Powrót do domu

229 21 24
                                    

Jak wam mija dzień?

Ogólnie co chcielibyście zobaczyć?

*
*
*

-więc o czym chcieliście ze mną porozmawiać? - Klara spojrzała na mnie z smutnymi oczami.

-To jest twój ojciec. Właśnie spłacił swój dług u mnie. Rozpoczniesz szkołę. Ale to dopiero po twoich urodzinach. A no i- przerwałam jej.

-Nie jestem sierotą? - wstałam że krzesła i się zapytałam.

-Nie. - odpowiedział mój ojciec.

-Ale Klara! Ja i Ty jesteśmy rodziną! - wykrzyczałam, a łzy napłynęły mi do oczu.

Smutne oczy kobiety znikły i pojawiły się u niej poważne oczy.

-Chyba wcześniej ci mówiłam, że nie jesteśmy rodziną. - usiadłam spowrotem na krzesło i schowałam głowę w rękach.

-Przestań dramatyzować. Zjedz i pokażemy Ci gdzie będziesz mieszkać.-mówiła obojętnie Klara. Ja w końcu nie wytrzymałam i się rozpłakałam. Starsza kobieta spojrzała na mnie zdziwiona. A mężczyzna wstał i mnie przytulił.

-Ja nie chce mieszkać z tobą! Chce wrócić do domu. Do Klary! - wykrzyczałam.

-Wiem, wiem. Ale u mnie też nie będzie tak źle. - Powiedział - No i zobaczysz, tutaj będzie Ci lepiej. Więcej znajomych i więcej możliwości! Nie są to końcówki Monstand. - podniosłam swoje zapłakane oczy do góry by zobaczyć ojca.

-Granice monstand nie są takie złe. - A on spokojnie odpowiedział.
-Tak, ale mogłabyś najwyżej zostać służącą dla rodu Rangvidr. A tutaj? Masz więcej możliwości! - postanowiłam się już więcej z nimi nie kłócić. Byłam dalej smutna, ale wiedziałam, że nie mogę nic zrobić.

***

Po skończeniu jedzenia poszliśmy do mojego i mojego nowego opiekuna domu. Mieszkanie nie było jakieś duże, ale było przytulne.

Mężczyzna po wejściu do mieszkania, położył swoje rzeczy i otworzył drzwi do jednego z pokoi.
-Tutaj jest twój pokój. Jest bardzo prosty, ale możesz go ozdobić jak chcesz! - wtedy mój ojciec spojrzał się na mnie. Gdy zobaczył moją nie za bardzo zadowoloną minę zdjął buty i poszedł do innego pokoju.

Nie przejmowałam się tym za bardzo. Postanowiłam wejść do pokoju. Miał on beżowe ściany, i drewnianą podłogę, na której leżał biały dywanik. Na lewo od wejścia była komoda, a koło dużego okna, które było zasłonięte zasłonami było postawione jedno osobowe łóżko. Kołdra i poduszka miały wzory kolorowych kwiatów.

Położyłam swoje rzeczy na komodę, a buty koło niej. Następnie postanowiłam, że jeżeli mam mieszkać z ojcem to trzeba by było się z nim zapoznać. Westchnęłam i poszłam szukać mężczyzny po mieszkaniu. Znalazłam go siedzącego przy stole i rozmyślającego. Dosiadłam się na przyciwko jego i zaczęłam rozmowę.

-Gdzie jest mama?- Facet spojrzał na mnie. A potem odwrócił wzrok.

-Nie żyje. - Odpowiedział. Spytałam się zszokowana ojca.

-Dlaczego nie żyję?

-Nie logiczne jest to, że poprostu umarła? - Spojrzałam się na niego krzywo i schowałam głowę w rękach.

-kim chcesz być w przeszłości? - teraz on zaczął rozmowę. - Myślałaś już o tym?

-Nie wiem. - Odpowiedziałam szczerze. Przypomniała mi się potem rozmowa z moimi nowymi znajomymi.

-Chciała bym... Uczyć się walczyć. - mężczyzna spojrzał na mnie ze zaskoczeniem.
-... Bronią. - Dokończyłam po chwili.

-Nie ma takiej mowy. - Odpowiedział i odszedł od stołu.

-Szybciej tamta wiedźma spłonie w własnym domu, niż ja pozwolę ci walczyć bronią.- Dokończył.

-Dlaczego?- Zapytałam się.

-Bo to nie dla dziewczynek.- odwrócił się do mnie. - nie daleko nas mieszka dziewczynka, która prowadzi razem z swoją mamą kwiaciarnie. Pójdź tam jutro i spróbuj się z nią zaprzyjaźnić. Nazywa się Donna.

-Mam jeszcze jedno pytanie. Mogła bym jakieś ciuchy? - nie spodziewałam się, że dzisiaj się wyprowadzę, więc nie miałam żadnych ciuchów ze sobą. Facet położył na stół trochę mory i powiedział.

-masz tu trochę pieniędzy i idź kup sobie jakiś ciuch. - po tych słowach poszedł i zamknął się w innym pokoju. Wzięłam more i wyszłam z domu. Po drodzę chciało mi się płakać. Zamknęłam oczy, a chwilę później wpadłam na kogoś. Przewróciłam się i spojrzałam na osobę, która spowodowała mój upadek.

-Cały czas na nas wpadasz haha - powiedział ciemno skóry.

-Kaeya! Przepraszam. - Chłopak podał mi rękę i powiedział.
-nic się nie stało. - chwyciłam go za rękę i skorzystałam z jego pomocy.

-ekhem - odkrzaknął czerwono włosy

-witaj Diluc! - powiedziałam do chłopaka. A on zadowolony, że udało mu się zwrócić moją uwagę powiedział.
-Cześć.
-Gdzie idziesz? - spytał się niebiesko włosy.
-Szukam miejsca, gdzie mogę sobie kupić coś do ubrania.
-Wiem gdzie możesz coś takiego kupić! Chodź!- Powiedział niebieskooki i pociągnął mnie za rękę.
-Hej poczekajcie!-krzyknął jego brat.
***
-Dzień dobry! - powiedział Kaeya do sprzedawcy.

Gdy już byliśmy w środku szukałam czegoś, co mogłabym kupić. No i znalazłam. Zielone ogrodniczki i do tego biała koszulka z wyszytymi kwiatami.
-przepraszam proszę pana, starczy mi pieniędzy na te ogrodniczki i koszulkę? - spytałam się starszego sprzedawcy. Ten się do mnie uśmiechnął i odpowiedział.
-tak, starczy.

-Dziękuję, dowidzenia! - powiedziałam do miłego Pana i wyszliśmy że sklepu.

-Myślicie, że to będzie dobre do wspinania się na drzewa? - zapytałam się chłopców.

-oczywiście! - odpowiedział czerwono włosy. A Kaeya wpadł na pomysł

-hm co myślicie o tym, żeby wejść na pomnik Barbatosa? - powiedział chłopak i wskazał palcem na wielką statue Boga anemo.

-Nie sądzę, że to dobry pomysł Kaeya. - odpowiedział mu brat.
-hm, możemy spróbować. - powiedziałam ja. Czerwono włosy spojrzał się na mnie zaskoczony, a jego brat powiedział.

-przegłosowane! Idziemy!-pobiegł w stronę pomnika, a my za nim.

zaplątanie /// DilucxFemReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz