*16 lat wcześniej*
Wade usiadł na skraju kanapy i zaczął płakać. Nie wiedział co ma zrobić, czuł się teraz okropnie samotny.
- Mary! Dlaczego mnie zostawiłaś? Dlaczego! Kurwa, dlaczego...
Mężczyzna uderzył ze złością pięścią w stół, czemu odpowiedział cichy brzdęk szklanek i butelek.
Wstał i wyszedł na balkon z zapalonym papierosem. Przez chwilę myślał, że najlepiej byłoby teraz wszystko skończyć, pochylić się nieco mocniej... Jednak wiedział, że nie może zostawić Peter'a samego. To bezbronne dziecko nie przetrwa na tym świecie całkiem samo. Choć z nim? Co on mógł mu dać?*obecnie*
Ostatnio życie Peter'a zaczęło wracać do normy. Nie było tak jak powinno, ale przynajmniej było bezpiecznie. Stark spędzał mniej czasu zamknięty w pracowni, Avengers zajmowali się swoimi sprawami, Furry jak zwykle dzwonił i przeszkadzał, a Spiderman przestał widywać Deadpool' a. Było po staremu... Tylko jakoś bardziej smutno.
Peter jak zwykle wieczorem wyszedł na patrol. Nic specjalnego nie działo się w Nowym Jorku czemu nie mógłby zaradzić. Kradzież, pobicie... Nic z czym mógłby mieć problem. Wrócił po kilku godzinach na Manhattan i wspiął się na dach bazy Avengers. Położył się na plecach i wpatrywał w nocne niebo, na którym nie było widać choćby jednej chmurki. Zaczął przysypiać w ten sposób, ale nagle rozbudził się, bo wyczuł czyjąś obecność i nie byli to Avengers.
Zza krawędzi dachu wyłonił się po chwili znany mu najemnik. Chłopak w gruncie rzeczy ucieszył się, że go widzi, choć nie dał tego po sobie poznać.
- Myślałem, że coś ci się stało. Długo cię nie widziałem - powiedział Spiderman gdy tylko mężczyzna się do niego zbliżył.
- Hej, mi też miło cię widzieć - zaśmiał się.
- Dlaczego cię nie było? Miałem wrażenie, że zapadłeś się pod ziemię.
- Szukałeś mnie? Mam swoje życie po prostu - Wade wzruszył ramionami.
<To było wredne>
~Powiedz coś, bo pająk smutny będzie przez ciebie ~
- Cicho już - mruknął do siebie mężczyzna.
Peter spojrzał na najemnika z ukosa, zastanawiając się przez chwilę czy to do niego mówił.
- Ja... Nie ważne.
- Przepraszam Spidey, to nie miało tak zabrzmieć - sprostował - Nie miałem ochoty ostatnio wychodzić z domu. Byłem trochę zmęczony.
- W porządku, rozumiem.
- A co u ciebie? Mam wrażenie, że jesteś jakiś nie swój. Zresztą cały czas taki jesteś.
Peter w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami.
- Hej, głowa do góry.
- Łatwo ci mówić.
- To może powiesz dlaczego jesteś smutny? - zachęcał chłopca najemnik.
- Po prostu wszystko jest jakieś takie... Bez sensu. Nie wiem, nie mam ostatnio humoru i w ogóle nie chce mi się nawet wracać do domu.
- Mogę Ci jakoś pomóc?
- Nie. Zresztą dlaczego miałbyś mi w ogóle pomagać?
Dla Deadpool'a odpowiedź była całkiem prosta, ale postanowił to przemilczeć. Zresztą może faktycznie Spiderman nie potrzebował pomocy kogoś takiego jak on? Pogodziłby się z tym najprawdopodobniej gdyby tylko chłopak nie wyglądał na przygnębionego. Smutny był obraz tak zrezygnowanego superbohatera.
- Chyba powinienem już iść. Jest późno, a właściwie to niedługo będzie świtać - oznajmił Peter, podnosząc się z dachu.
- W porządku. W takim razie do zobaczenia?
- Mhm - mruknął i chwilę później schodził po ścianie budynku do okna swojej sypialni.
