Jedynie odgłosy burzy i deszczu przecinały milczenie.
Aether nie tracił czujności ani na chwilę. Nawet najmniejszy szelest sprawiał, że blondyn omal nie wyskakiwał ze skóry. Coraz bardziej zbliżał się do obozowiska Kujou, w którym stacjonowali żołnierze, jednakże jego obawą nie byli inni ludzie, a raczej ich całkowity brak. Nigdzie nie słyszał żadnych głosów ani chociażby kroków, które mogłyby świadczyć, że ktoś tu jeszcze jest. Niestety, im bliżej był, tym otoczenie stawało się cichsze.
Kiedy Aether przekroczył bramy obozowiska jedynym nowym odgłosem stał się zgrzyt drewnianych elementów oraz szelest flag powiewających na wietrze. Z początku nic nie wydawało się tutaj odstawać od normy, aż blondyn spostrzegł szkarłatną plamę znajdującą się na ścianie jednego z budynków oraz martwe ciała żołnierzy. „Gdyby Paimon tu była…”, pomyślał podróżnik. Mimo wszystko, kiedy jej zabrakło, Aether zauważył jak bardzo zdążył się do niej przywiązać. Dzięki tej małej, czasem irytującej, istocie było mu raźniej; zapewne gdyby teraz była tutaj z nim czułby się znacznie pewniej.
— Pomocy…!
Blondyn gwałtownie wyciągnął miecz i odwrócił się w stronę, z której dobiegł go głos. Po jego plecach przeleciały ciarki, „Kto to był, skoro są tu same trupy?", pomyślał. Jego tętno uspokoiło się dopiero po chwili, kiedy zobaczył na ziemi jednego z żołnierzy, który wpatrywał się w niego błagalnym wzrokiem. Aether powoli schował ostrze i podszedł do niego, zachowując bezpieczną odległość.
— Co tu się stało? — zapytał, wyraźnie dając znać, że nie zamierzał pomóc temu mężczyźnie. Ci żołnierze próbowali ich wcześniej zabić, więc litość nie przychodziła blondynowi zbyt łatwo.
— Ktoś tu był… — wysapał żołnierz. Był ciężko ranny, cudem nie był jeszcze martwy. — Jakiś człowiek… Nawet nie mieliśmy szansy się obronić…
Te słowa zainteresowały Aethera.
— Zabił aż tylu żołnierzy w pojedynkę?
Mężczyzna skinął głową.
— Nie zdążyliśmy nawet wyciągnąć broni…
— Jak wyglądał?
Gdzieś w oddali w ziemię uderzył piorun, sprawiając, że chwilowo wszystkie martwe ciała stały się bardziej widoczne. Było ich naprawdę wiele, podróżnikowi było ciężko uwierzyć, że dokonał tego jeden człowiek. Jednakże nauczony doświadczeniem nie wykluczał tej opcji…
— Nie widziałem go dokładnie — wydusił z siebie żołnierz. — Miał na sobie czarną pelerynę…
„Czarną pelerynę…”, przebiegło Aetherowi przez myśl. Chociaż nie miał takiej pewności, podróżnik od razu wywnioskował, że mógł być to mężczyzna, którego szukał. Wtedy pojawił się jeden wniosek: skoro jeden z żołnierzy jeszcze żył, cała ta rzeź musiała odbyć się nie tak dawno…
Sprawca nie mógł być daleko.
— Gdzie on teraz jest?
Wojownik uniósł drżącą rękę i wskazał palcem w stronę wyspy Narukami. Blondyn mógł się jedynie zastanawiać, czy zadrżał przez chłód, czy też przez myśl, że tak niebezpieczny człowiek właśnie zmierzał w stronę bardzo zaludnionego miasta.
— Błagam… Zabij mnie…
Aether przeniósł wzrok na żołnierza, który najwyraźniej był już zbyt zmęczony powolną śmiercią. Nie mógł już złapać oddechu, nawet nie próbował tego robić.
— Niech będzie.
Była to zaledwie chwila. Miecz Aethera ociekał krwią, zaś leżący mężczyzna zupełnie przestał się ruszać. Jednak nie to zaprzątało w tej chwili głowę chłopaka - najchętniej od razu ruszyłby za tamtym mężczyzną, jednak najpierw musiał odnaleźć Paimon. Mógł się jedynie modlić o to, by żołnierze w Inazumie City poradzili sobie z tym facetem. „Być może jedynie oddziały z Kannazuki nie były aż tak wykwalifikowane”, łudził się.
CZYTASZ
"Tsaritsa" - Zhongli x Childe
FanfictionNa jednej z misji Childe spotyka osobę, która ma odmienić wiele rzeczy w jego życiu - Zhongliego. Chociaż mimo trudnych początków i dość dziwnych okoliczności w jakich spotykają się później udaje im się zaprzyjaźnić. I Tartaglia, i Zhongli dzięki pr...