Przeprosiny

514 18 4
                                    

Siedziałam dalej z Miguelem w szpitalu, cały czas czekałam aż przyjdzie do mnie jakiś lekarz i powie mi cokolwiek o moim stanie zdrowia.
Bardzo chciałam już wrócić do domu, zaprosić do siebie Eli'a i Sam, pogodzić się z nimi.
Chciałam też zrobić jakąś imprezkę, taką przeprosinową, w końcu - Miguel zrezygnował z dalszego udziału w turnieju żeby zawieźć mnie do szpitala. Niestety wiedziałam, że nie zrealizuje tego pomysłu, bo będę uwięziona w łóżku a tym razem moja mama mi nie odpuści.
-Dostanie pani wypis dzisiaj koło 18, resztę szczegółów powiem pani przy wyjściu. - rzucił szybko lekarz zaglądając do sali.
„Koło 18....może zdąże jeszcze pójść do Eli'a? Mojej mamy dzisiaj nie ma...nie skapnie się" - pomyślałam układając sobie w głowie plan działania.
W końcu doszłam do wniosku że odwiedze chłopaka, ale będę na siebie bardzo uważać, bo nie mam zamiaru trafiać do szpitala kolejny raz.
-Odwiozę cię do domu jak dostaniesz wypis..słyszałem że w domu nie ma dzisiaj twojej mamy, kazała mi u ciebie zostać i cię pilnować.- powiedział Miguel wstając z krzesła.
-Pilnować? Jej pomysły ostatnio przechodzą wszystko. Nie mam 3 lat poradze sobie sama. - westchnęłam oburzona.
-Poradzisz sobie tak samo jak poradziłaś sobie na turnieju? - zażartował ze mnie chłopak.
-MIGUEL. - warknęłam zawiedziona jego zachowaniem.
-Przepraszam, ale taka prawda. - zaśmiał się.
Ja tylko przewróciłam oczami i chwyciłam za telefon.
Głupio mi przez tego Miguela, powiedz mu prosze, że przyszedłem tylko przeprosić. A co do czekoladek, jeśli nie lubisz możesz mu je oddać, albo wyrzucić. Następnym razem przyniose ci coś bardziej neutralnego." - przeczytałam w myślach wiadomość od Kylera. Ciekawiło mnie jakim cudem się tak zmienił...Może czegoś chce? Albo poprostu się zmienił - ta druga opcja wydaje się mniej prawdziwa, ale nic nie można wykluczać.
————————
Było już przed 18, staliśmy razem z Miguelem i lekarzem, czekaliśmy na papiery.
Gdy wreszcie otrzymaliśmy wypis, zebraliśmy moje rzeczy i wróciliśmy do mojego domu.
—————————
Rozpakowaliśmy mnie po czym zaczeliśmy trochę ogarniać nasze miejsce spania.
Miguel cały czas podkreślał, że poprzedniej nocy praktycznie nie spał, więc chciał dziś położyć się wcześniej - tak więc zrobił.
———————-
Dochodziła godzina 21, Miguel już spał, widać było że jest wykończony.
Zeszłam po cichu na dół, wzięłam moje kule, założyłam kurtkę i wyszłam z domu - na moje nieszczęście drzwi zaskrzypiały niemiłosiernie głośno, ale miałam nadzieje że nie zaburzyło to twardego snu chłopaka.
Z racji, że było późno nikt z moich sąsiadów nie jeździł nigdzie, więc nie miałam żadnej szansy na podwózkę.
Musiałam przeskakać jakieś 1,5 km w drodze do Eli'a, ale uznałam, że dla przyjaciela warto się troche wysilić.
———————-
Wreszcie, cała zdyszana i zmęczona dotarłam do celu.
Oparłam kule na barierce przy wejściu, po czym delikatnie zapukałam w drzwi.
-Carmen? - zapytał zdziwiony moją wizytą.
-Eli..tak bardzo cię przepraszam..Miguel mi powiedział że chciałeś pogadać...Słabo że poszłam wtedy na trening, ale nie chciałam nikogo zawieść, ale nie zwróciłam uwagi na to że moge zawieść ciebie...miałeś racje, ryzykowałam i dostałam to co chciałam..- powiedziałam pokazując na gips.
-Dziewczyno...nie chce mówić „a nie mówiłem".. ale, ciesze się że tu przyszłaś. Miguel cię podwiózł? - zapytał przytulając mnie.
-No wiesz...poszedł spać, a ja musiałam załatwić to dzisiaj..przyszłam sama.- odparłam zakładając rękę na rękę.
-Żartujesz..kobieto, wyszłaś dziś ze szpitala. Ktoś cie musi wreszcie zacząć pilnować, a skoro Miguel przesypia patrol ja to zrobie. - powiedział zdecydowanym głosem.
- Ale mnie niańczycie...odwieziesz mnie do domu? - przewróciłam oczami.
-Jak widać ciebie trzeba niańczyć, odwiozę.- odparł i wziął kurtkę z wieszaka.
Ja wziełam kule i razem z chłopakiem weszliśmy do auta.
Oczywiście przejażdżka autem trwała chwilę w porównaniu do mojej wcześniejszej wycieczki do przyjaciela.
———————
Gdy dojechaliśmy, nie zastaliśmy Miguela na dole - był to dobry znak, nie obudził się.
-Jeśli zostajesz to śpisz na kanapie. - powiedziałam „niezadowolona" z kolejnej opiekunki.
-Jasne, luksus. - zażartował Eli.
-Dobranoc.- zgasiłam światło po czym wpełzłam ostatkiem sił po schodach na górę.
———————-
Rano obudziłam się sama w łóżku, Miguel chyba był w toalecie.
-Jemy coś? - zapytałam wchodząc do kibla.
-Jasne, pomogę ci zejść. - powiedział, po czym wziął mnie na barana.
Nie wiem jakim cudem, ale zapomniałam o naszym wczorajszym gościu.
-Hej, nudziło mi się...zrobiłem naleśniki. Zjecie? - odparł wesoło chłopak.
-Eli? Co ty tu robisz o tej godzinie? - zaśmiał się Miguel przybijając z Eli'em pione.
-Twój więzień wymknął się wczoraj wieczorem i przylazł do mnie. - powiedział przewracając naleśnika.
-ELI! - krzyknęłam urażona wyjawieniem tajemnicy przez przyjaciela.
-Carmen ty dzieciaku...- westchnął Miguel.
————————-
Opowiadanie z Robbym juz jest😁😁🤙🤙🤙

Bój się Cobry || Cobra kai ~ Miguel Diaz -Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz