9

326 26 19
                                    

*16 lat wcześniej*

Wilson wyszedł z gabinetu lekarza i czekał na korytarzu, na położną, która miała niebawem przyjść. Był zupełnie załamany i zdezorientowany. Wszytko działo się tak szybko, że wciąż nie mógł uwierzyć w śmierć Mary. Przecież wszystko miało się ułożyć... Mieli stworzyć rodzinę i przezwyciężać razem trudności...

- Dzień dobry, pan Wade Wilson? - spytała starsza kobieta o podsiwiałych włosach.

-Tak, zgadza się - odpowiedział szybko, jakby wystraszony jej nagłym pojawieniem się.

- Proszę za mną. Zaraz wszytko Panu opowiem - zaczęła gdy szli korytarzem - Jestem przekonana, że da sobie pan radę, bo widzi Pan... Dzieci to coś wspaniałego, zwłaszcza jak są jeszcze takie małe i kruche. Ja już swoje dawno odchowałam i zaraz na emeryturę pójdę... - rozmarzyła się starsza położna.

Wade szedł za nią, właściwie nie słuchając tego, co miała do powiedzenia. W końcu weszli do sali, w której ustawionych było kilka łóżeczek z niemowlętami. Kobieta zaprowadziła go do ostatniego z nich.

- A oto pański synek - rzekła z uśmiechem i podniosła malutkie, różowe dziecię - Proszę rozpiąć koszulę i położyć go na klatce piersiowej. Noworodki uwielbiają słuchać bicia serca.

Wilson zrobił to, o co prosiła położna i po chwili trzymał w trzęsących się dłoniach płaczącego noworodka.

- Za chwilę będziemy go karmić, pan popatrzy i następnym razem sam już to zrobi, my będziemy tylko pomagać.

Po twarzy mężczyzny wciąż spływały pojedyncze łzy. Kołysał się delikatnie z dzieckiem, które zdążyło się już uspokoić i zasnąć. On wciąż był w szoku, wszystko działo się zbyt szybko i niespodziewanie.

***
*obecnie*

Deadpool wrócił po trudnej nocy do mieszkania zupełnie wyczerpany. Położył się na kanapie i od razu zasnął. Nie dane mu jednak było oddać się w objęcia Morfeusza na zbyt długo, bo około dziesiątej obudził go dźwięk powiadomienia z włączonego komputera. Nigdy nie pamiętał aby go wyłączyć.
Cudem doczołgał się do kuchni po kawę i już po chwili logował się na skrzynkę mailową.

10:15
Od: Anthony Stark
T: Odpowiedź

Dzień dobry,
Wybacz, że dopiero teraz odpisuję, ale miałem ostatnio dużo na głowie.
To, co ustaliliśmy jest aktualne, przyjdź w przyszłym tygodniu, będę wtedy na miejscu.

Pozdrawiam
Tony

Wade wylogował się ze skrzynki i wyłączył komputer. Nie miał zamiaru teraz odpisywać. Właściwie to w ogóle nie miał zamiaru tego robić.

***
Przez najbliższe kilka dni Peter nie widywał nigdzie najemnika. Zastanawiał się, czy ten się na niego przypadkiem nie obraził albo może namyślił się i doszedł do wniosku, że faktycznie znajomość z nim jest bezcelowa?
Trochę smutno zrobiło się chłopcu na myśl, że może więcej nie spotkać tego człowieka. Ostatnio tylko z nim mógł spokojnie spędzić czas.
W ciągu tych dni również Stark powrócił do domu i to w bardziej podłym nastroju niż miał ostatnio w zwyczaju. Przywitał się szybko ze Spiderman'em i rzucił krótkie "Dzięki" do Strange'a, po czym zaszył się w pracowni. Gdy nie wychodził z niej do następnego popołudnia, Avengers zaczęli się o niego obawiać i przede wszystkim zastanawiać co mogło się wydarzyć. Ostatecznie Stephen postanowił do niego zajrzeć. Zastał milionera pochylonego nad biurkiem i w skupieniu lutującego jakiś drobny element. Nie byłoby w tym nic szczególnie niepokojącego gdyby nie puste butelki po alkoholu rozstawione wokół.

- Witaj Tony, jak się miewasz? - zagaił Doktor, rozglądając się po pomieszczeniu.

- Czy drzwi zamknięte na klucz nie sugerowały, że nie potrzebuję towarzystwa? - mruknął Iron Man.

- Jedzenia też nie potrzebujesz?

- Nie jestem głodny.

- Nie powiedziałeś ani słowa o tym co robiłeś. Wszystko poszło dobrze?

- Mhm.

- Tony - warknął zirytowany czarodziej.

- Co? - Stark wreszcie podniósł wzrok na swojego rozmówcę i odłożył to, czym się zajmował - Czego ode mnie chcesz?

- Chcę żebyś wreszcie zaczął normalnie funkcjonować. Co się z tobą dzieje? Nie dajesz sobie pomóc i nie robisz zupełnie nic, by poprawić swoją sytuację.

- A może wcale nie chcę nic poprawiać? Doskonale sobie radzę.

- Ale Peter sobie nie radzi. Nie zauważyłeś tego, idioto?

- Co z nim? - milioner uspokoił się nieco i zrezygnował z bojowej postawy.

- Naprawdę nie wiesz? Zaniedbuje szkołę, znika gdzieś na wiele godzin i chodzi cały czas przygnębiony. Sądzisz, że to w porządku?

- Obiecuję, że się poprawię.

- Co mi po twoich obietnicach?

- Stephen, ogarnę się, naprawdę. Daj mi jeszcze jedną szansę.

- Porozmawiaj z Peter'em. I przestań się doprowadzać do takiego stanu, bo to żałosne .

Po tym Strange wyszedł z pracowni, zostawiając zamyślonego i przygnębionego Stark'a.

***
*16 lat wcześniej*

Wade dostał wypis ze szpitala i mógł zabrać dziecko do domu. Tylko jakiego? Ten, w którym mieli zamieszkać z Mary, doszczętnie spłonął. Mężczyzna przeprowadził się do wynajętej kawalerki. Jej stan był fatalny, ale czas i fundusze nie pozwalały mu na nic innego. Dodatkowo ciążyła nad nim myśl o rychłym otrzymaniu ponownego wezwania do wojska.

Wpatrywał się długo w śpiące spokojnie niemowlę. Było mu go okropnie żal, bo jakie życie mogło go czekać? Wilson z żadnej strony nie mógł spodziewać się pomocy, a rodzina zmarłej kobiety mieszkała po drugiej stronie kontynentu i nawet nie wiedziała o jej ciąży.

Nie miał pojęcia o rodzicielstwie, a z domu nie wyniósł żadnego przykładu godnego naśladowania. Chciał jednak zrobić wszystko, by jego dziecko nie musiało przez niego nadto cierpieć.
Przez kilka dni był na skraju wyczerpania, bo na przemian zajmował się maluchem i opłakiwał śmierć Mary, przez którą wyklinał niebiosa.
Po pogrzebie, który został nieco odroczony przez podejrzenie o celowe podpalenie budynku i sekcję zwłok, Wade postanowił wziąć się w garść. Musiał wreszcie stawić czoła rzeczywistości. Wkładał w opiekę nad synkiem wszystkie siły, ale niec nie pomagało jego pogarszającemu się stanowi. Praktycznie nie sypiał i nie jadł, a próba rzucenia nałogu, co obiecywał listownie ukochanej, powoli zostawała przekreślana.

Po trzech miesiącach do jego drzwi zapukał listonosz. Koperta, którą przyjął spowodowała u niego nagły przypływ paniki i rozpaczy. Nie chciał nawet jej otwierać, bo spodziewał się, czego dotyczyła zawartość.

931 słów.
Witam! Wiem, że rozdział nieco krótszy (już o czasie, po którym go publikuję nie wspominając), ale liczę, że interesujący. Wiecie już co  może być w liście, który otrzymał Wade? Możliwe, że niedługo znów coś nabazgram i wstawię :3
Miłych wakacji tym, co je mają!

Studium moralności [Spiderman I Iron Man I Deadpool] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz