Rano obudziło mnie pukanie do drzwi.
- Rose pora wstawać.
- Yhymmm.
Mruknęłam i zaciągnęłam kołdrę na głowe. Łóżeczko było takie cieplutkie i mięciutkie, że wstawanie nie wchodziło w grę.
- Jest już prawie 8. Nie chcesz chyba zaspać na lekcje i to w piątek?
- Yhymmm.
Brak jakiejkolwiek mojej reakcji. Diablo nieco się wkurzył moją niechęcią do wstania. Wpadł na genialny pomysł.
- Logan z Erick'iem się kłucą.
Słysząc to niechętnie otworzyłam oczy.
- Oboje dobrze wiemy, że to nie prawda.
Głośno ziewnęłam i oparłam się na rękach.
- A ty co taka zaspana?
- Chciałam odespać. Zarwanie nockę jak była ta wizytacja przyjaciela profesora. Chcę odespać.
Jeszcze raz ziewnęłam. Jeszcze tak zaspana nie byłam. Zerknełam kątem oka na zegar. 5:30. No i wiadomo czemu. Diablo to zauważył. Wybuchł śmiechem.
- Sory Młoda...ale musiałem.
Padłam na miękkie poduszki z zamiarem ponownego pujścia spać.
- Dobra wstawaj potrzebna jesteś.
- Przyjdź za godzinę. Jest zdecydowanie za wcześnie.
Kurt chyba już nie chciał mnie słuchać i po prostu zarzucił sobie na ramię. Już kilka sekund potem byłam w kuchni. Posadził mnie na blacie.
- Zabierz mnie znowu do mojego pokoju. Ja chce spać.
- Oj nie marudź. Lepiej wstaw wodę na kawę.
- Najpierw to mi powiedz po co mnie tak wcześnie obudziłeś.
- Nie mogłem spać, więc myślałem, że Ty też nie śpisz, a że nie chciało mi się zmieniać planów...
- Dobra rozumiem.
Zeskoczyłam ze stołu i wstawiłam wodę w czajniku elektrycznym. Zasypałam Diablo czarną mocną, a sobie zwykłego Liptona. On w tym samym czasie szykował jakieś śniadanie.
- Rose pomóż.
Odwróciłam się i zastałam obklejonego jajkami przyjaciela. Zdusiłam w sobie śmiech. Chwyciłam ścierkę i ostrożnie go wytarłam.
- Nic nie mów. Wiem jak wyglądam.
Zebrałam potłuczone skorupki i wyżóciłam do kosza.
- Może to ja zrobię śniadanie, ą tobie tylko zostanie zalanie kawy i herbaty.
- Taki układ mi pasuje. Kochana jesteś. Szepnę miłe słówko Storm o tobie.
- Tsa. Masz szczęście, że jestem zaspana. Inaczej to ty byś mi robił śniadanie.
- Dzięki Rose.
Więcej już nie rozmawialiśmy. Postanowiłam zrobić naleśniki z syropem klonowym. Diablo się tylko temu przyglądał i parę razy próbował zabrać parę naleśników, ale powiem, że taśma montażową jest dość mocna.
- Co tu tak pysznie pachnie?
Kiedy nakładałam już ostatniego naleśnika do kuchni wszedł Xavier.
- Naleśniki z syropem klonowym. Świeżo robione. Nasza Rose je zrobiła.
- Tak wcześnie? Jest dopiero 6.
Postawiłam się nie odzywać i jak najciszej potrafiłam wyjść. Nie byłam głodna, więc więcej dla nich. Przemknęłam za plecami Kurt'a i już miałam wychodzić, ale musieli mnie zauważyć.
- Nie zjesz z nami?
- Nie jestem głodna, ale dziękuję za zaproszenie.
Uśmiechnęłam się delikatnie i wszystko byłoby pięknie gdyby nie czyjeś silne ręce unoszące mnie do góry i sadzające na krześle.
- Nie marudź tylko jedz. Po lekcjach zaplanowałem trening, więc musisz mieć siłę.
I on przeciw mnie? To niesprawiedliwe. 3 dorosłych facetów kontra 15 latka. Demokracja jednak ma swoje minusy. Tak, więc nałożyłam sobie parę naleśników i zaczęłam jeść.
- Kurt przypilnuj Rose z jedzeniem. Skoro ma mieć trening to na pusty żełądek ćwiczyć nie należy.
- Jasne. Zajmę się tym. Będę cię tuczyć jak świnie na rzeź.
Ostanie zdanie bardziej powiedział do mnie niż do niego. Może i triszczą się o mnie, ale czasami są zdecydowanie nadopiekuńczy. Są na to dwa wyjąśnienia. Albo są przewrażliweini lub kiedyś coś się stało. Obie wersje brzmią tak samo prawdopodobnie.
CZYTASZ
Spojrzenie Przeszłości
FanfictionMała pożócona dziewczynka o imieniu Rose trafia pod opiekę X-menów. Boi się swojego daru i nie wie jak go wykorzystać. Z pomocą przychodzą jej inni. Jest bardzo nieufna. Pomimo czasu nie zmienia swojego wyglądu. Co to może oznaczać? Czy jej dar ją z...