Zaraz następnego dnia, gdy Jeong-guk wrócił z pracy, zastał przy swoim talerzu kwadratowe, eleganckie koloru bordo, pudełko. Na wieczku srebrnymi literami była wydrukowana nazwa marki, która nic mu nie mówiła. Najpewniej jednak wyglądało to na... prezent. Zerknął na V, a ten usiadł przy stole naprzeciw niego.
— Rozpakuj, chciałbym zobaczyć, czy ci się podoba — poprosił z lekkością w głosie, sięgając po pałeczki. — Otwiera się do góry — poinstruował i zabrał się za jedzenie.
Jeong-guk wziął pudełko ostrożnie do ręki, a drugą uniósł wieczko. Syknął zirytowany. W środku był srebrny zegarek. Jeden z tych masywnych, cały metalowy, ale jednocześnie bardzo elegancki. Wyglądał na niebotycznie drogi. Nie chciał narzekać, to byłoby niegrzeczne, ale V wcale nie zachował się lepiej, bo przecież wiedział, że Jeong-guk nie ma możliwości mu się zrewanżować, więc...
— I to uważasz, za normalne? — zapytał z pretensją, odstawiając otwarte pudełko na blat stołu.
V spojrzał na niego zaskoczony.
— Dla snobów jak najbardziej. Przecież to tylko zegarek — zakpił.
Jego zachowanie jeszcze bardziej zirytowało Jeong-guka. Dwa plus dwa już nie równało się dziesięć, a sto!
— To nie jest normalne dla faceta z warsztatu — warknął na niego i odsunął pudełko jak najdalej od siebie.
Był naprawdę wściekły o ten prezent. To była według niego przesada. V oparł nadgarstki o blat stołu.
— Ale normalne dla snoba — kontrargumentował i zerknął na chwilę w stronę pudełka. — Nie wspominałeś, że ma być normalnie tylko dla ciebie. Moim zdaniem ma być normalnie dla nas obu. A ponieważ Snob zakochał się w Chłopaku z Warsztatu, to będzie go obsypywał drogimi prezentami — wyjaśnił rzeczowo nowe zasady i przysunął zegarek znów bliżej. — Nie podoba ci się? — zapytał smutno. — Pomyślałem, że będzie do ciebie pasował i do tych tatuaży — podparł swój wybór namacalnym argumentem.
Jeong-guk nie chciał mu robić przykrości. Poza tym zegarek był piękny. Na grubej srebrnej bransolecie wyglądał imponująco. Prosty i elegancki, ale nie nazbyt oczywisty; jednocześnie.
— Podoba, ale...
— No to w czym problem? — dopytywał V i zabrał się znów za jedzenie. — Chcę być snobem, to moje miejsce w normalnym życiu. Nie lubisz mnie takiego? Wydawało mi się, że w twoim spojrzeniu przedwczoraj widziałem zadowolenie. Myliłem się? — dręczył pytaniami.
Jeong-guk był w kropce. Nie o to mu przecież chodziło.
— Zawsze mi się podobasz, ale nie chcę drogich prezentów — zastrzegł ostro.
V spojrzał na niego z uwagą.
— Dlaczego?
— Bo nie chcę — upierał się Jeong-guk.
— To żadna odpowiedź — zaoponował V, domyślając się, że może chodzi o jakieś zabobony. Wiedział, że JK był wychowany w najbardziej oczywisty sposób panujący w ich kraju. — Chcę znać konkretny powód i negocjować w warunki — zastrzegł, a ponieważ JK już otwierał usta, żeby się nie zgodzić, podniósł pałeczki do góry, celując w niego, co było nie mniej niegrzeczne niż prezent, i go zatrzymał. — Snoby już tak mają, od czasu do czasu chcę kupić ci prezent, muszę, inaczej nie zgadzam się na żadne zaprzeczenia i sprzeciwy.
Był twardy i stanowczy. Jeong-guk nie mógł się nie zgodzić, ale wciąż miał obiekcje. Nie podobało mu się jego zachowanie.
— Nie mam ci się jak zrewanżować, to upokarzające dobrze o tym wiesz — odpierał atak.