- I co, to tutaj mamy się z nim spotkać? - spytał Hawks, spoglądając na pomieszczenie, do którego Dabi go prowadził. Wyglądało jak jakiś stary magazyn. Bardzo stary. Było całe zarośnięte...czymś, w wielu oknach zamiast szyb były deski, a drzwi...drzwi w ogóle nie było. - To jest właśnie ta słynna siedziba Ligi Złoczyńców? - dodał.
- Spodziewałeś się, że od razu zaprowadzę cię prosto do naszej głównej kwatery? - spytał Dabi, spoglądając przez ramię na Hawksa.
- Nie ufasz mi nadal? Po tym wszystkim, co zrobiłem? - spytał bohater. Dabi na powrót odwrócił się i skupił wzrok na tym, co widział przed sobą.
- W zasadzie to niewiele zrobiłeś - odparł. Doszli do wejścia. Dabi wszedł do środka, a Hawks tuż za nim. Złoczyńca od razu skierował się do korytarza po prawej, bohater udał się więc za nim.
- To wszystko to według ciebie nadal za mało, żeby dowieźć swojej lojalności? Zgodziłem się na atak twojego Nomu i zorganizowałem wszystko tak jak chciałeś - powiedział bohater.
- I przy okazji sprowadziłeś obecnego bohatera numer jeden - odparł Dabi, nawet nie patrząc na bohatera.
- Chciałeś w miarę silnego bohatera - przypomniał mu jego rozmówca.
- "W miarę silny" nie znaczy "najsilniejszy z obecnie pracujących bohaterów" - odparł Dabi. - Poza tym - kontynuował. - Nikt nie zginął - dodał.
- Mówiłem ci już, muszę zachowywać pozory. Nikt nie może zacząć podejrzewać, że jestem po waszej stronie, jeśli mam dla was być dobrym informatorem - powiedział bohater.
- Mogłeś się po prostu aż tak nie starać. Jedna czy dwie ofiary nie pozbawiłyby cię dobrego imienia jako bohatera. W końcu bohaterowie nie są idealni, prawda? - spytał Dabi, ponownie spoglądając na swojego rozmówcę.
- Nie są, ale zawsze dają z siebie wszystko - odparł bohater. Dabi odwrócił od niego wzrok. Wzruszył ramionami.
- Czy naprawdę ktoś analizowałby, czy byłbyś w stanie uratować tę jedną czy dwie osoby więcej, gdybyś się bardziej postarał? Przecież walczyłeś, to normalne, że mógłbyś nie dać rady wyrobić się ze wszystkim. Nie jesteś idealny, żaden bohater nie jest - stwierdził Dabi.
- To prawda, ale mógłbyś się zdziwić. Społeczeństwo zawsze uważnie patrzy na ręce bohaterom - odparł Hawks. Społeczeństwo zawsze patrzy uważnie na ręce bohaterom? Którym? Może tym, którzy niszczą i katują własne rodziny? Co ty na to, Hawks? Co, gdybym ci powiedział, że najlepsi z bohaterów wcale nie są tacy dobrzy? Obecny numer jeden... dopuścił się okropnych czynów. A ty? Obecny numer dwa? Co, może jesteś lepszy od nas? Pozwoliłeś na atak Nomu. Fakt, umawialiśmy się, że Nomu zaatakuje w odosobnionym miejscu, nie w środku miasta, ale co to za różnica? I tak ktoś mógł zginąć. Jesteś bohaterem, a mimo to zaryzykowałeś życie niewinnych? Mówisz, że wierzysz w nasze idee... Więc dla własnych idei zaryzykowałeś życiem innych? Nie jesteś bohaterem. Nikt z was nie jest - pomyślał Dabi. Nie powiedział jednak tego na głos. \
Na jakiś czas zapanowała między nimi cisza. Dabi analizował własne myśli, zastanawiając się, jak przy okazji może odpowiedzieć bohaterowi. Tak, żeby wbić mu szpilę, ale nie zniechęcić go do siebie za bardzo. W końcu chciał wykorzystać Hawksa, zrobić z niego dobry użytek dla własnych celów, więc musiał na razie przynajmniej go tolerować i mieć z nim w miarę dobre stosunki.
- Społeczeństwo... to idioci - powiedział wreszcie cicho czarnowłosy. Hawks przyjrzał mu się uważnie, czekając na ciąg dalszy jego wypowiedzi. Dabi schował ręce w kieszeni swojego płaszcza. Nagle zatrzymał się na środku pomieszczenia.
CZYTASZ
Uskrzydlona miłość spala mnie od środka [Hawks x Dabi]
FanficDwie zranione dusze. Każdy z nich do tej pory dystansował się od innych ludzi, od świata. Wokół siebie wznieśli obronne mury i nikogo nie dopuszczali blisko. Jednak gdy ta dwójka się spotyka, burzą nawzajem swoje obronne mury. Zaczyna się dziać coś...