grill

158 17 61
                                    

Już było południe, a w miejcu w którym się umówiliśmy na grill byłam tylko ja i Diluc. Westchnęłam zażenowana wczorajszą sytuacją. Położyłam rzeczy, które przyniosłam i odeszłam trochę od niego w stronę wody, po chwili usiadłam na ziemi i spoglądałam na ruszającą się wodę.

-Przepraszam za wczoraj. - Powiedział po chwili czerwono włosy. Usiadł koło mnie i zaczął się również przyglądać wodzie. - Przesadziłem.

-Nie pierwszy i nie ostatni raz z tego co się domyślam.- Wzięłam kamyk z ziemi i spróbowałam zrobić kaczkę. Zekrzywiłam się, gdy kamyk odrazu zatonął. - Fajnie by było, gdybyśmy wrócili do relacji podczas naszego związku. -  Oparłam głowę na dłoniach.

Mężczyzna się dziwnie na mnie spojrzał, a ja odwróciłam wzrok również na niego nie przejęta sytuacją.

-Co?

-Chodzi mi o to jak wtedy się dogadywaliśmy. - Westchnęłam. - Ty, ja i Kaeya tworzyliśmy genialną ekipę. Którą rozpieprzył mój "genialny" ojciec.- Przewróciłam oczami, kiedy wspomniałam o Andre. 

-Rozumiem.

-Nie, akurat tego nie zrozumiesz. - Uśmiechnęłam się do niego, a on spojrzał się na mnie zszokowany. - Nie zrozumiesz co czułam razem z Kaeyą, kiedy zachowałeś się jak totalny idiota.- ziewnęłam z zmęczenia. - Chociaż dalej czasami się zachowujesz jak zjeb.

-Wiem.

-Chociaż tyle. - Zaśmiałam się smutno. - Pomogłbyś mi rozłożyć rzeczy? Kiedy Venti i Kaeya przyjdą nie będzię na to czasu.

Mężczyzna tylko skinął głową na tak i wstał. Chwilę później już koc i rzeczy na grill były rozłożone. Przybiłam z Diluciem piątkę i usiedliśmy na kocu. Chwilę później zaczęliśmy rozmowę.

-Śmiesznie będzię jak wezmą nas za stado hirlichurlów. - Zaśmiał się Diluc.

-Wyobrażam sobie jak zaczynam w strażników rzucać bańkami.- Uśmiechnęłam się do swoich wyobrażeń i chwilę później spojrzałam na Diluca, który się śmiał. Po chwili oparł swoją głowę na moim ramieniu.

-Wrzuciłbym strażników tutaj do wody. Ciekawe czy w tych zbrojach by wypłynęli. - Zamknął oczy dalej się uśmiechając. - Ciekawe czy cokolwiek te zbroje dają jak nie potrafią poradzić sobie nie którzy z hirlichurlami.

-Nie ma to jak obrażać rycerzy. - Zaśmiałam się i oparłam głowę na jego głowię, która dalej była na moim ramieniu. - Chociaż nie można powiedzieć, że kłamiesz.

-Ahhh ci rycerze. Można czuć się przy nich tak bezpiecznie!

***

Po dwóch godzinach w końcu Kaeya i Venti dotarli.

-Przepraszamy za małe spóźnienieee! - Wykrzyczał Bard. - Ale wiecie.... alkohol. 

-Sprzedawczyni uznała go za dwunastolatka. - Zaśmiał się Kaeya, który wyciągał wielką ilość alkoholu z torby.

-O Boże....- Złapałam się za głowę.

-Nie jesteś w ciąży, więc nam pomożesz! - Zaśmiał się Venti ale po chwili chyba do niego dotarło co powiedział, ponieważ się letko wycofał do tyłu.

-A dlaczego miałaby być?- Zapytał się Diluc.

spojrzałam się głupio na Kaeya, a on na mnie. Chwilę później wymyśliłam najgłupszą wymówkę jaka istnieje.

-Mam chłopaka. - Powiedziałam bez zająknięcia się, ale chwilę później ugryzłam się w język.

-Oh, nie chwaliłaś się. Dlaczego go nie zaprosiłaś? - Dociekał dalej czerwono włosy. Założył ręcę na klatce piersiowej i uśmiechnięty czekał na moją odpowiedź.

-A czemu nie zaprosiłeś Donny?- Odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Dilucowi chyba nie zabardzo się ta odpowiedź spodobała, ponieważ przewrócił oczami.

-Dobrze wiesz jaka jest Donna.

-Oj... ona to wie za dobrze.- Zaśmiał się Kaeya, a gdy zobaczył moją złowrogą twarz puścił do mnie oczko.

-Dobra, Dobra nudziarze! - Krzyknął Bard. - Rozbierać się i do wody!

-Nie wzięłam stroju..- Powiedziałam, a bard spojrzał na mnie złowrogo.

-Ja też. - Diluc podrapał się po karku.

Venti wyglądał jakby miał nas zaraz pozabijać.

-SIO PO STROJE!

***

Szłam razem z Diluciem w stronę Monstand w bardzo niezręcznej ciszy. Gdy przekroczyliśmy próg miasta odrazu poczułam na sobie złowrogi wzrok kwiaciarki.  Diluc spojrzał na nią i jej pomachał.

Oczywiście moje szczęście życiowe akurat teraz się odezwało.

Gdy wchodziliśmy po schodkach potknęłam się i zaczęłam lecieć na ziemię. Oj dziękuję ci losie za tą moją niezdarność. Ciekawe czy jako płód również byłam tak niezdarna.

Zamknęłam oczy i po chwili poczułam jak ktoś łapie mnie w talii. Otworzyłam oczy i był to przerażony Diluc, który się po chwili ze mnie zaśmiał.

-Nie zdara. - Parsknął.

-Dziękuję ci, o zbawicielu. - Zaśmiałam się i spojrzałam na kwiaciarkę, która wyglądała jakby miałaby zaraz podejść i rozbić mi doniczkę na głowie. Kiedy czerwono włosy szedł dalej zostawiając mnie w tyle pokazałam Donnie język.

Dogoniłam mężczyzne i dalej szliśmy. Gdy doszliśmy wspólnie do mojego mieszkania dopiero się skapłam, że jego mieszkanie jest w przeciwną stronę.

-A ty dlaczego nie poszedłeś do siebie po strój?

-Nie mam i tak żadnego. - Podrapał się po karku.

Parskłam cichym śmiechem, a on spojrzał się na mnie jak na wroga.

-Serio jesteś czasami nudny- Podniosłam ręcę w geście kapitulacji, a ten spojrzał się na mnie dziwnie.

-Bo nie mam stroju?

-Tak.

-Czemu?

-Bo to oznacza, że nigdy nie byłeś w wodzie, by się bawić. - Spojrzałam na niego z żalem. - Albo nie masz przyjaciół.

-Mam ciebie. - Oparł się o ścianę. - Wchodzimy?

-Wchodzimy.

Odkluczyłam wkońcu drzwi i weszliśmy do środka. Szybko się skierowałam w stronę szafki i wyciągnęłam z niego strój kąpielowy. Gdy miałam go już w rękach poszłam do łazienki, by ubrać go pod ciuchy. Szczerze lubiałam ten strój, chociaż był bardzo zwyczajny. Jest to po prostu czarny strój dwuczęściowy.

Gdy wyszłam z łazienki  spojrzałam na Diluca, który siedział na fotelu i o czymś rozmyślał.

-Co ci? - zapytałam się i zakładałam buty.

-O niczym poważnym. Po prostu o tym jak się przespaliśmy.

zaplątanie /// DilucxFemReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz