Rozdział X

66 9 33
                                    

Jedynym źródłem światła rozpraszającym ciemności podziemnej komnaty były drobne, blade pochodnie pozawieszane na ścianach. Od kamiennych murów bił niesamowity chłód nawet pomimo stosunkowo ciepłej pory roku. Zimne powietrze zdawało się być także mocno przesycone wilgocią. Przy ogromnym, okrągłym stole wykonanym ze starego drewna zasiadało kilkunastu smoczych zabójców najwyższych rang w formalnych mundurach z kapturami naciągniętymi na głowy. Zgodnie ze zwyczajem zielonkawo połyskująca broń każdego z nich była złożona u wejścia do kamiennej sali.


— Mówisz, że ta dziewczynka powinna się tutaj szkolić, tak? — wiekowy łowca o równo przystrzyżonym, siwym zaroście pochylił się nad stołem. Centralne miejsce przy stole wskazywało na obejmowaną przez niego godność mistrza gildii. W bladym świetle pochodni można było zauważyć ślady, jakie wiek i doświadczenie w boju odcisnęły na jego twarzy. Nawet pomimo, że był stosunkowo stary, a jego głos wyraźnie zachrypnięty, cała sylwetka łowcy była zachowana w nienagannej kondycji godnej znakomitego wojownika.


— Owszem — odpowiedział Remiel po chwili wahania. On sam był jednym spośród najstarszych i najwyższych rangą łowców, jednak w obecnej konfrontacji z najwyższym przełożonym cała jego pewność siebie została mocno zachwiana. Bądź, co bądź, jego prośba była raczej absurdalna.


— Mógłbyś podać mi choć jeden powód, dla którego Morthram miałoby ją przyjąć? — mężczyzna uniósł jedną brew, wcale nie starając się ukryć lekkiego rozbawienia.


Alchemik oparł czoło na rękach, gorączkowo myśląc. Przez chwilę zastanawiał się nad wyjaśnieniem sprawy dotyczącej magicznych zdolności Shane. Zdał sobie jednak sprawę z tego, że przecież dał jej słowo o dyskrecji, poza tym... on także nie darzył bezgranicznym zaufaniem wszystkich członków gildii. Może... Może miała rację, starając się ukryć przed innymi swój dar?


— Proszę — powiedział swoim zwykłym, cichym głosem. — Brakuje nam ludzi. Dlaczego aż takim problemem jest wyszkolenie jednego kadeta?

 
— Żadnym. Jednak nie możemy tego zrobić. Nie rozumiesz? — stary łowca nabrał gwałtownie powietrza w płuca. Jego twarz, niezbyt widoczna, bo oświetlona głównie od tyłu, wyglądała, jakby należała do kogoś niezwykle potężnego. — Zależy nam na jakości. Nie ilości. Widziałeś w ogóle to chucherko? Poważnie myślisz, że będzie z niej jakakolwiek smocza zabójczyni?
Remiel łypnął na niego pełnym wyrzutów spojrzeniem. Jego sytuacja była wyjątkowo beznadziejna. Nigdy, co prawda, nie starał się o swoją reputację wśród członków gildii, jednak tym razem czuł się wyjątkowo upokorzony. Rozumiał to, że jego żądania wydawały się bezpodstawne i zwyczajnie głupie, ale teraz po prostu zależało mu na przyjęciu Shane do gildii.


— Nie będzie przecież zawadzać. Nawet ona ma możliwości, by jeszcze się rozwinąć. Nie zamierzam jej tu po prostu przetrzymywać, wyszkolimy ją, a gildia zyska jednego dodatkowego człowieka.

 
— Kłopot jest w tym — odezwał się jakiś inny głos w sali — że ona jest dziewczyną. W dodatku młodziutką i bardzo kruchą, przecież to widać od razu. Nie będzie wojownikiem, choćbyś nie wiem, jak się o to starał.


— Wiesz, że mamy ogromne problemy z rekrutowaniem kobiet — kontynuował mistrz gildii. — Gdyby, czysto teoretycznie, dziewczynka miałaby się u nas szkolić, kto byłby jej mentorem? Chyba nie ty?


Remiel przymknął oczy. Teraz był już na zupełnie straconej pozycji. Rozmowa dotknęła tematu, który mógł ostatecznie go pogrążyć. Od stuleci w szeregach smoczych zabójców rzadko pojawiały się łowczynie. Zwykle jedna z nich przypadała na kilkunastu lub dwudziestu wojowników płci męskiej. Zgodnie z kultywowaną tradycją, pierwsza, czteroletnia część szkolenia dziewczynki, która obowiązkowo musiała ukończyć wcześniej przynajmniej szensaście wiosen, musiała odbyć się pod okiem już pełnoprawnej smoczej zabójczyni. Zasada ta wynikała z faktu, iż trening kobiet na wczesnych etapach wyglądał zawsze nieco inaczej, niż odbywało się to w przypadku mężczyzn. Tutaj nacisk kładziono głównie na kształtowanie zwinności i przekazanie maksimum wiedzy teoretycznej, a nie, jak zazwyczaj, wyćwiczeniu siły i odpowiedniej techniki walki. Poza tym w szeregi smoczych zabójców przyjmowano przypadki kobiet jedynie wyjątkowe, o niezwykłym potencjale. Shane nie miała problemu z przystąpieniem do gildii w kwestii samego wieku czy ogólnych preferencji odnośnie zdrowia fizycznego. Problem polegał właściwie na jej niezbyt obiecującej przyszłości oraz braku potencjalnych kandydatów na mentora.

VenatrixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz