Wowowow pisze regularnie bahah
Jak tam wam mija weekend?
A i ten rozdział będzie w 1 os.-
-
-
***
-dawaj!! Już nie dużo zostało!! - dopingował mnie kaeya, a Diluc trzymał ściśnięte ręce. Moi nowi znajomi uczyli mnie wejść na drzewo. I może by mi się to udało, gdybym miała wygodne buty. Po jakiś kilku godzinach udało mi się zahaczyć ręka.-Dawaj Erii!! Dasz radę!- dalej dopingował mnie niebiesko włosy
-Podciągnij się i jesteś na drzewie! - wykrzyczał czerwono włosy.
Gdy próbowałam się podciągnąć, ręka mi odjechała i trzymałam się tylko jedną. Ale z powodu że już miałam dość spinania się i chciałam w końcu dokonać tego co każde dziecko potrafi nie puściłam się i rozmyślałam plan. No i wymyśliłam, nie było dla mnie ważne to czy moja ulubiona sukienka się potarga czy nie. Owinęłam nogami pień i spowrotem przytuliłam drzewo do siebie. Przesunęłam nogę wyżej i w końcu udało mi się znaleźć na drzewie. Gdy już siedziałam bezpiecznie na nim usłyszałam oklaski i wiwiaty.
-Brawo Erii!! - krzyczał Diluc.
A Kaeya gwizdał.Oklaski w moją stronę nie trwały długo, ponieważ chłopcy usłyszeli dzikiego dzika. Wystraszeni nowi towarzysze Eri krzyknęli i zaczęli się wspinać na drzewo koło niej. Gdy już na nim byli dziewczyna zaczęła się śmiać.
-co cię tak bawi? - spytał się Diluc.
-krzyczeliście jak małe dziewczynki- teraz zaczęła się śmiać jeszcze głośniej.
-Nie chce wam nic mówić, ale dzik dalej tu jest. - powiedział Kaeya.
Razem z Diluciem spojrzeliśmy w dół. I brat czerwono wlosego miał rację. Dzik dalej stał pod drzewem. Eri zobaczyła rosnące na drzewach jabłka i zerwała kilka.
-rzucę jabka w tamtą stronę i biegniemy do statuy Barbatosa.-chociaż wymyśliła to dziewczyna, chłopcy się nie sprzeciwiali.
-uwaga, raz, dwa, trzy!-dziewczyna rzuciła jabłkami, a jej koledzy pomogli jej zejść i zaczęli w trójkę lecieć w stronę statuy Barbatosa. Gdy dzik zaczął ich gonić Eri zarządziła.
-Slalomem!- wystraszone dzieci zaczęły mijać drzewa, aż w końcu dzik odpuścił. Zmęczone dzieciaki pod statua Barbatosa przybiły żółwika.
-skąd.... Wiedziałaś.... Co.... Zrobić...?-spytał się Kaeya
-nauczyła... Mnie.... Moja.... Opiekunka... -wydyszała Eri.
Dzieci nie chciały już ryzykować i zostały pod statuą. Kaeya i Diluc rozmawiali z Eri podczas tego jak naparzali siebie nawzajem patykami.
-jak będę dorosły zostanę rycerzem favoniusa! I będę walczyć mieczem! No i możliwe, że dostanę wizję hahaha!- mówił o swoich marzeniach Kaeya.
-hm chciałbym zostać również rycerzem. - powiedział Diluc podczas tego jak powalał swojego brata na ziemię.
-ale chciałbym chyba bardziej walczyć claymorem.-dokończył
-co to claymore?- spytałam się Diluca. On zamyślił się tak jakby chciał mi wyjaśnić co to jest.
-jest to... Hmm.. Tak jakby miecz. - rzucił swój patyk i wziął dużo grubszy i cięższy odpowiednik.
-tylko jest cięższy, ale za to uderzasz nim mocniej! - próbował pokazać na swoim bracie. Ale w ostatniej chwili go powstrzymałam.
-Eriii... ~ - Kaeya przytulił mnie. - dziękuję Ci za ratunek. - zaśmiałam się i również go przytuliłam.
-bahahah nie ma za co. - chwilę później zauważyłam, że ktoś inny mnie woła.
-Eri! Tutaj jesteś! - zawołała starsza kobieta. Odrazu ją rozpoznałam.
-Klara!! - pobiegłam do niej, a za nią wyłonił się jakiś mężczyzna.
-Kim jest ten pan? - zapytałam się. A on tylko się uśmiechnął i wyszeptał starej kobiecie coś do ucha.
-Eri, idziesz z nami do Mondtand. Musimy o czymś poważnym porozmawiać. - widać było w oczach mojej opiekunki, że jest to naprawdę poważne.
Wygląd mężczyzny był dość.. Niecodzienny. Przynajmniej ja nie widziałam za okna tak eleganckiego mężczyzny. Nosił elegancka koszule i eleganckie spodnie. Włosy miał szatynowe, a oczy czarne.
Gdy doszliśmy do Monstand poszliśmy do restauracji zamówiliśmy jedzenie i usiedliśmy.
-o czym chcieliście ze mną porozmawiać? - Klara spojrzała na mnie z smutnymi oczami i powiedziała.
-
Trzeci rozdział.
Jak wam się podoba?
CZYTASZ
zaplątanie /// DilucxFemReader
RandomOjciec złodziej kwiatu, matka z chorobą mózgu, wiedźma która chce odzyskać kwiat lub pieniądze no i Diluc i Eri. Czy coś może pójść źle?