Pierwsze odzyskałam słuch. Czułam się tak, jakbym właśnie na nowo odkrywała świat. Do moich uszu dotarły dźwięki kapiącej wody oraz cichy szum czyichś głosów. Nie rozróżniałam pojedynczych słów, więc nie wiedziałam, o czym mogą rozmawiać.
Później nastąpiła jakaś zmiana i nareszcie byłam w stanie zmusić swoje ciało do jakiegokolwiek ruchu. Poruszyłam palcami, a później stopami. Chciałam pokręcić głową, jednak wydawała mi się ona strasznie ciężka i bolała jak cholera.
Ostatnim etapem było otworzenie oczy. Czasochłonna, długotrwała czynność, bez której tak naprawdę nie byłabym w stanie żyć. Delikatnie mrugałam starając się dopasować do jasności w tym pomieszczeniu. Łzy pojawiły mi się w kącikach, jednak na szczęście nie popłynęły dalej.
W tym momencie uświadomiłam sobie, że prawdopodobnie jestem w lecznicy. Chyba pod koniec upadłam z wycieńczenia uderzając się głową o asfalt, przez co mogło dojść do wstrząśnienia mózgu. Miałam wielką nadzieję, że do tego nie doszło.
Nadal kręciło mi się w głowie, jednak postarałam się lekko podeprzeć na ramionach na łóżku. Ból mocno przeszył moją czaszkę, przez co jęknęłam na cały pokój.
W ciągu sekundy u mojego boku znalazło się kilka osób.
- Wszystko w porządku? Jak się czujesz? Pamiętasz cokolwiek przed utratą przytomności? - zaaferowana szatynka w okularach zadawała mi milion pytań z szybkością karabinu maszynowego. Starałam się, jednak nie byłam w stanie zrozumieć, co do mnie mówi.
Moją konsternację na twarzy musiała wyłapać dziewczyna z włosami spiętymi w wysoki kucyk, gdyż uspokoiła prawdopodobnie moją lekarkę.
- Denise, dziewczyna dopiero wstała. Dajmy jej trochę czasu - szepnęła w ucho kobiety obok, na co ta skinęła przepraszająco głową i trochę się uspokoiła.
- Hm, no dobrze - odchrząknęła. - Boli cię coś?
- Głowa - z mojego gardła wydarło się coś na marną imitacje głosu. Chrypiałam jak stara baba. - Oraz prawe ramię - dodałam czując lekkie nieprzyjemne mrowienie we wskazanym przeze mnie miejscu.
Denise szybko podeszła do jakiejś szafki, aby zaraz pojawić się u mego boku trzymając w ręce jakąś maść. Usiadła na stołku przy moim łóżku i zaczęła smarować moją skórę dziwnie pachnącą mazią. Dodatkowo owinęła to na wszelki wypadek bandażem. W tym samym czasie druga kobieta opierała się o ścianę mierząc mnie czujnym spojrzeniem.
- Dałam ci maść na stłuczenie, nie jest to nic poważnego. Wystarczy, że będziesz zmieniać opatrunek trzy razy dziennie i powinno być dobrze - poinstruowała mnie uśmiechając się. - A co do głowy, to spokojnie. Jeszcze pożyjesz.
Zaśmiała się pogodnie, na co odpowiedziałam uniesieniem kącika ust. Nie chciałam jej wyganiać, jednak potrzebowałam teraz odpocząć. Nie wiedziałam, jak mogłabym jej to przekazać, więc po prostu grzecznie potakiwałam.
- Jestem Tara, a to Denise - odezwała się w końcu tajemnicza postać, która nie wymieniła wcześniej ze mną ani jednego słowa. - Chcemy ci podziękować za wczorajszą pomoc. Jednak resztę usłyszysz od Ricka, powinien zaraz tu być.
Kiwnęła mi głową i po prostu wyszła przez drzwi uprzednio dając znak swojej towarzyszce, aby uczyniła to samo.
Zostałam sama z myślami o tym, co ze mną będzie.
Miałam nadzieję, że ich przywódca doceni mój gest i pozwoli mi tu zostać.
Nie chciałam znowu odchodzić. Nie wtedy, kiedy miałam szansę na lepsze życie, a przede wszystkim bezpieczne życie.
Na tym mi najbardziej zależało.
Nie znałam tych ludzi, ale jednak jakimś cudem im pomogłam. Gdyby nie Glenn nie byłoby mnie tutaj, a prawdopodobne jest to, że prawie wcale by mnie nie było. Bo możliwe było to, iż znalazł by mnie Negan. A wtedy bardzo źle by się to skończyło.
Wierzyłam całą sobą w dobro osób tutaj. Widać było na pierwszy rzut oka, że przez ten czas mimo braku więzów krwi stali się prawdziwą kochającą i troszczącą się rodziną.
A rodzina była najważniejsza.
Powoli czułam już coraz większe zmęczenie, a moje oczy zamykały mi się delikatnie. Naraz ogarnęła mnie taka niemoc, że po prostu nie wytrzymałam i padłam z powrotem na materac.
Obudziły mnie czyjeś głosy, bardzo dużo głosów.
- Hej, Sidra, wstajesz? - usłyszałam głos jakiejś dziewczyny. Chyba była to Tara? Nie jestem pewna, czy dobrze zapamiętałam.
Delikatnie mrugałam bojąc się tej jasności, która zaraz mnie nawiedzi. Dodatkowo kilka par oczu skierowane centralnie w moją stronę nie ułatwiało mi tego zadania. Nie czułam się za dobrze, kiedy uwaga wszystkich kierowała się na mnie, a tak było akurat w tym przypadku.
- Światło - jęknęłam, na co ktoś zakrzyknął "rolety" i usłyszałam szum zasuwanej kotary. Od razu poczułam się lepiej.
W końcu udało mi się całkowicie otworzyć oczy i nareszcie widziałam ludzi, którzy mnie otaczali.
Tak jak mówiłam obok mnie była Tara, a na przeciwko na krzesłach, ziemi czy po prostu stali inni. Był Glenn, dziewczyna w krótkich brązowych włosach, starsza lekko siwa kobieta, mężczyzna w stroju policjanta, rudy postawny facet, a obok niego dwie osoby - ciemnoskóra brunetka oraz szatynka o ładnej twarzy. Osobno klęczała afroamerykanka, posiadaczka dredów.
Dodatkowo w samym kącie pokoju stał mężczyzna z lekko dłuższymi włosami oraz kamizelce zarzuconej na wyraziste ramiona. Jego wzrok najbardziej utkwił mi w pamięci.
Taki oceniający, taki zimny.
- Cześć, nazywam się Rick Grimes i oficjalnie chciałbym cię powitać w Alexandrii - przemówił do mnie gliniarz podając mi dłoń.
![](https://img.wattpad.com/cover/290466508-288-k995342.jpg)
CZYTASZ
Full of faith | daryl dixon
Horor- Zrobiłabym wszystko, aby tylko uniknąć mego losu. Sprzedałabym duszę diabłu, aby tylko nigdy więcej tego nie doświadczyć. Ale po co to wszystko, kiedy świat po prostu krótko mówiąc, ma nas w dupie? Miał być to nasz koniec, ale z tobą będzie dopier...