21

80 7 0
                                    

Rano obudziło mnie pukanie do drzwi.

- Rose pora wstawać.

- Yhymmm.

Mruknęłam i zaciągnęłam kołdrę na głowe. Łóżeczko było takie cieplutkie i mięciutkie, że wstawanie nie wchodziło w grę.

- Jest już prawie 8. Nie chcesz chyba zaspać na lekcje i to w piątek?

- Yhymmm.

Brak jakiejkolwiek mojej reakcji. Diablo nieco się wkurzył moją niechęcią do wstania. Wpadł na genialny pomysł.

- Logan z Erick'iem się kłucą.

Słysząc to niechętnie otworzyłam oczy.

- Oboje dobrze wiemy, że to nie prawda.

Głośno ziewnęłam i oparłam się na rękach.

- A ty co taka zaspana?

- Chciałam odespać. Zarwanie nockę jak była ta wizytacja przyjaciela profesora. Chcę odespać.

Jeszcze raz ziewnęłam. Jeszcze tak zaspana nie byłam. Zerknełam kątem oka na zegar. 5:30. No i wiadomo czemu. Diablo to zauważył. Wybuchł śmiechem.

- Sory Młoda...ale musiałem.

Padłam na miękkie poduszki z zamiarem ponownego pujścia spać.

- Dobra wstawaj potrzebna jesteś.

- Przyjdź za godzinę. Jest zdecydowanie za wcześnie.

Kurt chyba już nie chciał mnie słuchać i po prostu zarzucił sobie na ramię. Już kilka sekund potem byłam w kuchni. Posadził mnie na blacie.

- Zabierz mnie znowu do mojego pokoju. Ja chce spać.

- Oj nie marudź. Lepiej wstaw wodę na kawę.

- Najpierw to mi powiedz po co mnie tak wcześnie obudziłeś.

- Nie mogłem spać, więc myślałem, że Ty też nie śpisz, a że nie chciało mi się zmieniać planów...

- Dobra rozumiem.

Zeskoczyłam ze stołu i wstawiłam wodę w czajniku elektrycznym. Zasypałam Diablo czarną mocną, a sobie zwykłego Liptona. On w tym samym czasie szykował jakieś śniadanie.

- Rose pomóż.

Odwróciłam się i zastałam obklejonego jajkami przyjaciela. Zdusiłam w sobie śmiech. Chwyciłam ścierkę i ostrożnie go wytarłam.

- Nic nie mów. Wiem jak wyglądam.

Zebrałam potłuczone skorupki i wyżóciłam do kosza.

- Może to ja zrobię śniadanie, ą tobie tylko zostanie zalanie kawy i herbaty.

- Taki układ mi pasuje. Kochana jesteś. Szepnę miłe słówko Storm o tobie.

- Tsa. Masz szczęście, że jestem zaspana. Inaczej to ty byś mi robił śniadanie.

- Dzięki Rose.

Więcej już nie rozmawialiśmy. Postanowiłam zrobić naleśniki z syropem klonowym. Diablo się tylko temu przyglądał i parę razy próbował zabrać parę naleśników, ale powiem, że taśma montażową jest dość mocna.

- Co tu tak pysznie pachnie?

Kiedy nakładałam już ostatniego naleśnika do kuchni wszedł Xavier.

- Naleśniki z syropem klonowym. Świeżo robione. Nasza Rose je zrobiła.

- Tak wcześnie? Jest dopiero 6.

Postawiłam się nie odzywać i jak najciszej potrafiłam wyjść. Nie byłam głodna, więc więcej dla nich. Przemknęłam za plecami Kurt'a i już miałam wychodzić, ale musieli mnie zauważyć.

- Nie zjesz z nami?

- Nie jestem głodna, ale dziękuję za zaproszenie.

Uśmiechnęłam się delikatnie i wszystko byłoby pięknie gdyby nie czyjeś silne ręce unoszące mnie do góry i sadzające na krześle.

- Nie marudź tylko jedz. Po lekcjach zaplanowałem trening, więc musisz mieć siłę.

I on przeciw mnie? To niesprawiedliwe. 3 dorosłych facetów kontra 15 latka. Demokracja jednak ma swoje minusy. Tak, więc nałożyłam sobie parę naleśników i zaczęłam jeść.

- Kurt przypilnuj Rose z jedzeniem. Skoro ma mieć trening to na pusty żełądek ćwiczyć nie należy.

- Jasne. Zajmę się tym. Będę cię tuczyć jak świnie na rzeź.

Ostanie zdanie bardziej powiedział do mnie niż do niego. Może i triszczą się o mnie, ale czasami są zdecydowanie nadopiekuńczy. Są na to dwa wyjąśnienia. Albo są przewrażliweini lub kiedyś coś się stało. Obie wersje brzmią tak samo prawdopodobnie.

Spojrzenie Przeszłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz