1.Początek zagadki.

692 35 1
                                    


Uwaga! Przed przeczytaniem tego rozdziału skonsultuj się  z lekarzem, farmaceutą, psychologiem, patologiem, weterynarzem, pedagogiem szkolnym, bibliotekarką, Dr. Housem, NCIS, FBI, NASA, ONZ, Andrzejem Dudą, sklepikarzem, PPPP (taka partia), klubem AA, KKK, moją siostrą, Putinem, panią z ławeczki w parku, nauczycielem od etyki, katechetą, proboszczem, ojcem rydzykiem, Petru, kasjerką z żabki, dresikiem z osiedla, PZHK (taka organizacja), zakładem pogrzebowym ''Czy to już?'', latającym potworem spaghetti...lub innym bezsensownym autorytetem, gdyż opowiadanie źle odebrane może spowodować dość długo trwający wkurw.

Mimo to zachęcam do czytania i proszę nie szykanować za to co zamierzam zrobić w tym opowiadaniu. W końcu jesteśmy tylko ludźmi...*ekhem*większość*ekhem*

Pozdrawiam

Vaia_ana

* Zaklęcia będą pisane kursywą. W związku z tym, że nie wszystkie istnieją, niektóre wymyślę osobiście.*

/Hermiona POV/

Ogień... To pamiętam najbardziej... najmocniej... najboleśniej... Drugą rzeczą był krzyk moich rodziców. Agoniczny... Pełen bólu, przerażenia, żalu i czegoś czego nie mogę rozpoznać do tej pory. Smutek? Poczucie winy? Nie wiem. Ilekroć odtwarzam w głowie wydarzenia z tamtego dnia, wciąż nie mogę rozpoznać tej dziwnej nuty w ciągnącym się godzinami krzyku moich rodziców. I nagle, jakby za sprawą zaklęcia Silencio wszystko ustało. Krzyk, jęki, płacz. Tak, jakby nie miały one miejsca. Po chwili rozległ się kolejny krzyk. Ten był głośniejszy, bliższy, przepełniony bezsilnością... Moment... A... To mój krzyk. Wyrywam się. Musiało mnie przytrzymać aż czterech śmierciożerców, abym się nie wyrwała.

Po chwili rozlega się stukot obcasów. Łzy pędzą po mojej twarzy niczym rwące potoki. Ktoś chwyta mnie boleśnie za włosy i zmusza do spojrzenia na swoją twarz... Bellatrix Lestrange...

- Nie tak prędko, Szlamciu! To dopiero początek przedstawienia! Nawet nie wiesz jaką mam ochotę się z tobą pobawić, ale niestety nasz Pan rozkazał nam, abyśmy tylko zniszczyli Cię psychicznie. Będziesz na to patrzyła do samego końca. Podobno lubisz muzykę, nagrałam coś specjalnie dla ciebie! - zawołała po czym zamachnęła różdżką.

Po chwili wokół nas zaczęły rozbrzmiewać zapętlone nagranie wrzasku moich rodziców. Zaczęłam w panice kręcić głową.

- NIE!!! WYŁĄCZ TO! WYŁĄCZ!!! - zawyłam.

- Czemu? Nie lubisz muzyki? A może za cicho? - zaśmiała się, podgłaśniając dźwięk.

Niestety to był dopiero początek. Później zmuszono mnie, bym patrzyła jak pastwią się nad ciałami moich rodziców. Obdarli ich ze skóry, którą rozwiesili na ścianach niczym trofea myśliwskie. Potem odcięli ogromne płaty mięsa z nóg mojego ojca i matki, po czym pokrojone w małą kosteczkę postawiono przede mną w dużej misie niczym dla psa. Przerażona spojrzałam na Bellatrix.

- JEDZ! - zawołała.

- NIGDY!!! - wrzasnęłam.

Wtedy ona razem z resztą po kolei rzucała na mnie zaklęcie ''Wielkiego Głodu - Magna Fame''. Mimo to się opierałam. Niczym mantrę, w głowie powtarzałam sobie, że to moi rodzice. W miarę działało do momentu, w którym nie polała mięsa eliksirem o bardzo apetycznym zapachu. Mimo oporów mózgu, moje ciało powoli pochyliło się nad misą i zaczęło pochłaniać zawartość misy.

Gdy skończyłam wylizywać misę z resztek, dotarło do mnie co właśnie zrobiłam. Dostałam odruchu wymiotnego. Niestety Bellatrix zatkała mi usta dłonią.

- Nie, nie, nie! Nie możesz zwymiotować! Dopiero co zjadłaś! Jeśli zwrócisz, będziemy musieli to powtórzyć, ale tym razem bez eliksiru zapachowego.

Spojrzałam na nią opętańczym wzrokiem. Myśli rozsadzały mi głowę. Zjadłam mięso człowieka. Własnych rodziców! Stałam się zwierzęciem! Nawet gorzej.

- Zabijcie mnie... -  wybłagałam.

- Oj, Szlamciu - powiedziała łapiąc mnie za twarz - Większą satysfakcję sprawisz nam, gdy będziesz żyła ze świadomością tego, co zrobiłaś. - powiedziała.

Wstała po czym wyczarowała sznur, którym unieruchomiła mnie pod ścianą. Później wraz z innymi ruszyła do wyjścia, ale tuż przed tym machnęła różdżką i wypluła zaklęcie.

- Fera Canibus!

- NIE!!! - zawołałam próbując rzucić się na drogę sfory dzikich psów, ale sznury przytrzymały mnie przy ścianie. Patrzyłam bezsilnie na ciała rodziców rozszarpywane przez bandę zawszonych kundli. Łzy znów spłynęły po mojej twarzy. Zgięłam się w pół i wrzasnęłam na całe gardło. Tuż po tym cały dom stanął w płomieniach.

Sznury, które wpijały się w moje ciało spłonęły tak jak psy. Ich skowyt był niczym w porównaniu do mojego. Nie ruszyłam się. Chciałam zginąć. Pozwoliłam aby płomienie pochłonęły mnie razem z domem i rodzicami... a raczej tym co z nich zostało.

Ale los chyba naprawdę mnie nienawidzi...

Zbudziłam się w zgliszczach domu, cała w sadzy i w resztkach spalonych ubrań. Rozejrzałam się zdezorientowana. Dlaczego? Od pierwszego roku w Hogwarcie śmierć ścigała mnie na każdym kroku, a akurat teraz gdy chciałam, aby mnie zabrała, ta mnie zlała.

Po domu moich rodziców nie zostało nic prócz kupy spalonych desek i paru ceglanych filarów. Spojrzałam w niebo. Czarne chmury przyniosły ze sobą burzę. Czy może być jeszcze gorzej?! Spojrzałam na złamaną różdżkę przed sobą. Ta... Może.

Tamtego dnia umarłam razem z moimi rodzicami. Hermiona Granger. Najzdolniejsza czarownica od czasów Roveny Ravenclaw. Przyjaciółka Harrego Pottera i Rona Weasleya. Wsparcie. ''Mózg'' Złotego Trio... nie istnieje.

Harry Potter: Severus Snape VS Hermione Granger: Who Are You?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz