17

94 8 0
                                    

Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej białą koszule w kwiaty, czarne jeansy i długą wełnianą szarą bluzę, której nawet nie zapinałam. Podeszłam do lustra. Włosy wymagały ewidentnie interwencji grzebienia. Wyglądały jakby jakby piorun w nie strzelił. Rozczesałam je i związałam je na czubku głowy. Z przodu wyciągnęłam dwa kosmyki włosów. Wyglądałam teraz perfekcyjnie. Spora gama rozmiarów w szafie zawsze się przydaje. A jeszcze się wcześniej upierałam, że nigdy mi się to nie przyda.

- Chyba już jestem gotowa.

Już miałam wychodzić, ale instynktownie się wróciłam po nożyk.

- Nie widamomo kiedy możesz się przydać.

Powiedziałam i schowałam go za pasek spodni. Zamknęłam pokuj i podśpiewójąc sobie,, My mader told me" skierowałam się do głównego wejścia do budynku. Czekał już tam na mnie wujek Xavier i odziwo również i Storm, która powinna mieć teraz lekcje. Nie zagłębiałam się w szczegóły.

- Widzę, że twój gość jeszcze nie przybył.

- Powinien zjawić się niebawem. Wyglądasz ślicznie Słońce.

- Dziękuję wujku.

Uśmiechnął się delikatnie na to jak go nazwałam. Chyba sprawiało mu to radość. W końcu mnie wychował i byłam mu za to wdzięczna.

Nie musieliśmy długo czekać. Gość już po 5 minutach zjawił się przy bramie. Wyszliśmy mu na powitanie. Nie widziałam jego twarzy ponieważ miał czarny kapelusz. Dopiero gdy się zbliżył zbladłam. To był ten mężczyzna z moich wizji. Schowałam się odruchowo za profesora.

- Witaj Brandonie. Miło cię widzieć.

- Ciebie również przyjacielu. Witaj Storm. A tam kto się chowa.

- To Rose. Nasza wychowanka i jedna z najlepszych uczennic.

Storm z dumą mnie przedstawiła. Co prawda uczyłam się dość dobrze i nie miałam z tym większych trudności. Nie lubiłam się tym przechwalać.

- Część Rose. Nazywam się Brandon Smis. Nie masz się mnie ci bać.

Wyszłam zza pleców wujka i podałam mu dłoń. Mężczyzna zrobił wielkie oczy, ale szybko się opanował.

- Jestem Rose proszę pana. Miło mi Pana poznać panie Smis.

Nie dałam po sobie poznać, że ten facet może być moim ojciem. Sztucznie się ośmiechnęłam i poszłam za nimi przysłuchując się rozmowie mężczyzn.

- Nasi uczniowie z moją iluzji są bardzo dobrzy. Nitórzy dopiero niedawno nauczyli się je kontrolować a innym sprawia to jeszcze trudność.

- Iluzja to ciężki orzech do zgryzeinia. Wiem ze swojego doświadczenia, że ta umiejętność wymaga dużego skupienia.

Słuchając ich postanowiłam się wtrącić. Chciałam się czegoś dowiedzieć.

- A czy iluzja może tworzyć się wbrew własnej woli?

- Oczywiście, że tak. A czemu pytasz?

- Ciekawość. A i mam jeszcze jedno pytanie jeśli mogę.

- Słucham.

- Czy istnieje możliwość zrobienia na sobie iluzji nieświadomie?

- Jeśli nasza podświadomość uzna to za koniecznie to tak.

- Dziękuję.

Już więcej się nie odzywałam do czasu. Xavier'a i Storm ktoś zawołał i zostałam z nim sama. On spojrzał na mnie.

- Pan też to widział?

Mężczyzna na początku nie widział o co chodzi, ale w porę się zorientował.

- Tak i uwierz mi, że bardzo bym chciał ci wszystko powiedzieć, ale rozmowa tutaj na ten temat może być niestosowna.

- Rozumiem. Twoja wizyta tutaj nie jest przypadkowa,prawda?

-  Masz rację córciu . Szukałem cię latami. Twoja matka sprytnie to zaplanowała.

Naszą rozmowę przerwał dziwny hałas. Odrazu tam pobiegłam a mój nowo odnaleziony ojciec ruszył za mną. Na placu okazało się, że jeden uczeń dostało ataku paniki i stworzył wokół siebie ogromne pole siłowe, które się powoli rozszerzało. Dostrzegłam, że ten sam, który niedawno na mnie wpadł.

Spojrzenie Przeszłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz