10 rozdział ♡

955 38 9
                                    

Byłem w całym czarnym miejscu.  Nad głową miałem białe światło jakby z lampy.
-Czy ja umarłem?- Zapytałem samego siebie a moje pytanie zbiło się z echem.
Poczułem że się unosze i wtedy usłyszałem piszczenie....

To było piszczenie maszyny . Obudziłem się w szpitalu,  jakaś pielęgniarka podeszła do mnie.
- O mój Boże w idealnej chwili się wybudziłeś chłopcze!- Oznajmiła z łzami w oczach .
- Wybudziłem z czego?- Byłem zakłopotany.
- Z 2 letniej śpiączki kochanieńki- Spojrzała na mnie zmieszana.
Z 2 letniej... Śpiączki ?
To niemożliwe...
Obok mojego łóżka leżały misie i jakieś listy wziąłem ostatni w czarnej kopercie.
                                                  16 grudnia
                               Ikaru
Boję się umrzeć bo wiem że jesteś bardzo osłabiony i możesz zostawić wszystkich którzy cie tu kochają, jednak muszę to zrobić bo nie mam wyboru . Dziękuję że cię poznałem i mogłem się w tobie zakochać. Chcę abyś wiedział że wtedy gdy weszłeś do tego pokoju ja byłem pijany i wiem że to mnie nie usprawiedliwia ale każdy popełnia błędy prawda? Byłem cholernie głupi i zaślepiony a teraz nie mam jak tego zmienić . Mój brat się tobą zaopiekuje a ja? No cóż moja dusza zawsze będzie przy tobie.
Kocham cie.
                                                Twój Haru

Zamarłem. Moje serce waliło jak szalone , miałem nogi jak z waty a ręcę mi się strasznie telepały .
-Który dzisiaj grudnia?... - Zapytałem pielęgniarki z nadzieją.
- 23 Kochanieńki- Odrzekła.
Zacząłem płakać i przepłakałem tak z 2 godziny dopóki usnąłem. Gdy znów otworzyłem oczy był koło mnie Takeru.
-Takeru...- Szepnąłem a łzy same mi napływały do oczu. Blondyn przytulił mnie mocno i głaskał po głowie.
-Czy...Czy to prawda?- głos mi się łamał i całe moje ciało robiło się zimne z nerwów.
- Czy on nie żyje?!..- Krzyknąłem zdesperwowany .
-Tak to prawda- Westchnął.
Dopiero poczułem jak wszystkie moje nerwy się uspokajają a w głowie i sercu zostaję pustka. Takeru podniósł mnie I usiadł na szpitalnym łóżku ze mną na kolanach aby mnie uspokoić. Spoglądałem w okno , właśnie padał śnieg pięknie wyglądały w nim drzewa i niektóre kwiatki .
Na gałązce drzewa siedziały dwa ptaszki.
Oba niebieskie . Jednak po chwili jeden odleciał zostawiając drugiego samego a ten drugi dosiadł się obok zielonego ptaszka. Oboje odlecieli a gałązka została pusta...

Minął tydzień od mojego wybudzenia. Miałem wyjść ze szpitala i pojechać z Takeru do innego domu niż wcześniej bo blondyn sprzedał starą willę.
Pakowałem swoje rzeczy ale nie potrafiłem zabrać rzeczy które dał mi Haru oprócz jednego wspólnego zdjęcia i jakiegoś misia. Listy wyrzuciłem z bólem do szpitalnego kosza . Sam musiałem po tym brać leki na depresję.
Wziąłem plecak i wyszłem ze szpitala.  Na parkingu czekał na mnie uśmiechnięty Takeru. Niestety nie potrafiłem odwzajemnić tego gestu. Wsiadłem do Mercedesa i usiadłem obok kierowcy.
Gdy blondyn włączył silnik , spojrzałem ostatni raz na szpital . Ostatnie miejsce w którym odwiedzał mnie Haru , przynajmniej tak słyszałem. Na tą myśl się rozpłakałem . Mój przyjaciel położył rękę na moim kolanie i się uśmiechnął.
- Będzie dobrze Ikaru zaufaj mi - Oznajmił a po chwili dodał - Zaczynasz nowe życie - Jego głos ,,rozmyślał" nad tym zdaniem.
Wziąłem słuchawki z swojej torby i zacząłem słuchać muzyki . Po 30 minutach męczącej drogi dotarliśmy na miejsce. Był to zwykły dom 2 piętrowy.
Ale on był umiejscowiony gdzieś gdzie było bardzo malutko sąsiednich domów tylko 3.
Znowu potrzebowałem się do kogoś przytulić więc podeszłem do Takeru który trzymał moją torbę i się w niego wtuliłem.

(Cóż ten rozdział był trochę
przygnębiający według mnie a według was?♡)                    

Chance or Madness? (Yaoi) 16+ (Uwaga : Cringe)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz