Akt II: Rozdział 24: "Mikage"

494 41 166
                                    

  Wybiła piętnasta.

  Czwórka była gotowa do drogi; w herbaciarni Komore panowała całkowita cisza, jedynie Thoma w milczeniu pokazał, że trzyma kciuki.

Drzwi otworzyły się z lekkim zgrzytem, jako pierwszy szedł Childe. Ostrożnie wyjrzał na zewnątrz, a gdy nikogo nie zobaczył dał znak, że można ruszać.

  Wszyscy przemieszczali się najdyskretniej jak tylko mogli. Deszcz przestał już padać, chociaż z nieba wciąż nie schodziły ciemne chmury. Wiał nieprzyjemny wiatr, który poruszając liśćmi co jakiś czas omal nie wprawiał "uciekinierów" w zawał serca.

  Chociaż czasem czwórka musiała się zatrzymać to jak na godzinę policyjną i tak było bardzo spokojnie. Wręcz za spokojnie...

Kiedy Childe wyjrzał zza następnego zakrętu ujrzał dwójkę strażników. Oboje bacznie rozglądali się dookoła, jednak z jakiegoś powodu w ogóle nie zauważyli Tartagli ostrożnie wychylającego się zza rogu.

Chłopak lekko zmarszczył brwi. Zachowanie strażników było dość podejrzane, błękitnooki nie dowierzał, że go nie spostrzegli. Kątem oka chłopak spojrzał na resztę, która czekała na jego znak. Jego wzrok przekierował się na woreczek, który miał przy sobie Zhongli. Łza znajdowała się właśnie tam.

- I co? - zapytała półgłosem Paimon.

Tartaglia jeszcze raz popatrzył na strażników.

  "A co jeśli przeprowadzić by pewien eksperyment?"

Jeśli wybuchło by zamieszanie, zabranie Łzy Orobashiego powinno stać się prostsze...

  Childe wychylił się nieco bardziej, tym samym narażając się na to, że strażnicy go spostrzegą.

- O cholera, widzą nas! - rzucił w stronę kompanów z udawanym zmartwieniem.

Strażnicy w rzeczywistości dopiero teraz odkręcili głowy w jego stronę, jednak po chwili ponownie odwrócili się tyłem.

"Kurwa, o co chodzi-"

W tej chwili Childe zrozumiał.

Chłopak w ostatniej chwili odskoczył w stronę Aethera, Paimon i Zhongliego, którzy już chwilę temu zerwali się na równe nogi. W betonową płytę, na której wcześniej kucał błękitnooki wbiło się parę strzał.

  Polowali na nich już od początku.

  Wszyscy rzucili się pędem przed siebie. Nie zważali na strażników, którzy cały czas skądś w nich strzelali, ani na pogoń, jaka za nimi ruszyła - zmierzali w stronę Amakane, na której według Thomy powinna znajdować się łódź. Oprócz tego, że ucieczka sama w sobie była ryzykowna, to w tej chwili dochodziło kolejne niebezpieczeństwo - nie było gwarancji, że łódź na pewno tam będzie, ani że będzie nadawać się do użytku.

Jeśli jednak szczęście dopisałoby bohaterom oznaczałoby to, że z pomocą tej łodzi mogliby dopłynąć jedynie do Kannazuki i nie dalej - sprzęt był podobno już bardzo stary i nikt się nim nie zajmował.
 
Jakby tych zmartwień było mało Childe poczuł, że nie może już dłużej biec. Nieprzyjemne uczucie spowodowane poruszeniem ran mocno go dotknęło. Chłopak znacznie zwolnił, gdy tylko uzmysłowił sobie, że bandaż na jego ramieniu ponownie stał się wilgotny.

- Tartaglia, szybko! - krzyknął Aether, który zaczął wyprzedzać rudowłosego.

- Myślisz, że robię to specjalnie?! - odwarknął Childe. "Przeklęte rany", pomyślał. Wiedział, że musi postarać się o przejęcie Łzy.

  Zhongli, który dotychczas trzymał się z tyłu podbiegł do dwójki i pospiesznie rzucił:

- Zajmę ich chwilowo i do was dołączę!

"Tsaritsa" - Zhongli x ChildeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz