O dziwo, Inazuma wydawała się być bardzo ładna.
Z opisów jakie dotychczas słyszał Aether wyobrażał sobie to miejsce jako wzgórza otoczone mgłą, na których nie znajdowało się nic oprócz pojedynczych drzew i na wpół-opuszczonych domów.
Kiedy blondyn znalazł się w porcie Ritou bez wątpienia był w lekkim szoku - dookoła niego było masę kolorów, co tylko uwydatniało zachodzące słońce. Zdecydowanie można było powiedzieć, że było tu nawet ładniej niż w Liyue.
- Paimon nigdy nie spodziewałaby się czegoś takiego... - mruknęła dziewczyna z zachwytem.
Jedynie Zhongli wydawał się być obojętny co do tego wszystkiego - jednak trudno było mu się dziwić, bywał tu już nie raz i zapewne miał nienajciekawsze wspomnienia związane z tym miejscem.
- Od teraz już nie możecie na mnie polegać - rzekła ni stąd ni z owąd Beidou, zachodząc trójkę od tyłu. - Jednak, jest ktoś kto przejmie po mnie pałeczkę.
- Nie spóźniłem się?
Oczom wszystkich ukazał się na oko dwudziestopięcioletni chłopak, sprawiający wrażenie osoby, która jest bardzo sprytna, a wręcz przebiegła. Prawdopodobnie gdyby nie jego przyjazny uśmiech Aether i Paimon uznaliby go za kogoś pokroju Kaeyi...
- Przyszedłeś w samą porę, Thoma - Beidou uśmiechnęła się w stronę przybysza. - Jestem pewna, że pomożesz się wydostać tej trójce z Ritou, prawda?
- Cóż, ma się znajomości tu i tam...
- Świetnie! - rzekła zadowolona piratka i odwróciła się. - A więc powodzenia w dalszej drodze!
Po tym kobieta oddaliła się, wracając na pokład Cruxa.
- Phi, nawet się dobrze nie pożegnała - powiedziała rozczarowana Paimon.
- Według umowy miała nas tu tylko zawieźć, nic więcej - odparł Zhongli.
- Jestem Thoma - przedstawił się nagle chłopak stojący naprzeciw trójki i wyciągnął rękę w geście przywitania.
Jego dłoń uścisnął jedynie Aether; Paimon była zbyt skupiona na otoczeniu, a Zhongli nie chciał się zbytnio spoufalać. W obecnej sytuacji wolał on pozostać niezauważony, w końcu miał cel, który musiał być zrealizowany w jak największej tajemnicy. Kto wie gdzie i w którym momencie może zechcieć odebrać Łzę Orobashiego...
- W pierwszej kolejności trzeba skołować wam dokumenty - mówił Thoma - Bez tego nie opuścicie Ritou.
- Paimon jeszcze nie spotkała się z czymś takim... - mruknęła dziewczyna.
- Cóż, wcześniej nie było tu takiego rygoru - odpowiedział chłopak - A to wszystko przez jedną osobę...
Dalej Zhongli nie wnikał już w monolog - mieć ciężko było się domyślić o kim opowiadał im Thoma. Kiedy były Archon patrzył na niego, widział w nim kogoś, kogo dobrze znał.
Wtem mężczyzna poczuł na sobie czyiś wzrok.
Nie należał on jednak do przechodniów, którzy przyglądali się przybyszom, to spojrzenie odstawało od reszty. Było wypełnione zawziętością, o ile nie wrogością.
Zhongli odwrócił głowę w prawo i z daleka zobaczył znajomą mu sylwetkę...
Wyglądało na to, że oko chłopaka wciąż się nie zagoiło, ponieważ była na nim opaska - mimo tego ubytku, to jego drugie, sprawne oko, wręcz przeszywało byłego Archona na wylot.
Mężczyzna przez chwilę nie mógł uwierzyć, że widzi TUTAJ Tartaglię.
Ich spojrzenia spotkały się tylko na chwilę, jednak Zhongli zdążył zauważyć, że Childe wyraźnie nie jest zadowolony z tego, że znów widzi go na oczy.
CZYTASZ
"Tsaritsa" - Zhongli x Childe
FanficNa jednej z misji Childe spotyka osobę, która ma odmienić wiele rzeczy w jego życiu - Zhongliego. Chociaż mimo trudnych początków i dość dziwnych okoliczności w jakich spotykają się później udaje im się zaprzyjaźnić. I Tartaglia, i Zhongli dzięki pr...