V obudził się w środku nocy. Było mu duszno, czuł suchość w ustach i chciało mu się pić. Miał wrażenie, że ma gorączkę. Wystraszył się, że to przez ten popołudniowy spacer i że Jeong-guk będzie na niego o to zły. Uniósł się na łokciach i spojrzał w jego stronę. Chciał go obudzić, ale nie było go w łóżku.
— JK? — zawołał zaspanym głosem.
Znikąd jednak nie nadchodziła odpowiedź. Zastanowił się chwilę i dochodząc do wniosku, że pewnie jest w toalecie, usiadł na łóżku, napił się wody ze szklanki stojącej na szafce nocnej i poczuł się lepiej.
Po prostu jest tu za ciepło — uspokoił obawy i spojrzał w stronę drzwi.
A ponieważ Jeong-guk długo nie wracał, wstał, żeby go poszukać i przy okazji zmniejszył temperaturę na termostacie. Przeszedł do salonu, ale tam Jeong-guka nie zastał. Zajrzał do łazienki. Pomyślał, że może też się źle poczuł od ciepła w sypialni, ale tam również go nie było. Kiedy stał na środku korytarza, jego uszu dobiegła cicho prowadzona rozmowa. Monolog raczej, bo głos należał do Jeong-guka, jakby rozmawiał sam ze sobą lub... przez telefon? Odgłosy dochodziły od strony siłowni. Zaciekawiony, poszedł cicho w jej kierunku długim korytarzem. Złapał się na tym, że pomyślał o pistolecie. Niemalże odruchowo sięgnął pod pachę, gdzie zawsze go nosił i stanął bezszelestnie w progu.
W siłowni na jednym z urządzeń tyłem do wejścia siedział Jeong-guk i faktycznie rozmawiał przez telefon.
— Może musi się z tym oswoić? — pytał kogoś po drugiej stronie połączenia. — Daj jej czas.
Ze słuchawki dochodził do V tylko jakiś bełkot, ale ktoś po drugiej stronie, mężczyzna najpewniej, mówił w dużych emocjach. Domyślił się, że to Victor. Rozzłościła go ta sytuacja. Czego chciał o czwartej nad ranem? I dlaczego Jeong-guk dawał się w to wciągnąć? I już, już miał wyrazić głośno swoje niezadowolenie, gdy...
— Nie jestem ekspertem, ale ja też musiałem wiele rzeczy przemyśleć na spokojnie, jeśli chodzi o Tae — powiedział do słuchawki Jeong-guk, co skutecznie odwiodło V od zajęcia stanowiska. — To nie takie proste zrozumieć czyjeś postępowanie, a zwłaszcza błędy i rozróżnić, że nie są odzwierciedleniem tego, jaki ktoś jest naprawdę — tłumaczył, a V zamrugał oczami.
Jeong-guk rozmawiał z Victorem o ich relacji. Rozzłościł się jeszcze bardziej. Jakim prawem opowiadał temu bezmózgiemu osiłkowi o ich intymnych sprawach!
Bełkot w słuchawce podniósł się o dwie oktawy.
— Uspokój się, to już nic nie da — uspokajał go dalej Jeong-guk. — Jeśli naprawdę tego nie rozumie i nie docenia, że byłeś szczery, to widocznie to nie ona.
V przełknął ciężko suchość w ustach, która znów wróciła. Czy JK też z taką łatwością myślał kiedyś o nim? Żeby z niego zrezygnować? Ot tak, bo się nie rozumieli? Najwidoczniej.
Bełkot w słuchawce znów podniósł się rozemocjonowany.
— Nie, ja od razu wiedziałem, że to on jest tym jedynym. Nie obchodziły mnie jego błędy i postępowanie, choć muszę przyznać, że nie raz zwątpiłem — wyznał.
V poczuł zawód i rozgoryczenie. Wątpił? Wiele razy? To było załamujące. Czemu o tym nie wiedział i czemu JK mówił o tym komuś obcemu? Poczuł, jak gorąco w jego ciele się potęguje i robi mu się od tego niedobrze. Miał wrażenie, że za chwilę upadnie na podłogę i zwymiotuje własne trzewia, przez które wędrowała teraz zimna woda ze szklanki.
Odwrócił się na pięcie i poszedł w stronę sypialni.
— Tae? — usłyszał za plecami, ale się nie zatrzymał.