3

511 33 37
                                    

Peter chciał jak najciszej wślizgnąć się do swojego pokoju, tak by przypadkiem kogoś nie obudzić, a już na pewno nie Stark'a. Jednak wchodząc po schodach potknął się o coś i poleciał na ziemię z hukiem. Miał wrażenie, że jak na kogoś takiego jak on, to jest nad wyraz niezdarny. Chwilę po tym jak otrząsnął się z upaku, zobaczył stojącego za nim Iron Man'a ze skrzyżowanymi na piersi rękami i niezwykle poważną miną. Mężczyzna zapalił światło, a chłopaków dostrzegł o co się potknął. Była to koszulka, która z niewiadomych przyczyn leżała w przejściu.

- Peter - wycedził milioner, nie spuszczając wzroku z nastolatka, podnoszącego się szybko z ziemi.

- Nie chciałem cię obudzić...

- Czy ty możesz mi wyjaśnić, co do jasnej cholery, robisz tu o tej godzinie?

- Trochę mi się droga ze szkoły przedłużyła... - zaśmiał się nerwowo, ale już wiedziałem, że tym razem przegiął i to bardzo.

- Trochę bardzo, zważywszy na to, że nie było cię na trzech ostatnich lekcjach... Czy ty możesz mi powiedzieć, co się z tobą dzieje, Peter?

- Ja...

- Miarka się przebrała, oddaj strój - powiedział wręcz grobowym tonem opiekun.

- A-ale nie możesz!

- Czego nie mogę? Trochę, jak ty to nazwałeś, normalnego życia ci nie zaszkodzi. Jeżeli przez następny tydzień nie będę miał zastrzeżeń do twojego zachowania, to Ci go oddam, a jak nie, to możesz zapomnieć o pajączkowaniu do wakacji.

- Nie możesz mi tego zrobić! - wydusił przez zaciśnięte gardło, a do oczu napłynęły mu łzy.

- Przestań Peter. Zaraz obudzisz resztę drużyny. Idź lepiej spać - powiedziałaś chłodno, odbierając chłopcu strój, po czym wrócił do swojej sypialni.

Spiderman wszedł do pokoju i rzucił się na łóżko. Był wściekły na Tony'ego i na siebie. Jak mógł do tego dopuścić? Przecież codzienne patrole były najważniejszą częścią jego życia, potrzebną mu rutyną. Może i ostatnio dał się ponieść, ale jak Stark mógł mu to zrobić? Jego złość była irracjonalna, bo przecież miał znów mieć możliwość skakania po Nowym Jorku już za tydzień, ale mimo to nie mógł powstrzymać łez smutku i bezsilności.

***

Obudził się bardzo wcześnie, co było do niego niepodobne. Nawet fakt, że nie nastawił budzika, nie przeszkodził mu w tym, by wstać jeszcze przed szóstą. Zszedł do kuchni, gdzie Steve robił sobie kawę po powrocie z biegania. Mimo mieszkania z całą eskortą najróżniejszych charakterów, wciąż uparcie realizował swoją rutynę, co Stark wykorzystywał kiedy tylko mógł, by mu dogryźć. Tym razem jednak Tony'ego nie było.

- Gdzie tata? - zapytał chłopak, gdy Kapitan zaczął pić swój czarny napój.

- Nie wiem, wyszedł już pół godziny temu. Mruknął coś tylko, że mam cię obudzić przed południem, ale... Sam wstałeś.

- A reszta?

- Śpią, no oprócz Natasha'y. Ona też gdzieś wyszła. Co Ty tak wcześnie dzisiaj wstałeś? - zapytał mężczyzna, zdziwiony tym, że widział nastolatka o tej godzinie, co raczej się nie zdarzało.

- Tak jakoś... - mruknął w odpowiedzi pod nosem.

- Chyba jesteś nie w humorze - stwierdził Rogers, rozsiadając się wygodniej na fotelu.

