Gdy położył się do łóżka, zmęczony, marząc tylko o tym, żeby szybko zasnąć, odkrył, że nie może spać. I, o dziwo, myślał o... Hawksie. Zastanawiał się, co bohater porabiał. Jak minęła mu droga powrotna? Jak to jest latać? Czy jest to tak samo męczące, jak bieganie? A może znacznie łatwiejsze, niż się wydaje? Dar Hawksa, jak w przypadkach wielu ludzi, wydawał się do niego pasować. Dary różnych ludzi były mniej lub bardziej... dziwne i trudne do kontrolowania. Niektórzy własnym darem mogli sobie zrobić krzywdę, ale większości z nich dane było opanować go na tyle, żeby dostosować go do siebie, własnych możliwości, i nie ranić się.
Niestety, on nie miał tyle szczęścia. Dar Dabiego wciąż go ranił i spalał. Hawks jednak wydawał się mieć dar idealnie dopasowany. Dalej złoczyńca zastanawiał się jeszcze, co bohater mógł porabiać po tym, jak ich opuścił. Wrócił do domu? Do agencji? Spotkał się z innymi bohaterami, żeby donieść im o wszystkim, czego dowiedział się o Lidze?
Możliwości było naprawdę wiele. Rozmyślanie o bohaterze numer dwa zajęło mu jakąś godzinę, a gdy w końcu, zdenerwowany, po raz kolejny obrócił się z boku na bok i spojrzał na godzinę, uznał, że już dość tego, i że musi iść spać. Oczyścił swój umysł, po prostu przestał myśleć o Hawksie, a przynajmniej się starał. To jednak nie pomogło, o czym szybko się przekonał. Nawet kiedy nie myślał o tym, co obecnie porabia bohater, czy też jak pięknie dziś wyglądał, mózg wciąż podsuwał mu obrazy Hawksa.
Wreszcie Dabi wstał i podszedł do jednej ze swoich szafek i z szuflady wyjął leki. Jak to miał w zwyczaju, odmierzył sobie losową dawkę, czyli jedną tabletkę. Nie miał pojęcia, ile powinno się brać tych leków nasennych, zdobył je kiedyś od jakiegoś faceta, nic zatem o nich nie wiedział, ale pomagały mu zasnąć, gdy tego potrzebował, więc czasami ich zażywał. Potem wrócił do łóżka i wreszcie zasnął, nie przeczuwając nawet, że to wcale nie koniec obrazów z Hawksem na dziś.
~*~
Byli w jakimś dziwnym domu. Dabi prowadził gdzieś ze sobą Hawksa, trzymając go za rękę. Nie mówili do siebie prawie nic. Serce złoczyńcy biło jak oszalałe. Sam właściwie nie był pewien, dlaczego tak było, denerwował się jednak i wiedział, że to wszystko ma jakiś cel i jest bardzo ważne... Hawks posłusznie kroczył za nim, nie mówiąc nic.
Wreszcie znaleźli się w...pokoju Dabiego. Ale nie tym, jaki miał w Willi Frontu Wyzwolenia Supermocy. Zresztą, rzadko tam sypiał. To był jego dawny pokój. W jego domu. Pokój, w którym mieszkał przez około 13 lat swojego życia, dopóki nie "spłonął" na wzgórzu Sekot.
To było dziwne, ale Dabi nie myślał o tym za wiele i nic na ten temat nie powiedział. Zamiast tego odwrócił się nagle w stronę Hawksa i przyciągnął go do siebie. Objął go, kładąc mu swoje ręce na plecach. Hawks oparł jedną dłoń na klatce piersiowej złoczyńcy, a drugą na jego ramieniu. Dabi czuł ciepło jego ciała przez wszystkie warstwy ubrań, które oddzielały ich ciała. Czuł, że temperatura jego ciała zaczyna rosnąć, i to nie dlatego, że używał swojego daru, ale ze znacznie innych, o wiele bardziej fizycznych powodów... Hawks jednak jak gdyby nigdy nic, nie zwracając na to wszystko uwagi, rozejrzał się po pokoju.
- To twój pokój? - spytał. Dabi, nieco zaskoczony, odsunął się nieznacznie od Hawksa, ale nie przestał go obejmować.
- Tak - odparł złoczyńca. Hawks przestał się rozglądać i skupił spojrzenie swoich złotych oczy na Dabim.
- Jest piękny. Jak jego właściciel - powiedział bohater. Jego oczy zdawały się delikatnie iskrzyć, niczym gwiazdy... Wyglądał tak pięknie, tak cudownie, tak pociągająco...
- Gadasz głupoty - powiedział Dabi. Hawks uśmiechnął się. Aż trudno było uwierzyć, ale on naprawdę wyglądał jeszcze piękniej niż przed chwilą.
CZYTASZ
Uskrzydlona miłość spala mnie od środka [Hawks x Dabi]
FanficDwie zranione dusze. Każdy z nich do tej pory dystansował się od innych ludzi, od świata. Wokół siebie wznieśli obronne mury i nikogo nie dopuszczali blisko. Jednak gdy ta dwójka się spotyka, burzą nawzajem swoje obronne mury. Zaczyna się dziać coś...