Prima Aprilis

172 17 48
                                    

To ostatni taki luźny rozdział, bo mam plan na odpierdalanie tutaj. Wreszcie będzie ciekawie, a nie tylko marudzenie jak to Eri źle, bo Diluc ma Donne.

**
Minęło trochę czasu od zaręczyn Diluca z Donną. Od tamtego czasu prawie codziennie się z nim spotykałam. Tu na trening, a tu żeby poprostu pogadać. Oczywiście Donna wyglądała na bardzo niezadowoloną za każdym razem, kiedy widziała, Że Diluc się ze mną żegna.

Cieszyłam się w sumie, że moja i Diluca relacja spowrotem się polepsza.

Spałam jak zawsze w moim domu na materacu, aż nagle poczułam jak ktoś polewa mnie wodą, a następnie posypuję posypką.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą Kaeya i Ventiego.

-PRIMA APRILIS!! - Krzyknęli jednocześnie, a ja myślałam, że ich pozabijam.

-KAEYA! VENTI! - Krzyknęłam na nich i rzuciłam poduszką.

-Aww... Nie złość się siostrzyczko~~- powiedział do mnie Kaeya miłym głosem, podczas tego, kiedy Venti wyjadał mi lodówkę.

-VENTII! - Kolejny raz na niego krzyknęłam, a ten spojrzał na mnie niewinnym wzrokiem. - Ehh.. Idę się umyć..

-Tylko szybko! Bo mamy plany, do których jesteś nam potrzebna.

Tak jak Kaeya mnie poprosił, tak też zrobiłam. Ogarnęłam się w łazience bardzo
szybko. Wzięłam prysznic, umyłam zęby oraz ubrałam szerokie spodnie i jakąś czarną koszulkę.

Wyszłam z łazienki i zauważyłam jak Kaeya próbuje odtrącić Ventiego od mojej lodówki.

-Dobra, jaki jest plan na prima aprilis?-Zapytałam i usiadłam na kanapie. Kaeya usiadł koło mnie, a Venti mu na kolanach. (To tak po przyjacielsku)

-Plan jest prosty. Robisz wodne kulki, Ja je zamrażam i rzucamy nimi Diluca. A Venti będzie pomagał nam w  ucieczce. - Powiedział do mnie Kaeya uśmiechając się.

Wstałam z kanapy i wskazałam na Kaeye Palcem. - GENIUSZ!.

Przybiliśmy żółwika i szybko wszyscy wybiegliśmy z mieszkania.

Gdy już znaleźliśmy Diluca koło jego winiarnii schowaliśmy się do krzaków i zaczęliśmy nasz plan.

Ja zrobiłam kulkę z wody, a Kaeya ją zamroził. Cały proces powtórzyliśmy trzy razy, tak żeby każdy miał kulkę do rzucenia nią w Diluca. Nasze kule nie były całe zamrożone. Były jedynie pokryte cieńkim lodem, żeby przy uderzeniu Diluca rozwaliły się i go zmoczyły.

Schowałam kulę do kieszeni delikatnie i podeszłam do Diluca.

-DZIEŃ DOBRY PANIE DILUC! - Powiedziałam do niego. Ździwił się trochę, że nazwałam go Panem, bo wcześniej ciągle nie używałam tego tytułu.

-Cześć Eri, nie uwierzę Ci niestety, że mój ojciec złamał nogę w tym roku. - powiedział smutno.

-Nie bawię się już w to. Jesteśmy przecież dorośli. - Powiedziałam i przewróciłam oczami. Letko zerknęłam czy Kaeya i Venti są na swoich pozycjach. - Niestety ty też nie możesz za żartować z mojego ojca - Uśmiechnęłam się do niego wesoło.

-PRIMA APRILIS! - krzyknął Venti i rzucił kulą w Diluca, kiedy mężczyzna spojrzał w górę ja i Kaeya zaatakowaliśmy.

-Obiecuję... Ja was kiedyś pozabijam. - Powiedział czerwono włosy i otarł oczy z wody.

Przybiłam z Kaeyą i Ventim piątkę.

-Aw panie Diluc. Niech Pan nie będzie na nas zły. To jest prima aprilis. - Powiedział Kaeya.

-A ja się w to nie bawię, za niedługo będę ojcem.-Powiedział Diluc i spojrzał na nas poważnie.

Spojrzeliśmy w trójkę na niego zaskoczeni, a Kaeya zerknął na mnie żeby zobaczyć moją reakcje.

Nie powiem, tego to się już do końca nie spodziewałam. W tamtym momencie już myślałam, że kompletnie straciłam szansę. Opuściłam głowę i zaczęłam powoli iść, aż w końcu zatrzymał mnie głos Diluca.

-Prima aprilis - Powiedział czerwono Oki, a ja podbiegłam do niego i poczochrałam go agresywnie po głowie.

-Nie strasz! Już myślałam, że będzie powtórka mojego beznadziejnego ojca!- zaśmiałam się, a ten przewrócił oczami.

Ten złapał mnie ręka tak bym nie mogła się ruszać i również zaczął mnie czochrać.

-Długo próbowałem zrobić wysokiego kucyka, a ty mi go psujesz!

Po kilku minutach w końcu mnie zostawił.

-Prima aprilis część druga! - Zmoczyłam mu włosy, a on zszokowany się na mnie spojrzał. - VENTI SZYBKO SUSZYMY JEGO HOT WŁOSY!! - Bard prawie odrazu się mnie posłuchał i je wysuszył.

Kaeya wybuchł śmiechem, a gdy ja zobaczyłam moje dzielo z Ventim popłakałam się. Włosy Diluca nie były teraz tylko rozczochrane. Ale też wyglądał teraz jak owca.

-O Barbatosie! Czy ty to widzisz? - Powiedział Kaeya płacząc z śmiechu  razem ze mną.

-Widzę!- odpowiedział Venti, a nasze śmiechy ucichły. - Znaczy, chciałem powiedzieć, że widzi hehe..-podrapał się nerwowo po głowie.

-Macie. Trzy. Sekundy. Na. Ucieczkę - powiedział Diluc i spojrzał na nas gniewnym spojrzenie. - Raz- zaczął liczyć, a ja razem z moją ekipą zaczęłam uciekać. Gdy Diluc skończył liczyć do trzech zaczął nas gonić.

Postanowiliśmy wybiec z Monstand. Oczywiście, znając moje szczęście wpadłam na listonosza.

-Przepraszam Pana bardzo!

-Ahh.. Nie które rzeczy się nie zmieniają, chociaż już jesteś dorosła. Pamiętam jak byłaś takim małym dzieciaczkiem hahah.-Powiedział, a ja pomogłam mu wstać. - Dobrze, że na mnie wpadłaś, bo oszczędzę nogi i dam Ci list teraz. Jest on z Liyue. - Zaczął grzebać w torbie i po chwili wręczył mi list.

-Dziękuję Panu bardzo. Dowidzenia.

-Dowidzenia.

Gdy odszedł otworzyłam list. Gdy zaczęłam czytać jego zawartość zasłoniłam usta dłonią.

-Eri, co się stało? - Zapytał się zmartwiony Kaeya.

-Mój ojciec żyje.

zaplątanie /// DilucxFemReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz