, ale mógłbyś wyluzować.

- Popieram Steve'a - odezwał się Doktor.

- Weź siedź już cicho Strange. Oboje zresztą byście się już lepiej zamknęli - fuknął Tony, idąc wkurzony do swojej pracowni.

- Co on dzisiaj taki nakręcony? - zapytał Stephen, gdy milionera nie było już w pomieszczeniu.

- Ja nie wiem... Może z Fury'm gadał czy coś?

- Weź idź lepiej sprawdź co u Peter'a.

- Sam sprawdź. Przestańcie wreszcie robić ze mnie nańkę - oburzył się żołnierz.

Doktor tylko podniósł ręce w akcie kapitulacji i zniknął w swoim portalu.
Pojawił się po chwili obok Spider-man'a, siedzącego na dachu wieży.

- Co jest młody? - zapytał, zwracając tym samym jego uwagę - Stark cię ochrzanił?

- Jeszcze nie zdążył - mruknął pod nosem chłopak.

- Może mu przejdzie, chociaż wiesz jakiego fioła ma na punkcie tych swoich zabawek. Co ci w ogóle przyszło do głowy żeby tam iść?

- Nie ważne. Nie chcę o tym gadać.

Studium moralności [Spiderman I Iron Man I Deadpool] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz