Noc była duszna, bezwietrzna i wilgotna. Zbliżała się wiosna, ale zima nie chciała odpuścić. Wciąż nad miastem wisiały ciemno-szare chmury i padało bezlitośnie.
Jeong-guk spał płytkim snem na prawym boku, jak zwykle plecami do V, a w ciemności sypialni co rusz słyszał jego ciężkie westchnienia, szelest pościeli i czuł wstrząsy materaca, gdy przewracał się z boku na bok po raz setny.
— Tae, kręcisz się jak tornado — stęknął w końcu zaspanym głosem. — Dlaczego nie śpisz? — zapytał z troską.
Jednym okiem zerknął na zegarek. Była druga czterdzieści nad ranem.
— Przepraszam, już będę leżał spokojnie — obiecał V i zastygł w bezruchu.
Jeong-guk westchnął ciężko i odwrócił się na wznak. Potarł twarz dłonią.
— Nie prosiłem, żebyś leżał spokojnie, tylko pytałem, dlaczego nie śpisz? — zapytał rzeczowo i spojrzał na niego.
V leżał na płasko i milczał. Oczy miał wbite w sufit. Jeong-guk domyślał się, o co mogło chodzić.
— Denerwujesz się jutrem? — zapytał łagodnie.
W samo południe mieli wziąć ślub i V dostawał białej gorączki. Dosłownie histeryzował od kilku dni, narzekając na wszystko wokoło, a teraz zapewne nie mógł spać ze zdenerwowania.
— Yhm — przytaknął. — Mam wątpliwości.
Jeong-guk wsparł się na łokciach i zamrugał oczami.
— Co? — stęknął z niedowierzaniem.
W ciemności sypialni nic nie widział, więc sięgnął do włącznika lampki. Światło, choć nikłe poraziło go w oczy.
— Myślę, że może lepiej jakbyśmy nie brali ślubu... — dywagował V.
— ŻE CO? — niemalże wrzasnął Jeong-guk i odwrócił się do niego jak porażony.
— ... w tych garniturach, one nie są wystarczająco eleganckie — dokończył V pełnym zwątpienia głosem, wciąż wpatrzony w sufit jakby był w jakimś transie.
Jeong-guk westchnął ciężko po raz drugi i opadł na poduszkę. Złapał się za czoło.
— Wykorkuję — skwitował. — Serio, dostanę przez ciebie zawału albo wylewu, albo obydwu tych rzeczy naraz.
— Co? — ocknął się z letargu V. — Dlaczego?
Jeong-guk znów wsparł się na łokciu i spojrzał na niego.
— TAE! Ja myślałem, że nie chcesz brać ślubu! — powiedział z wyrzutem.
V uniósł palec do czoła.
— Tu się puknij! — powiedział karcąco.
Jeong-guk spojrzał raz jeszcze na zegarek.
— Kurwa, jest prawie trzecia nad ranem, a ty dywagujesz nad garniturami? — zaklął i znów spojrzał na V krytycznie.
Ten z kolei patrzył na niego z pretensją.
— A ty nie masz żadnych wątpliwości? — zapytał. — Tak po prostu pójdziesz tam i tyle, koniec, powiesz „tak" i nie obchodzi cię, jak będziemy wyglądać? Jak wszystko się odbędzie? Nie martwi cię, czy pogoda będzie ładna? Albo czy urzędnik się nie spóźni? Buty będziemy mieli ochlapane, bo leje jak z cebra, a ty sobie śpisz spokojnie? — zarzucił mu niczym zbrodniarzowi.
Jeong-guk opadł znów na poduszkę i śmiejąc się z tych pytań, objął go ramieniem. Od chwili, gdy dał mu obrączkę, trzy miesiące temu i ustalili datę ślubu, V traktował ten dzień jak wyrocznię. Wszystko musiało być nie tylko dopięte na ostatni guzik, ale wręcz perfekcyjnie dopieszczone i idealne. Kupił cztery garnitury, wynajął limuzynę, całą restaurację, choć na obiedzie miała być dosłownie garstka ludzi — oni, Victor z Rani oraz kilku chłopaków z warsztatu, ale on musiał mieć całą. Nawet Bam dostał muszkę i nowe posłanie z tej okazji.

CZYTASZ
폭군 || Tyran 5 • Taekook
Hayran KurguNikt, nie był bez serca, zawsze. Piąta część serii.