Królowa strzelców 🏆

2.3K 110 10
                                    

Tłumy w barwach żółci i czerni oraz srebra i zieleni zmierzały z zamku na stadion. Wszyscy byli podekscytowani jak to przed meczami Quiddicha. W szatni ślizgonów było czuć stresową aurę. Anastazja nerwowo wiązała włosy w kucyka. Po ostatnich powtórkach taktyki rozrysowanej na tablicy kredowej kapitan - Benjamin Lestrange rozpoczął przemowę.

- Zdobywamy puchar Quiddicha już cztery lata z rzędu. Mamy świetny skład w najlepszej formie, więc jestem pewien, że damy sobie radę i ten... No... Po prostu jak to spierdolicie, to wam nogi z dupy powyrywam. Na szali jest nasz honor i moje trzy galeony, które postawiłem na nas. Do dzieła!

Ruszyli na boisko. Każdy z zawodników dosiadł miotłę. Trybuny wrzały. Anastazja starała się wyszukać przyjaciół w zielono-srebrnym morzu, jednak było to zbyt trudne z powodu ilości osób i odległości. Na początku ściskała trzon miotły tak mocno, że palce jej zbielały, ale gdy na gwizdek wystrzeliła w powietrze poczuła się wolna.

- I ruszyli! Piłkę przejmuje Alex ze Slytherinu, podaje do Willa... - mówił z przejęciem komentator.

Nadmierny stres i rozkojarzenie opadło, teraz była tylko ona i gra. Trzymała się taktyki, którą opracował Benjamin. Chodziło o to, aby zmylić przeciwnika. Dwóch ścigających podawało sobie piłkę krążąc wokół boiska, a trzeci (w tym przypadku Anastazja) w odpowiednim momencie przejmowała kafla i strzelała gola. Na ostatnim treningu dopracowała pewien zwód, który może się przydać w dzisiejszym meczu. Obrońca puchonów był dobrze zbudowany i szeroki, ale brakowało mu szybkości. Przez chwilę miała wrażenie, że ślizga się na miotle, ale po czasie to ustąpiło i znów skupiła się w stu procentach na grze.

Z trybun dobiegały głośne okrzyki i doping. Najgłośniej krzyczeli kibice ślizgonów. Zawsze popisywali się kreatywnością w swoich hasłach. Tym razem trzymali wielki banner z napisem ,,Slytherin jak jeden mąż, puchonom bramkę strzeli wąż''. Lubili też nawiązywać personalnie do zawodników, na przykład wykrzykiwali ,,Siekiera, motyka, Ana szefowa, Ben postawił galeona, dawaj wężu, strzelaj gola!''.

Po paru minutach przejęła kafla. Leciała wprost na bramkę asekurowana przez pałkarzy. Gdy była kilka metrów od obręczy zanurkowała w powietrzu i znalazła się po drugiej stronie bramek. Zanim obrońca zorientował się, co się stało, gol dla Slytherinu był już zdobyty.

- Widzieliście to? Widzieliście? Cóż za piękny zwód ścigającej Slytherinu. Jedyna dziewczyna na boisku pokazała klasę! - okrzyki dobiegające z trybun zagłuszały nawet głos komentatora.

Gra wciąż się toczyła. Przez następne sześć goli taktyka działała, ale w końcu trzeba było ją zmienić, ponieważ przeciwnik się przyzwyczajał. Wynik był teraz sześćdziesiąt do zera dla Slytherinu. Mecz się toczył, a znicza nigdzie nie było. Szukający krążyli wokół boiska, w celu dostrzeżenia złotej kuleczki, ale na marne. W pewnym momencie tłuczki przestały się nimi interesować i uwzięły się na ścigających. Jeden o mały włos nie trafił Alexa.

Kolejne cztery gole zostały trafione przez drużynę ślizgonów. Zielono-srebrna część widowni zadrżała.

- Tak trzymajcie! Jeszcze pięć i wygramy bez złapania znicza - krzyknął Lestrange grający na pozycji pałkarza, podczas gdy odbijał tłuczka chcącego zbić z miotły dziewczynę.

- Zawsze byli słabi, ale w tym roku wybitnie - odparła.

- Bo się opierdalają, gdy my ciężko trenujemy - dodał drugi pałkarz.

Szukający sprawili wrażenie, jakby zobaczyli znicza. Drużyna węża wiedziała, że ich słabym ogniwem był właśnie szukający. Teraz musieli się spiąć jeszcze bardziej.

Gole były trafiane raz za razem, automatycznie w kilku ćwiczonych tysiące razy podaniach. Trening czyni mistrza - Benjamin zawsze to powtarzał. Ich ciężka praca zaowocowała wynikiem sto pięćdziesiąt do zera. ,,Jeszcze jeden!'' krzyczały trybuny. Gdyby Hufflepuff złapał teraz znicza, zremisowaliby, ale ślizgoni mieli większe ambicje, jak na Slytherin przystało.

Anastazja podała piłkę Willowi, lecz nie dostrzegła, co stało się potem, ponieważ spadła z miotły. Trafił ją tłuczek odbity przez pałkarza puchonów prosto w jej głowę. Upadła bezwładnie w piach.

Ludzie na widowni reagowali przeróżnie. Jedni zakrywali sobie usta ze zdziwienia, inni coś krzyczeli.

- Kurwa - zaklnął Riddle i ruszył w stronę schodów prowadzących na dół. Za nim jak ogon ruszyli Amelia, Walburga oraz Nathaniel.

Nie było potrzeby przerywać meczu, ponieważ zakończył się złapaniem znicza przez szukającego domu borsuka. Kilku zawodników zebrała się wokół nieprzytomnej Anastazji. Grupka przyjaciół na czele z Tomem wbiegła na pole.

- Co tak stoicie, kretyni?! Trzeba ją zabrać do skrzydła szpitalnego! - krzyczał Riddle z połowy boiska - Mobilicorpus.

Ciało ścigającej uniosło się jak na niewidzialnych noszach. Tym sposobem prefekt Slytherinu transportował swoją (jak uważała profesor Stoneeye) bratnią duszę do skrzydła szpitalnego. Mógłby to zrobić w bardziej romantyczny sposób, ale to przecież Riddle.

***

- Miała dużo szczęścia. Upadek z takiej wysokości to nie przelewki. Spokojnie, wyjdzie z tego - zapewniła pielęgniarka, gdy zobaczyła niepokój na twarzach zgromadzonych - za chwilę ją ocucę, będziecie mogli z nią chwilkę porozmawiać, ale tylko pięć minut i ani minuty dłużej! Musi odpoczywać.

Uzdrowicielka przyłożyła dziewczynie do nosa buteleczkę, z której wydobywał się ostry, ziołowy zapach. Anastazja powoli otworzyła oczy.

- Ała... Wszystko mnie boli - wymamrotała mrugając, aby przyzwyczaić się do światła. Spoglądała na twarz każdego z osobna, zatrzymując się na tej, którą zdobiła czarna, falowana grzywka. Jej właściciel jako jedyny siedział na krześle przy boku łóżka.

- Wypij to, co masz na stoliku. Do dna! Działa przeciwbólowo i regenerująco. Szybko postawi cię na nogi - oznajmiła, a następnie wyszła z pomieszczenia uprzednio zerkając na zegarek.

- Ten durny tłuczek... - jęczała - tak właściwie, jak skończył się mecz?

- Puchoni złapali znicza - powiedział Lestrange - ale to my wygraliśmy! Will zdążył strzelić gola.

Dziewczyna odetchnęła z ulgą, po czym zamknęła zmęczone oczy.

- Lekarstwo - powiedział Tom niemalże rozkazem.

- Ah, tak - wzięła ze stolika małe naczynie z narysowaną miarką, do którego była nalana ciemna ciecz. Wypiła wszystko na raz, jak z kieliszka - smakuje trochę jak Jägermeister.

- Drinki w szpitalu? Chyba też się kiedyś wybiorę - zaśmiał się Avery.

Po wypiciu syropu Anastazja automatycznie zasnęła. Prawie wszyscy opuścili salę, by dać jej odpocząć. Wszyscy, oprócz Toma, który jeszcze przez chwilę czuwał przy niej. Pogładził czule jej włosy.

- Ślicznie ci w tym kucyku - szepnął, jednak wiedział, że dziewczyna tego nie usłyszy.

___

Często jak pisze to puszczam sobie w tle muzykę, żeby zrobić sobie klimat i się zainspirować. Podpinać wam piosenki/playlisty, których słuchałam podczas pisania danego rozdziału?

Sukkub [T.M.R] 🔞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz