Akt I: Rozdział 11: "Ponowne spotkanie"

743 59 158
                                    

   Między Paimon a Aetherem pojawiło się coś czarnego, co zaczęło na nich syczeć. Nie miało to jednak ani oczu, ani ust, ani ludzkiej sylwetki. Zdezorientowany blondyn nawet nie wstając cofnął się do tyłu i widząc, że dziwna kreatura zmierza w jego stronę chłopak wyjął swój miecz z pochwy.

 Istota jednak była szybsza i zaatakowała jako pierwsza. Aether zasłonił twarz przedramieniem, aby chociaż w minimalnym stopniu zmniejszyć obrażenia, jednak jak się okazało do zamierzonej ofensywy nie doszło. 

 Rozległ się dźwięk zgrzytu stali. Podróżnik niepewnie odsłonił oczy, dzięki czemu ujrzał niewysokiego chłopaka z turkusową maską na twarzy. Jego włócznia była wbita w czarne cielsko, które prędko odpuściło sobie dalsze atakowanie i wycofało się. 

 Jednak definitywnie nie był koniec. 

 Osoba, która obroniła Aethera spojrzała na blondyna kątem oka, po czym znów musiała zwrócić swoją uwagę na to, co działo się przed nią. 

 Oczom dwójki chłopaków ukazała się kolejna sylwetka - tym razem należała ona do kogoś znacznie wyższego. Oczy tej osoby świeciły delikatnym złotym blaskiem tak samo jak symbole na jej ramionach. Końcówki włosów nieznajomego były nieco rudawe i również wydawały się jaśnieć lekkim błyskiem. 

 - Gdzie jest? 

 Mężczyzna podszedł do chłopaka, który we włosach także miał świecące pasemko. Było ono jednak, tak jak jego maska, turkusowe.

 - Nie mam pojęcia, aczkolwiek raczej nie jest daleko... 

 Obydwoje zaczęli się rozglądać. Wyglądało na to, że nie przykuwali większej uwagi do Aethera, więc blondyn powoli zaczął się powoli wycofywać. Udało mu się wstać i po cichu pokierować się w stronę jaskini, w której był Childe. Podróżnik nie miał pojęcia co się stało z Paimon i gdzie była, ale teraz zależało mu na tym, aby jak najprędzej zawołać Tartaglię. Być może razem rozprawili by się z tą dziwną, czarną istotą. Jednak...

 Aether obejrzał się na tajemniczą dwójkę. 

 Wyglądało na to, że oni też próbowali dopaść temtego dziwnego osobnika. 

 Wtedy blondyn nagle na coś wpadł. Chłopak gwałtownie odskoczył wyjmując swój miecz i przystawiając go do rzeczy, na którą natrafił.

 Cóż, nie była to jednak rzecz. 

 - A tobie co odjebało? - syknął Childe w ostatniej chwili unikając ostrza. 

 - Co ty tu... - zaczął Aether i opuścił miecz. - Zresztą nieważne. Chyba mamy poważniejszy problem.

 - Czyli dobrze to wywnioskowałem po tamtym hałasie? 

 - Na to wygląda. 

 Obydwoje spojrzeli w stronę, z której przyszedł Aether. Ku zdziwieniu blondyna nie było tam zupełnie nikogo. Tartaglia, mimo chwilowego zawahania westchnął i poszedł w tamtą stronę. Ciemności jak ciemności, jednak Childe'owi wydawały się... bardziej mroczne niż zazwyczaj. Kiedy chłopak wymijał Aethera, blondyn powiedział:

 - Poczekaj.

 Jednak Tartaglia go nie posłuchał. Gestem nakazał chłopakowi ciszę, po czym poszedł dalej.

Podróżnik niepewnie patrzył na poczynania wyższego. Jednakże nie zamierzał dołączać do Childe'a. W końcu to co robił Tartaglia było dość ryzykowne i jeśli coś by się stało Aether mógł go zawsze...

 Wtedy rozległ się syk. Podróżnik, wiedząc co wydaje ten dźwięk dźwięk w porę zareagował i odsunął się dziwnej kreaturze z drogi.

 - Uważaj! - krzyknął krzyknął w stronę rudowłosego.

"Tsaritsa" - Zhongli x ChildeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz