//już na wstępie informuję, że cały ten rozdział to retrospekcja
Chciałam również dodać, że nie znalazłam zbyt dużo informacji na temat wojny archonów, więc proszę nie brać tego rozdziału jako wiarygodne źródło informacji XD
Bo jak czegoś nie wiem, to sobie dopiszę, jak coś mi nie pasuje do fabuły to zmieniam prawdziwy przebieg wydarzeń więc cóż
!TW: KREW, ŚMIERĆ, WOJNA!
Jak ktoś nie lubi to proszę nie czytać.
***
Wojna Archonów.
Jedno z największych i najbardziej brutalnych pól walki jakie kiedykolwiek znajdowało się w Teyvacie.
O co toczył się ten spór?
Oczywiście, że o miejsce w Celestii.
Nikt z nich nie patrzył ani nie zastanawiał się, czym tak naprawdę ów Celestia była - po prostu obiecano im, że ci, którzy okażą się najsilniejsi będą szczęśliwi.
Wyglądało na to, że nikt nie spodziewał się, że droga do szczęścia będzie pełna cierpień, łez, krwi oraz brutalności.
No, chyba że taki był zamysł.
Ginęli Bogowie, ginęli ludzie, ginęła fauna i flora.
Wszystko stawało w płomieniach, albo było zalewane ogromnymi tsunami.
Większość uczestników tych walk nie mogła się pozbyć okrutnych obrazów sprzed swoich oczu ilekroć odpoczywali. Nawet niektórzy najwięksi zbrodniarze tamtej wojny mieli tych wizji dość. Chcieli od nich uciec, zawsze kiedy schodzili z pola walki chcieli umyć od tego ręce, udać, że nic się nie stało. Jednak było to niemożliwe - im więcej zabijano, tym sumienie stawało się coraz bardziej ciężkie.
Oczywiście byli też tacy, którzy zupełnie nie mieli litości. Ani sumienia. Ani serca. A przynajmniej tak się wydawało.
Krzyk.
Krew.
Odcięte głowy.
Wyrywane kończyny.
Płonące ciała.
Z jakiegoś powodu ten widok wcale go nie przerażał. Nie było mu żal ludzi, istot i Bogów, którym odbierał życie.
Były to po prostu kolejne, puste ciała.
Wszystko ma swój koniec. Nikt nie może być wieczny. Więc, czego niby miałby żałować?
- Znów zasnąłeś, Morax.
Kobiecy głos przywrócił go do obecnie trwającej chwili. Kiedy Rex Lapis otworzył oczy ujrzał nad sobą rozgwieżdżone niebo.
No tak, on oraz Guizhong zawsze przychodzili na tą polanę po zakończonych walkach. Było to spokojne miejsce, oddalone od zgiełku wojny. Jedyne, co przerywało ciszę to cykanie świerszczy oraz lekki powiew wiatru.
Jakim cudem wśród pola bitwy to miejsce było nienaruszone?
Guizhong od zawsze powtarzała, że to dar.
- Nie spałem, po prostu myślałem...
Kobieta spojrzała na niego pytająco.
- Znów o wojnie?
Zapadła cisza.
- Im więcej będę o tym myślał, tym lepiej dla wszystkich.
Guizhong ciężko westchnęła.
CZYTASZ
"Tsaritsa" - Zhongli x Childe
FanfictionNa jednej z misji Childe spotyka osobę, która ma odmienić wiele rzeczy w jego życiu - Zhongliego. Chociaż mimo trudnych początków i dość dziwnych okoliczności w jakich spotykają się później udaje im się zaprzyjaźnić. I Tartaglia, i Zhongli dzięki pr...