*16 lat wcześniej *
Wade wiedział, że musi poszukać rozwiązania zanim jego oddział wyruszy na misję. Za dwa miesiące miał zmienić się z oddziałem obecnie stacjonującym w Iraku i współpracować z Navy Seals oraz Gromem, którzy właśnie zostali przeniesieni na teren jednostki.
Postanowił udać się do generała z nadzieją, że uda mu się pozostać na miejscu i choćby przenieść się do logistyki.
Następnego dnia rano pozostawił dziecko pod opieką swojego kolegi z wojska, z którym zresztą miał wyjechać. Czekał pod gabinetem aż zostanie poproszony przez człowieka imieniem George Burry. Był to dobrze zbudowany, budzący respekt generał z krótko przystrzyżonymi włosami i długim wąsem, który zwykle podkręcał palcami, gdy tylko ciężko zastanawiał się nad jakąś kwestią. Słynął raczej z tego, że nie lubił nikogo, nawet samego siebie.- Dzień dobry generale Burry.
- Dzień dobry, siadajcie Kapitanie. O co chodzi?
- Dostałem wezwanie na misję, która odbędzie się za dwa miesiące - poinformował wyjmując dokument.
- Wiem, przecież sam wam to wysłałem.
- Tak, ale ja nie mogę jechać.
- Słucham? Co to ma znaczyć? Kapitanie Wilson, niech pan nie wygaduje głupot - mruknął widocznie niezadowolony mężczyzna.
- Przepraszam generale, ale niedawno urodził mi się syn i nie mam nikogo, kto mógłby się nim zająć. Mógłbym się przenieść żeby zostać w kraju...
- Nie ma takiej możliwości. A co z matką dziecka?
- Zmarła przy porodzie.
- Przyjmijcie moje kondolencje, ale niestety nie mogę wam pomóc - powiedział mężczyzna za biurkiem i zaczął nabijać fajkę - Jeżeli to wszystko, to możecie wracać do domu.
- Ale ja naprawdę nie mogę jechać.
- W takim razie proszę złożyć rezygnację - warknął obojętnie Burry.
- Słucham?
- Słucham, słucham - przedrzeźniał Wade'a - Jak nie chcecie jechać to składajcie rezygnację. Nie potrzebujemy tu takich, co chcą siedzieć i pachnieć. Kapitanie Wilson, jesteście pan świetnym żołnierzem, ale jeszcze raz usłyszę coś o zostaniu w Stanach, to wylecicie na zbity pysk! - wrzasnął wskazując na drzwi - Żegnam.
- Zrozumiałem generale - westchnął ciężko Wilson.
- Odmaszerować.
Mężczyzna wyszedł z gabinetu załamany. Co on ma teraz zrobić? Z kim zostawi niemowlę? Nie ma przecież rodziny ani przyjaciół, a zrezygnować z pracy nie może. Skąd brać pieniądze na utrzymanie jeżeli zostałby zwolniony?
*obecnie*
Tony siedział w kuchni i przeglądał skrzynkę mailową, popijając kawę. Ostatnio zepsuł się ekspres i jeszcze nikt nie zirytował się na dość, by zamiast pić rozpuszczalny kawo-podobny napój, naprawić go.
01:37
Od: Wade Wilson
T: OdpowiedźDzień dobry,
Mogę przyjść w środę o 16. Przynieść jakąś dokumentację?Pozdrawiam
WadeStark spojrzał na kalendarz i dotarło do niego, że właśnie dziś jest środa, a on od kilku dni nie sprawdzał poczty.
Wysłał szybko odpowiedź i zaczął wyszukiwać potrzebne teczki.- Jarvis, poszukaj mi wszystkie zdjęcia z Misji Storm. Przenieś mi je na pulpit - polecił sztucznej inteligencji i zbiegł do swojej pracowni.
935 słów.
Co sądzicie o takim spotkaniu?
:)
CZYTASZ
Studium moralności [Spiderman I Iron Man I Deadpool]
Fanfiction"- Jeżeli jego ostatnim słowem było "przepraszam", to nie mógł być dobrym człowiekiem. - A ja twierdzę inaczej. - W takim razie jesteś niezwykle naiwny. " Peter dorastał wśród Avengers i uważał ich za swój autorytet, a każde zdanie wypowiedziane p...