Wyjazd

285 13 3
                                    

Rano wstałam o jakiejś 5.30 - cała podekscytowana, mimo że już wyobrażałam sobie jakim hardcorem musi być sensei mojego senseia.

Uznałam, że mimo wszystko jestem w 100% zdecydowana, już wyobrażałam sobie rozwój moich umiejętności po tym wyjeździe
—————-
Dochodziła godzina 7.30, mama stała ze mną przed domem i czekałyśmy aż Johnny wreszcie przyjedzie.

-Mamo, proszę, przekaż Miguelowi że mnie nie będzie.- powiedziałam przytulając ją.

-Jasne, przekaże.

Gdy zobaczyłam jak sensei podjeżdża pod dom, pożegnałam się z mamą jeszcze raz, po czym wsiadłam do auta.

-Ile będziemy jechać.

-Zdążysz odespać ekscytacje.

-Spoko, raczej będe czuwać. Poza tym, tylko ja tam będę.

-Nie, będzie jeszcze mój syn..Spotkacie się na miejscu.

-Ty masz syna? No nieźle.

-Tak i też nie mam z nim najlepszych relacji..ale myśle że wy się polubicie..mam taką nadzieje.
———————-

W końcu dojechaliśmy, nawet nie zauważyłam kiedy - chyba przespałam całą drogę.

Na miejcu był dość duży domek, obok niego drugi mniejszy (chyba coś na kształt dojo), jakiś mały staw, dużo drzew i roślin - do tego, nawet temperatura się zmieniła, najwidoczniej znajdujemy się teraz w innym Stanie.

-A więc gdzie jest ten twój syn?

-Gdzieś się pewnie kręci...O, tam stoi. - powiedział po czym podeszliśmy do chłopaka - To jest właśnie Robby.

-Cześć..miło cię..poznać. - powiedział nieśmiale.

-Carmen jestem. Mam nadzieję że się polubimy, bo nawet nie wiem ile czasu spędzimy tu razem.

-Na pewno więcej niż tydzień, tyle wiem.

-Wow, długo.

-Czy ja wiem, w końcu, będziemy trenować.

-Boisz się?

-Ten sensei wygląda przerażająco, podejrzałem go gdy był w swoim pokoju.

-Ddobra, to ja was zostawiam. Dyskutujcie sobie sami.- powiedział sensei Johnny, po czym obrócił się i wsiadł do auta.

-Ile lat ma ten sensei?

-Nie wiem chyba z 70...jakim cudem on jeszcze daje rade..

-Musi dawać skoro twój ojciec zagwarantował nam „potężny trening".

Chłopak tylko wzruszył ramionami, uznaliśmy że nie będziemy tak stać, tylko pójdziemy rozpakować moje rzeczy, a potem poszukamy naszego tymczasowego senseia.

Jak się okazało, muszę mieć pokój z Robbym. Raczej mi to nie przeszkadzało, w końcu, jesteśmy zwykłymi znajomymi, partnerami do treningów.

Gdy się rozpakowałam, zaczęliśmy szukać senseia- nawet nie wiedzieliśmy jak się nazywa. Całe szczęście znaleźliśmy go w ogrodzie, podlewał jakieś kwiatki.

-Dzień dobry sensei. - powiedzieliśmy praktycznie w tym samym czasie.

-Witajcie. John Kreese. - odparł podając nam rękę.

-A więc, kiedy zaczynamy ćwiczyć?

-Jutro, dzisiaj odpocznijcie po podróży.

Szczerze mówiąc, byliśmy troche rozczarowani odpowiedzią senseia, myśleliśmy że zaczniemy działać już dzisiaj. Teraz do końca dnia skazani byliśmy na nudę, bo na takim zadupiu nie było nic innego do roboty niż siedzenie i gadanie.

Usiedliśmy więc w ogrodzie, opowiadałam Robbyemu o Miguelu, przyjaciołach, kostce, nieszczęsnych zawodach, chyba o wszystkich ciekawych rzeczach które zdażyły się ostatnio w moim życiu - nie pomijając oczywiście sytuacji Johnny x mama.

Widziałam, że chłopak słucha mnie uważnie, cieszyłam się że to taki dobry słuchacz.

Potem on zaczął opowiadać mi swoje historie, o senseiu Johnnym, dlaczego ma z nim taki kontakt a nie inny, o matce, o jego sytuacji - szczerze, zrobiło mi się go troche szkoda.

Proponowałam mu, żeby zobaczył moją szkołe, w końcu, była by to dla niego o wiele lepsza opcja niż jakieś śmieciowe liceum, poza tym, poprawił by kontakt z ojcem.

Nasze rozmowy mijały tak godzinami, aż w końcu zaszło słońce - zmusiło nas to do ogarnięcia się na noc, a potem już po prostu poszliśmy spać, oczekując jutrzejszego treningu

Bój się Cobry || Cobra kai ~ Miguel Diaz -Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz