Zdrada Cz. 2

170 18 18
                                    

-Dobranoc Eri. - Zamknęłam oczy czekając, aż Diluc zrobi swoje i mnie zabije. Do tego rękoczynu z strony Diluca się nie doczekałam, ponieważ przerwał mu jego brat.

-Diluc, co ty odpierdalasz?! - Kaeya krzyknął na swojego brata i go powalił.-Przecież to twoja dziewczyna!- Po tych słowach Kaeyi nie umiałam już powstrzymać łez, które zaczęły mi lecieć po policzkach.

-Jej ojciec zabił mojego ojca! - niebiesko włosy spojrzał na już nie żywego czerwono włosego mężczyznę. Jego usta wygięły się w linie.

-Właśnie... Jej ojciec. A nie ona. - zaczął spokojnie Kaeya.
-Więc dlaczego obwiniasz ją?! Bo próbowała obronić też jedyną rodzinę, która jej została?! - Chłopak zaczął się drzeć na swojego brata.

Twarz Diluca wyglądała na pustą. Po tym jak zweryfikował mnie i Kaeye wzrokiem puścił claymore i zaczął od nas odchodzić.

Gdy już nie było mojego byłego chłopaka wybuchłam płaczem, a Kaeya mnie przytulił. Zaczęłam przepraszać go za swojego ojca, a on tylko odpowiadał mi, że nie miałam na to wpływu.

**
Po powrocie do Monstand Kaeya odrazu zaprowadził mnie do Katedry.

-Naprawdę, naprawdę przepraszam... Jakbym była tam wcześniej to by się nie stało.

-Znając życie stałoby się. Nie masz się o co obwiniać. To nie twoja wina. - Mówił do mnie Kaeya cały czas.

-Gdybym była wystarczająco dobra, to by się nie stało. - Odwróciłam się tyłem do chłopaka, ten tylko głośno westchnął, pogłaskał mnie po głowie i poszedł.

***
-Więc co ci się stało Eri?

-Napadli na mnie zbieracze skarbów.-Nie chciałam robić Dilucowi jeszcze większych problemów niż teraz miał.

-Rozumiem.... Pamiętasz jak wyglądali?

-Nie, pamiętam tylko jak Kaeya mnie znalazł.

-Dobrze, tutaj masz papierową torebkę z lekami przeciwbólowymi. Jeżeli sobie coś przypomnisz proszę, powiedz nam.- Po tym pielęgniarka odeszła, a ja chwyciłam za torebkę.

Gdy ją podniosłam byłam bardzo zdziwiona, ponieważ torebka była za ciężka na same leki. Gdy ją otworzyłam zauważyłam coś czego się nie spodziewałam. Wzięłam przedmiot do ręki i go dokładnie obejrzałam.

Była to wizja hydro. Ale dlaczego akurat ja ją dostałam? Czy naprawdę Celestia uważała, że to dobry pomysł przekazać wizję mi? Osobie, która nie potrafiła obronić bliskich jej osób?

Nie chciałam dalej o tym myśleć, wyciągnęłam leki i schowałam wizję spowrotem do torebki po czym schowałam ją pod poduszkę.

***
Po kilku tygodniach siedzenia w katedrze w końcu mogłam wyjść. Przed katedrą czekał na mnie Kaeya, który miał dla mnie i dla siebie parę szaszłyków.

-Co z Diluciem? - spytałam się Kaeyi. Chłopak podrapał się po szyji i nie śmiało mi odpowiedział.

-Wyjechał, a ja nie mam gdzie się podziać hah. Za niedługo powinien na jakiś czas wrócić, żeby pochować naszego ojca.

-Nie masz się gdzie podziać? A wasz dom? - Spytałam się zaskoczona.

-Diluc mnie wyrzucił. Powiedział, że nie jestem jego bratem.

-Zostań u mnie. - zaproponowałam chłopakowi, a on wyglądał na szczerze zaskoczonego.

-Co?

-Zamieszkaj ze mną. Jesteśmy przyjaciółmi. Musimy sobie pomagać.

-Eriii~~- Kaeya przytulił mnie tak mocno, że prawie mnie udusił. - Jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie!

Potem chwilę szliśmy w ciszy, aż mi się przypomniało o czymś powiedzieć Kaeyi.

-A właśnie, zapomniałam Ci powiedzieć. Dostałam wizję. - Kaeya zakrztusił się szaszłykiem.

-Hydro wizję.

-Ja też dostałem.. W wiesz który dzień... - Kontynuował Kaeya

-Dostałem wizję Cyro.

-Ale jak ich używać? - zapytałam się i chwilę później zauważyłam naszego ukochanego barda z wizja anemo

-Myślisz o tym samym co ja? - spytał się Kaeya.

-Chyba tak.

zaplątanie /// DilucxFemReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz