Wiedza to potęga. Siedem lat spędzonych w Hogwarcie zdecydowanie wzbogaciło ich o przeróżną wiedzę, ale czy przydatną? Czy wiedza sposobach pozyskiwania ropy z Czyrakobulwy, znaczeniu antycznych run czy też o miejscach bytowania zagrożonych gatunków Niuchaczy jest przydatna? Istnieje o wiele bardziej praktyczna dziedzina magii. Diabelsko skomplikowana, niedostępna dla byle kogo. Czarna magia. To kwintesencja prawdziwej magii. Nie obrona przed nią, ale jej uprawianie. O tym nikt nie mówi głośno, ale to właśnie jest szczyt umiejętności magicznych.
Jedni uczniowie pójdą w świat z typowo szkolnymi umiejętnościami, ale niektórzy, których jest dosłownie kropla w morzu, posiadają coś więcej. Wiedzę, o jakiej nie śniło się nawet profesorom. Jeden z tych uczniów zna potęgę drugiego, jednak drugi lekceważy pierwszego, a przeciwnika nigdy, przenigdy nie należy lekceważyć, jeśli życie miłe.
- NATHANIEL! - krzyknął Ben, aż zadzwoniło w uszach - gdzie odłożyłeś mój grzebień. Jestem pewien, że był tu jeszcze wczoraj.
- Gdybyś nie był takim bałaganiarzem na pewno byś go znalazł! Zapewniam, że pod twoim łóżkiem leżą jeszcze pierniczki z zeszłorocznych świąt. Lepiej pod nie zajrzyj, bo nowi lokatorzy zastaną to nowy gatunek pleśni - zaśmiał się blondyn.
- Bardzo śmieszne... Trudno jest rozstać się z tym pokojem po siedmiu latach. Będzie mi tego brakować.
- Całe Siedem lat narzekałeś na Hogwart, a teraz zebrało ci się na sentymenty? - wtrącił się Tom, który już od jakiegoś czasu był spakowany.
- Jak się nad tym zastanawiam to nie było tak źle, tylko te okropne lekcje, oprócz tego było na prawdę w porządku - ciągnął Benjamin.
- Będzie brakować mi tego miejsca, ale cóż, trzeba iść dalej - westchnął Nathaniel - A ty, Tom?
- Ja chciałbym jeszcze trochę tu zostać - przyznał - Z bólem serca opuszczam mury tej szkoły.
- No dobrze panowie - przerwał Ben z trudem domykając kufer - Najwyższy czas się zbierać.
Targając za sobą kufry skierowali się ku wyjściu, rzucając ostatnie spojrzenie na ich pokój. Już były pokój. Każdy z nich, a przede wszystkim Riddle był przywiązany do tego miejsca. Żałował, że nie dane było mu zostać tu, gdzie czuje się jak w domu. Dokładnie, czuł jakby po latach opuszczał swój rodzinny dom, którego nigdy nie miał. W pokoju wspólnym czekały na nich dziewczyny. Amelia obejmowała Anastazję kryjąc twarz w jej włosach.
- Co się dzieje - zapytał Nathaniel słysząc szloch siostry - Oh... Chodź tu, bo zaraz usmarkasz Nastce całą szatę. Wszystkim nam jest smutno, ale życie toczy się dalej. Przecież wciąż będziemy się wszyscy widywać, nie idziemy na rozstrzelanie - dodał podając jej chusteczkę. Wciąż bywał dla niej chłodny.
- Amelia, zachowuj się jak na twój wiek przystało - wtrącił się Tom. Nikt nie miał odwagi mu zaprzeczyć.
Blondynka otarła łzy z trudem powstrzymując płacz. Wyglądało to, jakby potraktowała słowa Riddle jak rozkaz. Wciąż zaskakiwał swoją umiejętnością perswazji i tym, jak podporządkował sobie ludzi.
Wyszli z budynku szkoły. Część oglądała się za siebie, jakby spoglądając w przeszłość, a część kroczyła dumnie do przodu. Mimo końca wiosny niebo było pochmurne, a powietrze mętne. Widocznie zbierało się na deszcz.
- Gdzie ty idziesz, Ben? - zdziwiła się Walburga widząc Benjamina zmierzającego w kierunku powozów - Przecież zgodnie z tradycją płyniemy łodziami, tak jak przypłynęliśmy tu na pierwszym roku.
- Bezsensowny symbolizm - prychnął.
Skierowali się za Walburgą, która przyjęła rolę przewodniczki. Nad jeziorem unosiła się mgła. Wszystko było jakby pozbawione koloru.
- Po dwie osoby do łodzi! - ostrzegł nauczyciel, gdy czterech gryfonów próbowało zmieścić się w jednej łodzi.
- Chodź ze mną - mruknął Riddle do Anastazji, zanim zdążył się zastanowić.
Zdążył rzucić na Hogwart jeszcze jedno spojrzenie, pełne tęsknoty i żalu, zanim zniknął za mgłą. Toma ogarnęła pustka.
- Co tak milczysz od rana? - zaczął.
- Myślę - odpowiedziała krótko.
- Nad czymś konkretnym?
- Nad tym, jak ten czas pędzi. Przecież jeszcze nie dawno gnębiliście gryfońskie szlamy na trzecim roku, tak, wciąż pamiętam jaki okropny szlaban od Dumbledora dostał wtedy Ben i Nathaniel. Tobie się upiekło, ale wiem, że byłeś głównym sprawcą - uśmiechnęła się pod nosem - Ten i poprzedni rok zleciał mi w mgnieniu oka. Praktycznie cały czas byłam zajęta... Obaj byliśmy.
- Tak... Czas płynie zdecydowanie za szybko. Trzeba go mądrze wykorzystywać.
- Uważasz, że mądrze wykorzystałeś czas w szkole?
- Tak - odparł automatycznie - Wykorzystałem go najlepiej jak mogłem.
Riddle na chwilę zamilknął i patrzył w dal pocierając sygnet na palcu, po czym niespodziewanie objął Anastazję delektując się jej ciepłem. Ona ponownie uśmiechnęła się pod nosem, jednak ten uśmiech był triumfalny. Wybitny czarnoksiężnik omotany nieznanym mu uczuciem. To jak urok, z którego nie sposób się wydostać. Wtuliła się w niego i trwali tak, aż łódź dobiła do brzegu. Wychodząc z łodzi, Anastazja ujrzała w trawie zaskrońca.
Stacja Hogsmeade była blisko. Z brzegu jeziora można było zauważyć czerwony parowóz. Jako jedyny wybijał się z tego ponurego krajobrazu. Peron był pełen uczniów. Wszyscy pchali się do pociągu. Reszcie paczki ślizgonów udało już się zająć miejsca, na peronie została tylko Anastazja. Poczuła na stopie coś dziwnego. To ten niesforny zaskroniec owijał się jej wokół buta. Strzepała go z nogi, a następnie wreszcie wsiadła do pociągu. Przemierzała wagony w poszukiwaniu przyjaciół, aż przez mętną szybę ukazała jej się czarna czupryna. Poczuła deja vu. Otworzyła przedział, w którym samotnie siedział Tom.
- Wolne? - zapytała.
- Jak widać - westchnął odrywając wzrok od lektury.
- Już zdążyłeś wyciągnąć książkę?
- Mądrze dysponuję czasem.
- No jasne.
- Anastazja - zaczął poważnie - Co planujesz robić później, no wiesz, w przyszłości?
- Tommy... - westchnęła - Nie mówiłam ci o tym wcześniej, sądziłam, że przyjdzie odpowiedni czas, żeby ci o tym powiedzieć. Wyjeżdżam.
- C-co? Gdzie?!
- Ja do Austrii, do wuja, a rodzice planują wrócić do Polski.
- Jak to? Ale... Dlaczego?
- Mugolska wojna się kończy. Mama już dawno chciała wrócić, ale było zbyt niebezpiecznie.
- Nie możesz zostać tutaj, w Anglii? Przecież jesteś dorosła.
- To była trudna decyzja. Rodzice chcą sprzedać dom, zabrać skrzata, po prostu przenieść się tam na stałe. Nie miałabym gdzie mieszkać, a wynajem czarodziejskich kwater jest strasznie drogi.
- Moglibyśmy mieszkać razem. Wspólnie dalibyśmy radę, nawet za najniższą magicznokrajową.
- Tommy, zrozum, że tam jest moje miejsce. Tam czuję się najlepiej. Będę cię odwiedzać i pisać, obiecuję.
Riddle nic więcej nie mówił. Zagotowało się w nim. Tłumił w sobie hulający smutek i złość. Podświadomie liczył na całkiem inną odpowiedź. Chciał być obecny w życiu Anastazji do końca. Ściskał mocno różdżkę w kieszeni. Przeszła mu przez głowę myśl, aby rzucić na dziewczynę zaklęcie Imperius, jednak nieznana siła go przed tym blokowała. Odrzucił całkowicie tę myśl, gdy do ich przedziału weszli Ben, Nathaniel, Walburga i Amelia.
***
Pociąg zatrzymał się na stacji King's Cross. Uczniowska sielanka dobiegała końca, a barierka między peronami była jak portal do dorosłości. Pożegnali się mieszając uścicki z łzami, następnie każdy odszedł w swoją stronę.
Tom i Anastazja teleportowali się na skrzyżowanie Sorcery Street i Woolen Street, tuż obok sentymentalnego mugolskiego placu zabaw.
- Kiedy wyjeżdżasz? - rzucił Riddle bez owijania w bawełnę.
- Jutro - westchnęła w odpowiedzi.
Przełknął głośno ślinę. Coś zabłyszczało w jego oczach, ale ciężko stwierdzić, co to dokładnie było. Początkowo chciał się obrócić na pięcie i odejść rzucając nieznaczne ,,cześć'', jednak popchnięty tą samą nieznaną siłą co wcześniej czule objął Anastazję. Wydawało mu się, jakby trzymał w rękach skarb cenniejszy nawet od jego własnej duszy. Wdychał jej słodki zapach zaciskając powieki. Po chwili wyswobodził dziewczynę z uścisku, złożył na jej ustach delikatny pocałunek, jakby na znak bezsilnośći. Chociaż nie chciał, musiał odejść.
- Do zobaczenia - powiedziała Anastazja znikając za rogiem.
Tom kroczył w stronę sierocińca. Czuł w tym momencie dużo, ale żadne z tych uczuć nie było ani trochę pozytywne. Wbiegł po schodach z charakterystycznym stukotem, wparował do swojego pokoju otwierając zamek zaklęciem. Nie wysilał się na wyciągnięcie klucza, prawdopodobnie zgubił go gdzieś po drodze. Jego kufer wylądował na podłodze, a Riddle opadł ciążko na łóżko. Patrzył w przestrzeń, ręce drżały, a serce wystukiwało szalony rytm. Nagle jakby odleciał, odciął się od tego, co się dzieje wokół. Ocknął się, gdy poczuł coś niespotykanego na swoim policzku. Była to jedna, cholernie słona łza. Chciał, aby na tej jednej się skończyło, ale za nią podążały kolejne i kolejne. Nawet nie zauważył, gdy zasnął z głową wtuloną w mokrą poduszkę zmęczony tłumieniem emocji.
Obudził się w środku nocy. Światło księżyca w pełni wpadało przez odsłonięte oko. Tom otworzył sklejone oczy i spojrzał w lustro, które robił kiedyś niekontrolowaną magią jako dziecko. Oczy miał spuchnięte i przekrwione, nawet bardziej niż wtedy, gdy spalił z Benjaminem mugolskie zioło wątpliwego pochodzenia. Oczy piekły bardziej niż po całonocnym czytaniu. Było to dla niego obce uczucie, poniważ nie pamiętał, żeby kiedykolwiek płakał.
Chwycił niewypakowany kufer, otrzepał pogniecioną szatę i deprtował się gdzieś, nie wiadomo gdzie, pozostawiając za sobą jedynie huk. Gdziekolwiek było dla niego w tej chwili idealnym miejscem.
CZYTASZ
Sukkub [T.M.R] 🔞
FanfictionCo łączy węża i sukkuba? 𝗣𝗼𝗸𝘂𝘀𝗮 To miała być grzeczna książka, a wyszło ja zwykle. Uwaga! Zawiera: 🌿🐁🥂🔞 Żadne z nich tego nie planowało. To po prostu się stało, tak jakby los nagle rzucił ich w siebie. Osobliwa ścigająca oraz błyskotliwy p...