Brak Tony'ego dla Peter'a oznaczał brak narzekania, czyli potencjalnie spokojny poranek. Nie musiał iść do szkoły, bo właśnie rozpoczął się weekend i przez to szybko przypomniał sobie, że został pozbawiony stroju. Czyli z miło spędzonego czasu nici. Przecież nie mógł chodzić po mieście bez maski jako Spiderman. Jakimś cudem paparazzi nie doszli jeszcze do tego, że Parker i pajęczy bohater to ta sama osoba. Raczej też nikt nie chciał, by ten stan rzeczy uległ zmianie. Zaczął zastanawiać się, jak może inaczej spędzić sobotę, ale w pewnym momencie przypomniał sobie o czymś. Mianowicie nie było Tony'ego, czyli... Pracownia stała dla niego otworem... A gdzie Stark mógł cokolwiek schować? Właśnie tam. Peter wiedział, że nie wolno mu wchodzić do warsztatu i był to najbardziej bezwzględny zakaz, który obowiązywał nie tylko jego, ale i wszystkich domowników. No może oprócz Strange'a, który bądź co bądź i tak nie przestrzegał żadnych zasad. Szczególnie tych, narzuconych przez milionera.

Jeżeli Peter chciał zrealizować swój plan, to musiał działać szybko, bo nie wiedział kiedy Stark wróci. Miał tylko nadzieję, że jego opiekun nie zmienił hasła, które chłopakowi wcześniej udało się odkryć. Nie ważne jak i po co, ale teraz mogło się przydać.
Nastolatek zszedł na dół, nie zwracając na siebie uwagi i tak jak sądził, udało mu się wejść do pracowni bez większego problemu. Przez chwilę rozglądał się oniemiały, bo wcześniej nie miał okazji swobodnie zwiedzić tego pomieszczenia.
Przyglądał się szkicom nowych zbroi oraz innych gadżetów, którymi milioner non-stop ulepszał bazę, wkurzając tym niemiłosiernie Rogers'a.
Na biurku leżały różne papiery, ale wśród panującego tam bałaganu, który Tony uważał za artystyczny nieład, coś przykuło jego uwagę. Były to dokumenty z jego nazwiskiem, widocznie wyciągnięte z leżącej obok teczki. Okazało się, że są to papiery adopcyjne, co w żaden sposób nie było dziwne, bo Peter wiedział, że Stark nie był jego biologicznym ojcem, natomiast zainteresowało go coś innego. Z czystej ciekawości chciał sprawdzić, jakie informacje o jego przeszłości są tam zawarte. Opiekun raczej nie poruszał tematu tego, co działo się zanim go przygarnął, a chłopak nie pytał. Teraz jednak miał możliwość przeczytania zawartości dokumentów.

Oprócz oczywistości jaką była data narodzin i dane Anthony'ego, znajdowały się tam również informacje o jego biologicznych rodzicach. Sam przez chwilę zastanawiał się, czy na pewno chce się tego dowiedzieć, bo właściwie po co? Ciekawość jednak wzięła górę i Peter przeszedł wzrokiem do niższej partii dokumentu.

Dane rodziców :
Ojciec
Nazwisko: Wilson
Imię (imiona): Wade Winston
Nazwisko rodowe: Wilson
Miejsce urodzenia: Ottawa, Ontario, Kanada
Miejsce zamieszkania: nieznane

Matka
Nazwisko: Parker
Imię (imiona): Mary
Nazwisko rodowe: nieznane
Miejsce urodzenia: Rochester, Nowy Jork, Stany Zjednoczone Ameryki
Miejsce zamieszkania: nieznane

Peter'owi nic to nie mówiło i właściwie zupełnie nic nie wnosiło do jego życia poza tym, że zaspokoił swoją ciekawość. Odłożył dokument na miejsce, tak by Stark nie zorientował się, że ktokolwiek był w jego pracowni. Chłopak chciał zabrać się za ponowne poszukiwanie stroju, czyli główny powód jego "włamania", gdy nagle usłyszał dźwięk otwierających się drzwi pracowni. Zamarł na chwilę w bezruchu, nabierając do płuc powietrza. Jeżeli był to Tony, a na pewno był, bo nikt inny by tu nie wszedł, to miał ostro przechlapane. Czy mógł się wkopać jeszcze bardziej? Owszem, ukraść jedną ze zbroi i rozbić się nią na Pacyfiku, ale z realnych możliwości - właśnie złamał najważniejszą zasadę.

1009 słów.
Błąd w matrixie - wiem, że ojcem Peter'a Wade nie był żadnym wypadku ani czasoprzestrzeni XD więc proszę się nie czepiać. Coś czuję, że dałem się ponieść mojej wyobraźni za daleko, ale okej, okej, brnijmy w to dalej (niczym Peter w popełnianie kolejnych błędów xd)

Studium moralności [Spiderman I Iron Man I Deadpool] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz