Snape był na siebie wściekły. Ze wszystkich momentów, ze wszystkich miejsc, akurat teraz musiał utracić kontrolę?! I to przy kim?! Przy Granger! Największej papli jaką znał! Chociaż od czasu jej bezmyślnego małżeństwa już nie. Chociaż tyle dobrego-
Zatrzymał się. Jak mógł tak pomyśleć? Dobrze wiedział jaki jest Gadro i co robi ze swoimi zabawkami. I jakkolwiek denerwująca by niegdyś była, była tylko dzieckiem. I nie powinien nikomu życzyć takiego losu. Patrząc na nią teraz, w życiu nie pomyślałby, że ona i tamto roztrzepane dziecko sprzed lat to ta sama osoba. Westchnął. Byli naprawdę na dobrej drodze w odbudowywaniu jej stabilności psychicznej, ale ten szmaciarz oczywiście musiał sobie o niej przypomnieć. I wysłał za nimi dżina! Skąd on w ogóle wziął dżina?!
To nie najlepsza pora na takie rozmyślania. Gdyby nie fakt, że powiadomił Czarnego Pana o swoim zadaniu, zapewne teraz byłby na zebraniu. Czarny Pan jednak sam nakazał mu zbliżenie się do Granger, więc nakazał mi jak najlepiej wykorzystać te czas.
- Pierdolona wojna i jej fanatycy... - warknął nim nie udał się na dalszy obchód.
Wracając upolował zająca i zebrał zioła, z którymi go przygotuje. Nie ma pojęcia jak długo przyjdzie im zostać w tym lesie. A Granger musi mieć siłę. Jest niezdrowo chuda. Martwi go, że może nie wytrwać pełni. A został im niecały tydzień. Wielkie dzięki Dora, jakby dziewczyna nie była wystarczająco przerażona.
Gdy wrócił. Granger podskoczyła przestraszona, celując w niego różdżką, gotowa w każdej chwili uciec.
- Dobry refleks, ale słaba postawa. - powiedział odkładając oprawionego królika na blat.
Czysty blat. Wnętrze ogólnie było wyczyszczone. Zrobiło się tu trochę przytulniej.
- Posprzątała Pani?
- Chciałam zająć czymś myśli. Przepraszam. - powiedziała nerwowo pocierając ramię.
- Nie ma powodu. Nie zrobiła Pani niczego złego.
- Znalazłam kocioł i gar. Niewiele sztućców nadaje się do użycia. Wszystko niestety jest w okropnej kondycji. - powiedziała biorąc do ręki miedziany widelec w powykręcanymi zębami.
- Nie można się dziwić. To bardzo stara wioska.
Widział, że chciała zapytać ale bała się to zrobić. To już coś. Nie bała się rozmowy z nim. To chyba będzie najlepsze wyjście z tej sytuacji.
- Znalazłem ją jako dziecko.
Spojrzała na niego zaskoczona.
- Jak dobrze wiesz małe dzieci nie kontrolują swojej magii. Ja teleportowałem się do różnych miejsc w domu, bądź okolicy. Tu skończyłem podczas choroby.
- Choroby? - spytała cicho.
Zajął się przygotowywaniem posiłku.
- Ospa wietrzna. Jednak doprowadziła do tego, że zjawiłem się w tej wiosce. Moja matka znalazła mnie pod wieczór, ale do tego czasu zdołałem wyleczyć się ziołami z tych lasów.
- Jako dziecko?
- Tak. Już wtedy pasjonowały mnie rośliny.
Zaciekawiona usiadła na stołku, ale na tyle daleko by zdołała uciec nawet gdy się na nią rzuci. Nadal mu nie ufa.
- Jak Pana znalazła?
- Matki czarownice mają magiczną więź ze swoimi dziećmi i partnerami. Jednak tą między partnerami zawiązuje inny mag, a ta między rodzicem a dzieckiem zawiązuje się w czasie ciąży.
CZYTASZ
Harry Potter: Severus Snape VS Hermione Granger: Who Are You?
FanfictionSzósty rok zapowiadał się tak jak, każdy poprzedni. Do czasu ponownego spotkania Złotego Trio... Jedno słowo...Zdanie w zasadzie... Wystarczyło aby wszyscy zrozumieli jedno... Hermiona Granger, przyjaciółka, siostra, genialne czarownica, wiecznie ws...