Wigilia

339 18 0
                                    

  (OK. tygodniowy timeskip)

Powoli zaczynały zbliżać się święta, moja mama już dostawała świątecznego szału.

Co prawda był dopiero 20 grudnia, ale ona już zaczynała zabierać się za robienie jedzenia na wigilie, przygotowanie całego domu i pakowanie prezentów.

My z Miguelem stwierdziliśmy że w tym roku nie będziemy sobie robić żadnych prezentów, po prostu spędzimy święta razem.

Oczywiście rodzinne plany wskazywały na kolacje u Moon, ale pewnie dałoby się tam jakoś „przemycić" Miguela.

Myśleliśmy nad tym, że najpierw spędzimy wigilie u mnie, a potem szybko polecimy do chłopaka, żeby żadna rodzina nie czuła się „opuszczona".

Jak narazie chodziliśmy do szkoły, więc nie skupialiśmy się nad tym jakoś szczególnie bardzo.
————————
Dni szkolne mijały nam tak samo nudno jak zawsze, w tym okresie przed świąteczną przerwą było szczególnie nieciekawie, bo nauczyciele bardziej zajmowali się klasowymi wigiliami niż lekcjami z pozostałymi grupami - miało to wpływ na dużą ilość zastępst.

Zastępstwa były okej, zazwyczaj pozwalali nam nic nie robić, no chyba że jako zastępstwo trafiła się matematyka - wtedy już nie było tak kolorowo.

Nasza wiecznie żywa matematyczka zawsze dawała nam popalić, świadczyły o tym moje wspaniałe oceny, których średnia semestralna wynosiła mocno naciągane 3.

Tym razem niestety padło na matematykę - jak można się domyślić nikt nie był z tego powodu zadowolony.

Razem z Miguelem schowaliśmy się gdzieś na końcu sali w przedostatnich ławkach, mając nadzieję że nauczycielka mocno po emeryturze nie zdoła nas zobaczyć w takiej odległości.
———————
Lekcja mijała nam beztrosko, jak się domyślaliśmy pytała ona osoby tylko z pierwszych ławek.

-To teraz może Carmen..Ca-ca...coś tam. Podejdź do odpowiedzi.- wydukała moje imię z listy.

„No to przesrane" - pomyślałam, wstając niechętnie z ławki.

Podeszłam do tablicy, a matematyczka zaczęła pytać mnie o totalnie nowe rzeczy których jeszcze nie omawialiśmy.

-Nie mam pojęcia, nie mieliśmy tego jeszcze. - westchnęłam zakładając rękę na rękę.

-Ok. Siadaj, jedynka.

-Jedynka? No chyba żart.

-Nie dyskutuj, siadaj.

Nie chciałam załapać kolejnej pały za dyskusje, bo moja średnia poleciałaby gwałtownie w dół.

Resztę dnia siedziałam nabuzowana, sytuacja na matematyce mocno mnie zaskoczyła, do tego, wiedziałam że już teraz mogę liczyć na max. 2+ na koniec semestru

——-TIME SKIP 2 DNI——-

Wreszcie doczekaliśmy się świąt, mimo że nikt z nas jakoś szczególnie ich nie wyczekiwał.
Kiedyś była inna atmosfera, za dzieciaka czekało się na mikołaja i na prezenty, teraz jest jakoś tak nudno, je się tylko jakąś kolacje, ale w końcu - najważniejsze że w gronie rodziny

Powoli zaczynaliśmy już przygotowywać stół, nie chcieliśmy żeby ciocia musiała robić wszystko sama.

Układaliśmy sztućce i naczynia, a potem jeszcze potrawy.

Gdy już skończyliśmy, ja padłam na fotel a chłopak po prostu stanął na środku pokoju

-Oo patrz jaka fajna..jemioła..- powiedział Miguel patrząc w górę.

-Serio szukasz sposobów aby dostać buziaka? Przecież wiesz że możesz go dostać w każdej chwili!

-W każdej chwili?! Ostatnio coraz rzadziej! - żalił się.

-Ale ty jesteś głupi..- burknęłam po czym namiętnie pocałowałam chłopaka.

On tylko głupio sie cieszył i uśmiechał.

-No i co się cieszysz?

-Bo jesteś moja. - znowu głupio się uśmiechnął

Ja tylko przewróciłam oczami, ale w głębi siebie czułam coś zupełnie innego. Poczułam się jakoś dziwnie, tak jakbym była naprawdę kochana, uświadomiłam sobie, że nie mogę stracić Miguela.

-Aww, ale jesteście uroczy.. - westchnęła Moon.

-Prawie tak samo jak ty i Eli..

-CARMEN cicho... - podkreśliła moje imię.

-Ale że ty i Eli? Uhuhu - zdziwił się Miguel.

-Boże okropni jesteście.

Nagle rozmowę przerwała nam moja mama, zwoływując nas już na kolacje.

Oczywiście cała wigilia przebiegła bardzo przyjemnie, rozmawialiśmy o szkole, znajomych, reszcie rodziny, o zdrowiu, karate i masie innych pierdół.

Potem rozpakowaliśmy masę prezentów, każdy z nas dostał chyba z 6 toreb..jak to prezenty- znajdowały się w nich jakieś pieniądze, słodycze,SKARPETKI, kosmetyki i inne totalnie zbędne przedmioty.
————————
Reszta dni świątecznych mijała raczej spokojnie, spędziliśmy je razem wszyscy razem, jak można było się spodziewać.

Bój się Cobry || Cobra kai ~ Miguel Diaz -Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz