Borgin & Burkes

483 32 16
                                    

Gwar dobiegający z sąsiedniej ulicy handlowej odbijał się echem, docierając przez otwarte okno do wnętrza sklepu, w którym siedział tylko młody subiekt. Na równoległej ulicy przedzierały się gromady czarodziejów pogrążonych w zakupach, lecz w te strony mało kto miał odwagę się zapuszczać. Mimo małego ruchu zakład nie narzekał na brak zysków, miał bowiem tuzin stałych, zaufanych klientów.

Pracownik polerował przedmioty o bliżej nieokreślonym kształcie oraz zastosowaniu, następnie układał je na półce w idealnie równych odstępach. Po skończonej czynności wrzucił ścierkę do dolnej szuflady komody i przeczesał włosy, które wręcz prosiły o skrócenie. Jego praca nie była tak monotonna, jak mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. Oprócz opiekowania się sklepem miał za zadanie zdobywać asortyment, a to nie należało do najprostszych czynności. W tej branży trzeba było wykazać się wysoką umiejętnością perswazji.

Nagle zabrzmiał dzwonek umieszczony nad drzwiami wejściowymi. Nie spodziewał się, że ktokolwiek będzie skłonny odwiedzić lokal chwilę po otwarciu. Klienci preferowali zakupy późnym wieczorem.

Do sklepu wkroczyła drobna kobieta, w wieku około dwudziestu pięciu lat, ubrana w szmaragdowy płaszcz, sięgający niemal do ziemi. Na jej szyi połyskiwał srebrny naszyjnik z zawieszką składająca się z trójkąta, koła i pionowej linii pośrodku. Na nadgarstku widniała bransoletka o tym samym kolorze. Subiekta widocznie zszokowała wizyta owej kobiety.

- Anastazja?! - wypalił. Serce podskoczyło mu do gardła.

- Miło znów cię zobaczyć, Tommy - kobieta odparła z uśmiechem, spoglądając w jego ciemne oczy - Wcale nie zmieniłeś się tak bardzo, jak przypuszczałam.

- Ty za to nie zmieniłaś się ani trochę. Minęło osiem lat... Gdzie byłaś cały ten czas?

- Trochę tu, trochę tam... Głównie we Wschodniej Europie - odpowiedziała wymijająco.

- Pisałem do ciebie - mruknął z nutą pretensji w głosie.

- Wybacz, ale żadna sowa do mnie nie dotarła. Przechwytują wszystko, co dociera zza granicy z powodu cenzury. W Polsce były sposoby, żeby to ominąć, ale we Lwowie... Nie było szans.

- Jaka znowu cenzura?

- Eh, znów te twoje dociekliwości - westchnęła - granice się zmieniły, Tommy. Na prawdę, nie wiecie w tym Londynie, co dzieje się na kontynencie? Mugole narobili zamieszania, a to odbija się na czarodziejach, ot co - westchnęła - Nie przyszłam tu dyskutować o polityce. Mam do ciebie interes - sięgnęła do głębokiej kieszeni i wyjęła z niej niewielki przedmiot. Tom od razu go rozpoznał.

- Więc, czego dotyczy ten interes? - zaciekawił się. Atmosfera momentalnie stała się poważniejsza.

- Chcę to sprzedać - oznajmiła pewnie.

Tom spojrzał na nią podejrzliwie.

- To ten oryginalny?

- Dziwnie nieufny się stałeś. Jeśli chcesz, możesz sprawdzić.

Dobrze wiedział, jak to zrobić. Wziął przedmiot do ręki, emanował jakąś przyjemną, znajomą aurą. Powiedział kilka słów w języku węży, a medalion jak na zawołanie się otworzył.

- Zdjęłaś z niego klątwy?

- A więc o nich wiedziałeś...

- Dobrze wiesz, że wiedziałem - przerwał jej w połowie zdania.

- Jest czysty jak łza - zapewniła - Bierzesz?

Tom, zastanawiając się, przekładał medalion z ręki do ręki.

- Ile byś za niego chciała? - zastosował typową strategię handlową.

- Tysiąc galeonów - rzuciła.

Riddle zaśmiał się pod nosem.

- Żartujesz? To nie jest lombard czy sklep z antykami. Sklep musi mieć z tego zysk i ja też muszę mieć z tego zysk, do tego uwierzyłem ci na słowo, że nic niechcianego w nim nie ma. Jedna czwarta to maksimum.

- Dobrze wiesz, czyj jest ten medalion i dobrze wiesz, ile jest w rzeczywistości wart. Borgin, ten niekompetentny osioł, myślał, że to podróbka.

- Borgin? - zdziwił się - Borgin go badał?

- Był u niego kupiony. Dziewięć lat temu.

- W takim razie muszę cię zmartwić. Nie przyjmę przedmiotu, który wcześniej został u nas kupiony.

- Tommy, ten medalion prędzej czy później zostanie skonfiskowany przez polskie władze, a nie mogę trzymać go w skrytce.

- Dlaczego?

- Zrozum mnie, po prostu, nie mogę - odetchnęła głęboko - Nie sądziłam, że będę do tego zmuszona... Jeśli nie ma dla niego lepszego schronienia, to zatrzymaj go.

- Jesteś pewna? - zapytał z uprzejmości.

- Jestem, a teraz muszę już iść. Mam nadzieję, że kiedyś znów się spotkamy. Do następnego - ruszyła w kierunku drzwi.

- Czekaj! - starał się ją zatrzymać - Tak naprawdę nie chciałaś go sprzedać, mam rację?

Zastygnęła chwytając na klamkę.

- Nie, nie chciałam - oznajmiła krótko i bez emocji - Dbaj o niego.

Wyszła ze sklepu, a następnie deportowała się w nieznane miejsce.

___


Sukkub [T.M.R] 🔞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz