Rozdział XVI

48 5 32
                                    

Shane skończyła składać mundur po kolejnym, monotonnym i męczącym dniu treningu, po czym opadła ciężko na kamienny parapet w oknie wieży. Słońce chyliło się już ku zachodowi, rzucając pojedyncze smugi jasnopomarańczowej poświaty, więc była to jedyna w jakikolwiek sposób oświetlona część dormitorium. Dziewczyna wyjęła z kieszeni mały, podejrzanie pachnący przedmiot zawinięty w chusteczkę z miękkiego materiału. Nie zdążyła go rozpakować, gdy gdzieś w kącie pomieszczenia usłyszała stukot małych pazurków o podłogę. Pulpet przydreptał do niej i bez zawahania wspiął się na nogawkę jej spodni. Stanął na kolanie kadetki, unosząc nosek z ciekawością. Shane zaśmiała się i rozwinęła chusteczkę, po czym postawiła przed szczurem kawałek sera. Gryzoń bezgłośnie zbliżył się do niego i niezwłocznie zaczął konsumować.

- Czasem zastanawiam się, po co w ogóle cię dokarmiam, Pulpecie - westchnęła, obserwując szczura. - Odkąd ostatnio cię widziałam, spasłeś się jeszcze bardziej.

Rzeczywiście, imię zwierzaka było całkiem adekwatne do jego wyglądu. W szczególności świadczył o tym pokaźnych rozmiarów, zaokrąglony brzuszek, który pozwalał sądzić, że gryzoń i bez jej pomocy nie miał problemów ze znalezieniem sobie pożywienia.

Pulpet przerwał nagle jedzenie, nasłuchując. W momencie, gdy nawet Shane mogła usłyszeć zbliżające się kroki z korytarza, zwierzak zeskoczył z jej kolan na podłogę i schował się pospiesznie do nogawki spodni tej samej właścicielki.

Niezamknięte drzwi dormitorium zaskrzypiały cicho. Wysoki, ciemnowłosy młodzieniec w burym, kadeckim mundurze przekroczył ich próg, rozglądając się z pewną dezorientacją po skromnym, acz obszernym pomieszczeniu, zapewne szukając siedzącej na parapecie Shane.

- Cześć, Leo - odezwała się dziewczyna, usilnie próbując ignorować pazurki Pulpeta boleśnie wbijające się w jej nogę.

- Co tu robisz? - zapytał kadet, gdy zdążył odnaleźć ją wzrokiem. Podszedł bliżej, po czym usiadł obok niej na chłodnym murku.
- Co mogę robić sama w swoim dormitorium? - odpowiedziała pytaniem Shane, śmiejąc się. Po prawdzie jednak przez chwilę poważnie zastanawiała się, co powiedzieć, by nie zabrzmiało to jak "karmię szczury" lub "wspieram rozwój szkodników na naszym zamku", a jednocześnie nie było kłamstwem.
Leo wzruszył ramionami.

- Cóż, różne... rzeczy. Jak poszedł ci dzisiaj trening? - zmienił w końcu temat, nie mogąc najwyraźniej znaleźć sposobu na logiczne kontynuowanie tamtego.

- Beznadziejnie, jak zwykle. - Shane przewróciła oczami.

- Ty tak uważasz, czy wnioskujesz to po reakcji Kaerenn? Wiesz, że...

- Jedno i drugie - ucięła, niecierpliwie. Ku jej zdziwieniu, Leo nie był ani trochę zaskoczony tym, że przerwała jego wypowiedź. Nie podobało jej się, że musiała to zrobić, bo sama przed sobą musiała przyznać, że lubi jego gadatliwą naturę. Była jednak na tyle zmęczona, że potrafiła nieopatrznie robić rzeczy, których później długo żałowała. Niepierwszy zresztą raz - często zastanawiała się, czy po wyczerpującym jej nerwy treningu nie powiedziała komuś czegoś niemiłego lub zwyczajnie nieroztropnie brzmiącego. Właściwie jej ostatnią nadzieją była możliwość, że gadała wtedy jak potłuczona i pozostali faktycznie potrafili usprawiedliwić sobie jej zachowanie.

- Wybacz - westchnęła.

- Nie szkodzi. - Chłopak gwałtowne pokręcił głową, uśmiechając się ponuro. - Denerwuję cię, co? Gathren ciągle mi to mówi.

- Co...? Skądże - prychnęła kadetka, śmiejąc się. W myśli odnotowała też, że powinna kiedyś dowiedzieć się, kim jest Gathren, by móc lepiej rozumieć, o czym Leo właściwie z nią rozmawia.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 29, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

VenatrixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz