Rozdział 4

3.4K 23 1
                                    

Pov Capela

Byliśmy z poszkodowanymi w szpitalu. W sumie była ich czwórka. Wiedzieliśmy, że brali udział w strzelaninie, więc po podniesieniu ich na nogi musimy ich zawieść na komendę. Mijała godzina za godziną, aż lekarz podszedł do mnie i do Montany, a następnie powiedział.

L-Poszkodowani, za chwilę będą mogli być zabrani, nic poważnego się im nie stało, z wyjątkiem ran postrzałowych, które na szczęście nie uszkodziły żadnych organów wewnętrznych.

M-Dobrze, dziękujemy Panu, to my już się przygotowujemy do wyjazdu.- Powiedział unosząc głowę i popatrzył się na mnie.

Zostałem sam na szpitalu, a reszta wyszła przygotowywać radiowozy do wyjazdu. Usłyszałem krzyk na sali, gdzie byli poszkodowani, więc ruszyłem tam. Zobaczyłem, że jeden z poszkodowanych celuje w głowę jakiejś pielęgniarki, trzymając ją przy sobie.

S-Capela! Chcemy stąd bezpiecznie wyjść, albo ona zginie- Powiedział patrząc się strasznym wzrokiem.

C- Spokojnie, nie chcemy tutaj kolejnej strzelaniny. Może jakoś się dogadamy, tylko oddaj nam te pielęgniarkę. 

S- Nie ma takiej opcji, albo stąd wychodzimy, albo ona dostaje kulkę w łeb!- Krzyknął.

Po chwili, pomyślałem, żeby dać mu opuścić szpital, gdy już był w drzwiach od wejścia na szpital. Jeden policjant podał na radiu, że przyjechały 2 czarne wozy. Wybiegli z nich 8 gości, którzy zrobili szturm na szpital, do każdego policjanta celując. Nie mieliśmy wyboru, musieliśmy dać im resztę poszkodowanych. Montana zaczął się wydzierać gdy odjechali i rozpoczął strzały w opony aut, które odjeżdżały z poszkodowanymi. Nawet nie wiedzieliśmy, kim był każdy, którego mieliśmy na sali. Krzyknąłem, bo wiedziałem że chuja mamy i przegraliśmy. Jednak, miałem w głowie, to że strzały Montany strzeliły w bak jednego z samochodów, więc widzieliśmy dokąd się udali. Posłałem jedną jednostka by jechała za śladami. Dostałem info, że ślad urywa się....

Pov Samir

Tony, który został na dokach, dał info Spadino, że jedziemy na szpital, i że potrzebujemy odbicia. Tak jak myślałem, Spadino nam pomógł, i odbił nas ze szpitalu. Pojechaliśmy do naszego ulubionego miejsca, gdzie zawsze obmyślamy razem z ekipą Spadino plany, albo torturujemy niektóre osoby. Tym miejscem jest mały wiejski domek na Paleto, koło którego nikt nie jeździ więc jest to idealna miejscówka do takich właśnie rzeczy. Gdy dojechaliśmy, powiedziałem całe zdarzenie, które mieliśmy na dokach. Spadino się zaśmiał, bo nie przypuszczał, że możemy być takimi wielkimi miernotami. Jednak, powiedziałem mu coś co przykuło jego uwagę.

- Możesz się śmiać, ale wiemy, że ktoś się pojawił w życiu Pastora, ktoś dla niego ważny.

Spadi- Domyślam się, Carbo? Chuja macie, wiemy to już od dawna, niestety Carbo jest ciężkim celem, więc trudno go schwytać.

- Nie, To nie Carbo. Tą osobą jest kobieta, więc nie jest nią Carbo.

Spadi- kobieta? Jaja sobie robicie, Erwin od dawna nie ma żadnej dziewczyny, nawet w ich ekipie, nie ma kobiet, więc nie ma nawet przyjaciółki. Samir. Ja wiem, o Erwinie wiele, takimi z dupy wiadomościami mnie nie nabierzesz.

-Kurwa wiem co widziałem, Jechałem wyścig z Carbo i Erwinem, a z Erwinem w jego aucie była dziewczyna. Po ukończeniu wyścigu słyszałem, że ktoś nazwał ją eee... jakieś imię na H.. He.. . Chuj nie przypomnę sobie. Ale przynajmniej wiemy, że jest jakaś kobieta, która jest bliska sercu Erwina. 

Spadi-  Imię na H? Nie nie nie, czyżby to była córka Kuia? Ha, Heidi, no to już wiemy kogo porywamy. Myślę też czy nie powiedzieć tego Kuiowi, bo Kui nigdy by nie zaakceptował ich związku, to by rozpraszało Erwina, tak samo jak Kuia w sprawach napadowych. Kui za bardzo myśli o biznesie zamiast o rodzinie, możemy to wykorzystać, ale może jeszcze nie teraz. To że jeżdżą razem na wyścigach nic nie musi znaczyć. Póki co nasz plan to porwanie króliczka.

Zakazana Miłość(Herwin) Sezon1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz