Lingwistyka i Horkruksy 👅

2.8K 91 55
                                    

Wiadomość o nowej parze rozniosła się po Hogwarcie błyskawicznie. Jak wiadomo, wywołała cały wachlarz reakcji. Tom i Anastazja przez pierwsze kilka dni czuli się jak rasowi, szkolni celebryci.

Weszli do Wielkiej Sali, a większość głów odwróciła się w ich stronę.

- Wciąż jesteśmy na językach? - powiedziała półgłosem Anastazja.

- Jak widać na załączonym obrazku, gwiazdko - zaśmiał się Riddle.

Gdy usiedli przy stole Slytherinu, Benjamin zerwał się agresywnie i ruszył do wyjścia. Unikał ich. Tom zdawał się nie przejmować tym. Właściwie, to zachowywał się, jakby nie znali się wcześniej. Na treningach Quiddicha był oschły dla Anastazji i wyładowywał swoją złość na tłuczkach.

- Jeszcze nie dał sobie z tym spokoju? Wszyscy zrozumieliśmy, że jest cierpiącym Werterem. Mógłby skończyć z tą szopką - zaczęła Amelia, smarując niedbale kromkę dżemem.

- No cóż, wypadałoby się mu nauczyć panować nad emocjami. Minął już ponad tydzień, ileż można? - dodała Walburga.

- Zignoruj to. Czasem trzeba poświęcić gońca, aby obronić króla. Black, ty wiesz o tym doskonale - odparł spokojnie Tom.

Walburga była miłośniczką szachów, więc na pewno zrozumiała metaforę. Zresztą, wskazywał na to jej wyraz twarzy.

Została dostarczona poczta jak każdego poranka.

- Zaproszenie od Slughorna! Też dostaliście? - zapytała Amelia, spoglądając na korespondencję prefektów.

- Przyjęcie z okazji Nocy Duchów? Do tego dzisiaj wieczorem, a uczta jest jutro...

- Chlanie dwa dni z rzędu! - ucieszył się Nathaniel, który pojawił się ni stąd, ni zowąd.

- Może po tych imprezach wylęgną się kolejne parki - zaśmiała się Amelia, spoglądając wymownie na prefektów.

***

W co się ubrać?

Wybieranie ciuchów było najgorszym dylematem, przed którym stawała Anastazja. Szkolna lub sportowa szata była oczywistym wyborem, jednak gdy sytuacja wymagała bardziej eleganckiego ubioru, zaczynały się schody - zwłaszcza, teraz gdy chciała wyglądać nad wyraz olśniewająco. Przejrzała szafę wzdłuż i wszerz, jednak wszystko wydawało się takie... Zwyczajne. Grafitowa, drapowana sukienka pałała sentymentem, jednak nie nadawała się na spotkanie Klubu Ślimaka. Miała wrażenie, że coś pominęła, więc przewertowała szafę po raz kolejny i znalazła. Na dnie leżała zapomniana, nieco pognieciona sukienka z połyskującej, karminowej wiskozy. Na piersiach miała pionowe marszczenia, a niżej rozlewał się materiał krótszy z przodu, dłuższy z tyłu. Wyprasowała ją zaklęciem i włożyła na siebie. Faktycznie, prezentowała się nieziemsko. Umalowała się, nałożyła dodatki i zeszła do pokoju wspólnego, gdzie czekała reszta.

- Jak zwykle olśniewająca - Riddle ujął jej dłoń. Poczuła chłód, mimo że kominek był tuż obok.

- Jak zwykle elegancki - złapała go pod ramię i ruszyli w stronę gabinetu.

Profesor Slughorn często dekorował swój gabinet podczas tematycznych przyjęć - z pomocą nauczycielki zaklęć, jak twierdzili uczniowie, bowiem dekoracje były naprawdę wymyślne. Tym razem pod sufitem latały na miotłach papierowe czarownice, ściany zdobiły fluorescencyjne szkielety, a nad stołem unosiły się świecące dynie z powycinanymi przeróżnymi wzorami.

- Są i oni! - powitał ich ciepło mężczyzna - moja ulubiona para prefektów. Zawsze mówiłem, że do siebie pasujecie.

Nawet profesor Slughorn ekscytował się związkiem Toma i Anastazji. Nie byłoby przesadą rzec, że był ich największym fanem. Wspomniał nawet, że z chęcią pojawiłby się na ich ślubie w przyszłości. Oboje tylko przytaknęli z wymuszonym uśmiechem. Bez przesady, przecież byli razem dopiero tydzień! Pomijając pytania o sławnych członków rodziny niektórych uczniów, przyjęcie mijało w sympatycznej atmosferze.

Sukkub [T.M.R] 🔞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz