Donna

216 18 29
                                    

Ojciec spojrzał się na mnie dziwnie.
A potem zaczął się śmiać.

-Jestem Andre. - zdziwiło mnie to, że nie wkurzył się o to, że nie znałam jego imienia.

-A teraz idź do pokoju. Jutro musisz się spotkać z Donną. - wziął mój talerz po jedzeniu i zaniósł go razem ze swoim do kuchni by go umyć. Ja posłuchałam się jego rozkazu i poszłam do swojego pokoju. Po wejściu do łóżka prawie natychmiastowo zasnęłam.

***
-Eri! - poczułam jak ktoś zdejmuje ze mnie kołdrę. - Wstawaj!! Miałaś iść do tej kwiaciarni pogadać z Donną.

-Juuż wstaje. - wyczołgałam się z łóżka  i ruszyłam z nowymi ubraniami w stronę łazienki. Po doprowadzeniu siebie do porządku. Poszłam do kuchni by zjeść śniadanie.

Ku mojemu zdziwieniu moje śniadanie już na mnie czekało na stole.

-ja muszę iść do pracy. Do zobaczenia wieczorem Eri! - powiedział mój ojciec po czym wyszedł z mieszkania.

Zjadłam śniadanie, ubrałam buty i zamknęłam dom. Gdy byłam już pod kwiaciarnią zauważyłam małą dziewczynkę z dwoma kucykami.

-Hej to ty jesteś Donna? - dziewczyna nic nie odpowiedziała. - halooo Donna?- pstryknęłam dziewczynie przed oczami.

-Oj przepraszam! Zasnęłam! Co chciałabyś kupić? - zaśmiałam się

-Nic. Jestem nowa tutaj i chciałam się jedynie zaprzyjaźnić. - powiedziałam miłym głosem.

-Nazywam się Eri, a ty? - przechyliłam delikatnie głowę z zastanowienia. Oczy dziewczyny pojaśniały i odpowiedziała mi.

-Jestem Donna! Co lubisz? Znasz się może na kwiatach?

-Hmm nie mam zainteresować i w jakieś tam części znam się na kwiatach. Klara miała duży ogródek z wieloma różnymi kwiatami.

Zaczęła się rozmowa o kwiatach. Rozmawialiśmy które się nam najbardziej podobają.

-A jakie tobie się najbardziej podobają kwiaty? - spytała się mnie Donna

-hmm.... Lubię patrzeć na Windwheel aster.- dziewczyna piskła z zachwytem i już miała coś powiedzieć ale zawołali ją rodzice.

-przepraszam, ale muszę już iść.  Pa Eri miło było cię poznać! - pomachała mi na pożegnanie i podbiegła do swoich rodziców.

Rozmyślałam co mogę robić dalej. Więc postanowiłam pochodzić i pozwiedzać. Monstand nie było jakieś duże, więc się nie bałam, że się gdzieś zgubię. zwiedzanie go nie zajęło mi jakoś długo. Gdy już skończyłam oprowadzanie siebie samej po Monstand postanowiłam pójść pod drzewo gdzie ostatnio bawiłam się z Kaeya i Diluciem. Moja droga pod drzewo nie była prosta. Postanowiłam jeszcze pobiegać po jakiś pagurkach i ogólnie się pobawić. Gdy już dotarłam pod mój cel zauważyłam chłopaków i jakiegoś dorosłego mężczyznę. Po chwili dostrzegłam, że chłopcy walczą ze sobą na drewniane miecze. Ich bronię się od siebie różniły. Kaeya miał standardowy miecz. Lecz miecz Diluca był dużo od niego większy i wyglądał bardziej ciężko. Myślę, że to właśnie jest claymore, o którym Diluc mówił. Gdy widziałam, że mają przerwę podeszłam do nich. Ich trenera? Nie było przy chłopcach, więc mniej się stresowałam.

-Cześć!-krzyknęłam do chłopaków i pomachałam do nich ręką.

Chłopcy odwrócili głowę w moją stronę się uśmiechnęli.

-Cześć Eriii! - krzyknął niebiesko włosy.

Za to Diluc tylko pomachał do mnie ręką.

-Co robicie? Mogę się do was przyłączyć? - zapytałam i usiadłam koło kolegów.

-Hmmm, musiała być zapytać naszego tatę czy możesz - powiedział Diluc.

Gdy już ojciec chłopców wrócił przywitałam się i przestawiłam. Po chwili spytałam się czy mogę też spróbować.

-Jasne! Wybierz sobie broń i myślę, że lepszym przyciwnikiem będzie dla ciebie Kaeya.

Wybrałam standardowo miecz. Widać było, że Kaeya jest ode mnie dużo lepszy. Po 15 minutach próbowaniu pokonać chłopaka Kaeya uderzył mnie swoją bronią w szyję i upadłam.

-Cóż... Nie było, aż tak źle. No może było.  Powinnaś to zrobić tak. - ich ojciec pokazał mi jak powinnam trzymać broń i pokazał jak walczyć.

zaplątanie /// DilucxFemReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz