Moje dni od kiedy Diluc zaręczył się z Donną wyglądały tak samo. Pierwszo szłam do pracy, a następnie szukałam Diluca po Monstand żeby nie szedł do Donny.
-Diluuuuuc, potrenuj ze mną!! - powtórzyłam to już piąty raz, ponieważ mi cały czas odmawiał.
-Eri, mam coś ważnego do załatwienia. Nie mogę. - Odwrócił się do mnie i spojrzał na mnie z obojętnym wzrokiem.
Spojrzałam na niego z żartem w oczach. - Gadać z Donną?
-No dobra, potrenuje z tobą. Ale z wizją.- Mężczyzna założył ręce o siebie. A ja podskoczyłam jak małe dziecko z radości.
-Dziękuję! Ale weź mnie nie próbuj zabić tak jak ostatnio. - zaśmiałam się, a on spojrzał na mnie ze zażenowaniem.
***
-Eri zabierz te cholerne bańki!-Powiedział Diluc do mnie, kiedy po raz kolejny wpadł w moją bańkę.
-Awww~~ czyżbyś nie dawał sobie rady ze mną?- przyglądałam się mu z rozbawieniem w oczach.
On nagle przebił moją bańkę claymorem nie wpadając w nią i zaczął na mnie biec. Nie ruszyłam się z miejsca czekając na atak czerwono włosego. Gdy ten nadszedł unikłam go i stworzyłam swoją wizją kolejną bańkę. Gdy Diluc był w niej uwięziony zamachnęłam się i trafiłam go claymorem. Chłopak przewrócił się, a ja nadepnęłam go i wbiłam claymore w ziemię.
-I co? Tym razem wygrałam. - Powiedziałam z dumą w głosie.
-Brzmisz jakbyś osiągnęła największe życiowe osiągnięcie. - Powiedział i położył rękę na głowie poczym się uśmiechnął.
-Lepiej wyglądasz, kiedy nie udajesz tak poważnego. - Powiedziałam i usiadłam koło niego oraz uśmiechnęłam się.
-Ja? Udaję? - Spojrzał się na mnie głupio i spowrotem na jego twarzy pojawił się ten niezadowolony grymas.
-Eww... Znowu ta sama mina..- wyciągnęłam dłonie na jego policzki, poczym je chwyciłam i rozciągnęłam w dziwnym uśmiechu. Zaśmiałam się i puściłam po chwili policzki mężczyzny - HAHAHAH! No może nie jest Ci lepiej w takim uśmiechu jaki teraz ci zrobiłam, ale ogólnie uśmiechaj się więcej. Co jeżeli Donna na waszym ślubie pomyśli, że jesteś tam za karę? - Powiedziałam i odwróciłam wzrok od mężczyzny. On sam był bardzo zaskoczony ostatnim zdaniem.
-Skąd wiesz, że będę żenić się z Donną? - Zapytał.
-Byłam świadkiem tego jak się jej oświadczałeś.-zacisnęłam dłonie. - Gratulację! - Spojrzałam spowrotem na niego, a on sam miał delikatny uśmiech na twarzy.
-Dziękuję. - Podniósł się z ziemi. - No to co? Jeszcze jedna runda? - Przywołał do siebie swój claymore, a ja wzięłam swój.
-No oczywiście! Kolejny raz będziesz jadł ziemię! - Powiedziałam i szyderczo się uśmiechnęłam
-Zobaczymy. - Spojrzał na mnie cwanymi oczami, a ja postanowiłam pierwsza zaatakować.
Rzuciłam w niego swoim claymorem i do niego podbiegłam. On sam, gdy już do niego podbiegłam spróbował uderzyć mnie mieczem, co mu się nie udało. Podniosłam swoją broń i zaczęłam szarżować w jego stronę atakami, które z łatwością omijał. Przy ostatnim ruchu zrobiłam bańkę, którą Diluc przebił. Odsunęłam się letko do tyłu by nie zostać zaatakowanym i przybliżyłam się bliżej krawędzi rzeki. Po krótkiej chwili Diluc mnie zaatakował, a ja 0uniknęłam jego ataku i podłożyłam mu nogę, tak by wpadł do rzeki.
Mój plan się udał, ale nie tak jak ja tego oczekiwałam. Gdy Diluc wpadał do wody chwycił mnie za ubranie i mnie do siebie przyciągnął. Przytulił mnie tak, żebym nie oswobodziła się z jego uścisku. Po chwili oboje wpadliśmy do rzeki.
-Dobra, chyba to możemy zakończyć remisem. - Powiedziałam po chwili dalej leżąc na Dilucu cała mokra. (Z WODY. Z WODY CAŁA MOKRA.)
-Hahahah. Myślę, że tak podstępny lisie. - Wstał i podał mi rękę. Po czym wróciliśmy razem do Monstand gadając ze sobą o wszystkim i o niczym. Gdy weszliśmy do Monstand mężczyznę zawołała Donna, która nie wyglądała na zadowoloną, że Diluc ze mną gadał. Pożegnałam się z mężczyzna i poszliśmy w nasze własne strony.
CZYTASZ
zaplątanie /// DilucxFemReader
RandomOjciec złodziej kwiatu, matka z chorobą mózgu, wiedźma która chce odzyskać kwiat lub pieniądze no i Diluc i Eri. Czy coś może pójść źle?