Zgoda

442 14 6
                                    

-Carmen.. - zdziwił się sensei.
Nie wiedzieliśmy z Miguelem co zrobić z tym faktem, chciało nam się równocześnie śmiać i płakać.
Sensei popatrzył się najpierw na mnie, a potem na moją mame.
-Może coś zjemy? - powiedziałam starając się przerwać nieswoją cisze.
-Nno...jasne. - zmieszał się sensei.
Mama zabrała się za zrobienie jakiejś szybkiej kolacji - tym razem padło na makaron.
Rozłożyliśmy talerze i sztućce, zabraliśmy się więc za jedzenie.
-Yhm..więc, jak się poznaliście..
-No więc, twoja mama przyszła do mnie, pytała o karate.
-O karate? już to widze....
-Carmen nie bądź chamska.- uprzedził mnie Miguel.
-Chciałam żeby znalazła sobie chłopa ale nie miałam na myśli senseia Johnnego.. - wyszeptałam.
Chłopak tylko popatrzył się na mnie i przewrócił oczami.
——————-
Zjedliśmy kolacje, było mega niezręcznie.
-Uznałam, że Johnny zostanie dzisiaj u nas na noc, nie macie nic przeciwko? - zapytała mama zbierając ze stołu naczynia.
-Ee..róbcie co chcecie, i tak idziemy dzisiaj do Miguela.- wymyśliłam coś na poczekaniu, nie chciałam dzisiaj zostawać w domu z mamą i jej chłoptasiem senseiem.
Miguel rzucił mi spojrzenie w stylu „Nic takiego nie było w planach", ale przyznał mi rację, żeby nie było dziwnej atmosfery.
-Em, mamo, to my wychodzimy...pa. - razem z chłopakiem zabraliśmy kurtki i wyszliśmy z domu.
-Co jest? - spytał zdziwony całym zajściem Miguel.
-No nie wiem, dziwna sytuacja z tym całym senseiem, a szczególnie z jego nocowaniem u mnie w domu.
-No to było trochę dziwne nie powiem że nie. Ale chyba to nie jest jakaś super zła sprawa, sensei jest przecież fajny.
- Jest fajny, ale jako sensei. Nie jako członek rodziny...wyobrażasz to sobie? Jakby wyglądały treningi gdy sensei byłby moim „ojcem"? Świetnie że są razem szczęśliwi ale to chyba zmusi mnie do zmienienia dojo na Miyagi-Do.- powiedziałam po czym pierwsza ruszyłam w stronę domu Miguela.

Chłopak nie poszedł za mną, nie wiem co mu nie pasowało.
-Czemu nie idziesz? No chodź.
-Chyba nie mówisz poważnie z Miyagi-Do..
-No chyba nie myślisz że będe ćwiczyć w dojo jeśli moja mama nie daj Boże weźmie z nim ślub.
-Carmen to nie zależy od ciebie...pozwól im decydować. Prosze, obiecaj że nie zmienisz dojo.
-Nie wiem czemu ci tak zależy...
-Chce trenować ze swoją dziewczyną.
„Wow, pierwszy raz nazwał mnie swoją dziewczyną"- pomyślałam po czym uśmiechnęłam się lekko do siebie.
Popatrzyłam tylko na niego, po czym pocałowałam go w usta. Uznałam że za dużo się na niego wkurzam, okazuje mu za mało uczuć, nie chce żeby myślał że mi na nim nie zależy.
-Idziemy? - powiedziałam uśmiechając się.
On tylko skinął na tak, chwyciłam więc go za rękę i poszliśmy dalej do domu Miguela.
—————————
Gdy już doszliśmy, mama chłopaka przywitała nas wyjątkowo ciepło, pytała czy coś zjemy, ale my odmawialiśmy.
Weszliśmy do pokoju Miguela, położyliśmy się na łóżku.
————————-
Leżeliśmy tak z 20 minut, dopóki nie zadzwoniła do mnie Sam.
- Halo? Hej Carmen...robie impreze, chciałam abyś wpadła. Jeśli jesteś z Miguelem powiedz mu że też jest mile widziany. Mega mi zależy abyście byli, bo nawet Aisha przychodzi. Mam nadzieje że do zobaczenia.
-Przyjdziemy, cześć.- powiedziałam i rozłączyłam się.
-Migiiii, umówiłam się że przyjedziemy dzisiaj do Sam, robi domówkę.
-Mieliśmy siedzieć w domu, pogodzicie się innym razem.
-No błagam, nie bądź jak moja mama.
-Niech będzie, ale tylko na kilka godzin. - westchnął, po czym wstał z łóżka i podał mi rękę.
————————
Poszliśmy do auta, Miguel zawiózł nas do domu państwa LaRusso.
Oczywiście otworzyła nam Sam, od razu po wejściu postanowiłyśmy porozmawiać.
-Tak bardzo mi głupio Carmen..przez to wszystko, przez sytuacje z Miguelem i przez turniej..nawet nie wiem jak cię przeprosić bo nie wyobrażam sobie nawet bólu który czułaś po ciosie..
-Sam, w porządku..sama sobie załatwiłam, mogłam nie brać udziału. A co do Miguela, nie masz za co przepraszać...obwiniałam was w zasadzie to bezpodstawnie..naprawdę przepraszam.

Sam tylko pogłaskała mnie po włosach po czym mocno przytuliła.
Cieszyłam się że znowu mam przyjaciółkę, i że wszystko się ułożyło (nie wliczając senseia i mamy).

Po tym jakże uroczych wyznaniach udałyśmy się do salonu. Na kanapie siedział Kyler,Moon i Aisha.
Autentycznie zbladłam, gdy zobaczyłam Moon. Nie wiedziałam co mam zrobić w tej sytuacji. Dalej chowałam do niej uraze po incydencie z karmelową kawą.
-Cześć wszystkim..jak się trzymacie? - zapytałam siadając na kanapie.
- W porządku.., widze że z nogą już lepiej.- odparł Kyler widząc że nieźle sobie radze gdy zamiast chodzenia skacze.
-Wiesz..mogłabyś mi wreszcie wybaczyć. Naprawdę żałuje...nie wiem co we mnie wstąpiło. Byłam zależna od Yasmine..teraz nie mamy aż takiego kontaktu..proszę, jeżeli wybaczyłaś nawet Kylerowi to wybacz i mi... - gorzko powiedziała Moon.
-Ehh..godzę się dziś z wszystkimi..czemu miałabym ominąć ciebie, kuzyneczko.- mocno przytuliłam dziewczyne.

Potem zaczęliśmy się bawić - o dziwo Miguel i Kyler sobie nie dogryzali, chyba nie chcieli psuć atmosfery.
Chcieliśmy być u Sam tylko kilka godzin, a skończyło się na tym że była 1.30, a my nie mieliśmy ani siły ani chęci na powrót do domu.

Wszyscy już spali, my uznaliśmy że pójdziemy do kuchni - strasznie chciało nam się pić.
Weszliśmy więc do pomieszczenia a naszym oczom ukazał się niespodziewany widok.

-O jezu wybaczcie nie chcieliśmy przeszkadzać..- powiedziałam zawstydzona widząc jak Kyler całuje siedzącą na blacie Sam.
————————-
Jezu wybaxzcie ze poprzednia czesc byla taka jakas sklejona? Pisalam ja na kompie i wygladala normalnie ale jak zobaczylam to w telefonie to wszystko bylo ciągiem napisane, juz poprawilam.
Wgl, wprowadzilam sobie rutyne że codziennie wieczorwm pisze na watt, wiec coraz lwpiej u mnie z aktywnoscia

Aha i chcualam zaczac promowac mkjego ig ale uznalam ze pozostane incognito🥷

Bój się Cobry || Cobra kai ~ Miguel Diaz -Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz