Mijały kolejne miesiące, nasza przyjaźń trwała dalej - tak samo jak mój związek z Miguelem.
Ostatnio wyjątkowo wszystko układało się, powoli zaczynaliśmy trenować do kolejnego turnieju - w tym roku nasze dojo również brało udział.
Wszyscy ciężko trenowali, mieliśmy nadzieje że tym razem skończy się to dla nas pozytywnie, a nie tak jak wcześniej- długim pobytem w szpitalu.
Oczywiście Miguel miał co do mojego udziału pare uwag, ale wiedział jak bardzo ważne jest to dla mnie w tym roku, w końcu, w poprzednim wyszłam na przegrywa.
Mama nie miała co do tego żadnych problemów, wiedziała jak bardzo ważne jest to dla mnie i chciała bym spróbowała ponownie.
Sensei - jak to sensei, troche pomarudził, ale nasze dojo trenował w tym roku wyjątkowo szczegółowo, widać było że zależy mu na zwycięstwie i na symbolicznym „pomszczeniu" Cobra kai.
—————————-
Tym razem w dojo trenowałam z samym Miguelem, mogliśmy się bardziej skupić ćwicząc w parze, niż w grupie.-Ten wyjazd serio dobrze ci zrobił. - przyznał Miguel.
-Widzisz, szkoda tylko że tak mnie powitaliście po powrocie - burknęłam.
-Będziesz nam to wypominać do końca życia?
Potem tylko śmialiśmy się z tego, i wróciliśmy do dalszego trenowania.
—————————-
Dni tak nam mijały, aż wreszcie - nadszedł czas turnieju.Emocje oczywiście znowu były nie do opanowania, tak jak poprzednim razem.
Weszliśmy do środka, gdzie miało się wszystko odbywać.
—————————-
Pierwsza moja walka - poszła jak z płatka, moja przeciwniczka chyba nie przygotowywała się do turnieju ani trochę.Następne walki też szły zdumiewająco łatwo, gorzej mi było walczyć tylko z myślami o Miguelu - jak mu pójdzie.
Oczywiście moje obawy były zbędne - Miguelowi udało się dotrzeć do półfinału.
——————————
-Robby Keene, w następnej parze - usłyszeliśmy głos prowadzącego.„Chwila,co?" - pomyślałam zdziwiona. Po 1 - co tu robi Keene, a po 2 - co on do cholery robi w Miyagi-Do?!
-Chyba żartujesz sobie że twój syn trenuje w dojo LaRusso. - powiedziałam stanowczo, podchodząc do senseia.
-To jego decyzja, nie będe go zmuszać do bycia Cobrą.
Ja tylko żałośnie zaśmiałam się pod nosem po czym ruszyłam w stronę Robbyego.
-Carmen co ty odwalasz - usłyszałam za sobą głos Miguela, ale zignorowałam to.
-Robby, co ty robisz, czemu jesteś w Miyagi-Do...
-Car? Nie sądziłem że weźmiesz udział w turnieju...szczególnie nie spodziewałem się że będziesz tu z moim ojcem.
-Cobra kai to słuszne dojo, mógłbyś dołączyć.
-Nie, nie mógłby. - stanęła przede mną dość wysoka blondynka.
-A ty to kto? - zaśmiałam się.
-To jest... - chłopak przepchnął się przez dziewczyne starając się ją przedstawić
-Tory Nichols. - powiedziała ostro, zakładając ręke na ręke.
-Chyba żartujesz że ty też jesteś w Miyagi-Do.
-Nie jestem. Jestem niezależną zawodniczką bez senseia, i bardzo mi to pasuje.
- Troche przykro tak bez dopingu... - zaśmiałam się.
CZYTASZ
Bój się Cobry || Cobra kai ~ Miguel Diaz -
FanfictionUderzaj pierwszy, Uderzaj mocno, Zero litości!