Minęło kolejnych kilka dni. Emocje opadły, było spokojniej, rzeczy zaczęły się układać, choć nie bez zgrzytów. Czyli w normie. Była sobota i to był jeden z tych poranków, które V zawsze lubił. Obudził się przed Jeong-gukiem, gdy ten jeszcze spał głęboko, a przynajmniej tak mu się wydawało i rozmyślał o tym, co dziś będą robić. Jeong-guk chodził do pracy od kilku dni, a on siedział bezczynnie w domu i dziś po raz pierwszy mieli cały dzień tylko dla siebie. Czuł się zdrowszy, silniejszy. Leki naprawdę działały cuda, a on bez trudu nauczył się sobie je aplikować. Usiadł na brzegu łóżka i wyciągnął z szuflady szafki wszystko, co było mu potrzebne. Zaaplikował i znów położył się pod kołdrę. Popatrzył na Jeong-guka. Leżał na brzuchu z rękami pod głową, twarzą w drugą stronę i dlatego widział tylko tył jego głowy. Przydługawe ciemne włosy, wygolone wciąż na jednym boku, rozsypały się na poduszce. Uniósł się na łokciach i oparł głowę o wezgłowie. Jak zwykle wędrował wzrokiem po jego szerokich, gładkich plecach i chciał, żeby się już obudził. Tęsknił za nim i za tymi wspólnymi, leniwymi porankami. Takimi jak kiedyś. Wplótł palce w jego włosy, pomasował głowę i cofnął dłoń na jego ramię. Jeong-guk ani drgnął, ale po chwili po omacku złapał go za rękę i znów położył sobie na głowie. V parsknął śmiechem.
— Nie śpisz — bardziej stwierdził, niż zapytał, ucieszony.
— Yhm — usłyszał w odpowiedzi mruknięcie zadowolenia, bo znów wplótł palce w jego włosy. — Głaskaj mnie, tak jak przed chwilą — nakazał mu Jeong-guk zaspanym głosem.
Od kilku dni wstawał wcześnie, żeby zdążyć do warsztatu, pomimo że kupił już samochód i dziś mógł odespać, ale V wiercił się jak huragan i mu to uniemożliwiał.
— Wiem, że to lubisz łotrze — powiedział cicho V.
— Wiesz, a rzadko to robisz — wymruczał znów Jeong-guk pełnym pretensji głosem.
— Poprawię się — obiecał V z uśmiechem i pomasował jego głowę palcami.
Odwrócił się na bok i przytulił do niego.
— Kocham cię Tae — wymruczał znów Jeong-guk z zadowoleniem.
— Ja też cię kocham — odpowiedział cicho V i cmoknął jego ramię. Westchnął i zastanowił się chwilę. — A jeśli ja o coś poproszę, to też to spełnisz? — zapytał podchwytliwie.
Jeong-guk mruknął, ale tym razem jakby z bezsilności.
— Jeśli to jest to, o czym myślę, to na pewno nie... — zaprzeczył.
V mógł prosić o jedną z dwóch rzeczy albo o seks, albo o to, żeby nie chodził do pracy. Żadnej nie mógł spełnić.
— Nie chcę, żebyś zadawał się z tymi ludźmi — potwierdził jego przypuszczenia V.
Jeong-guk westchnął ciężko. Chodziło o Victora i Rani. V jak zwykle miał obiekcje, choć nawet ich nie poznał.
— Tae, rozmawialiśmy o tym.
— Porozmawiajmy jeszcze raz — zakwestionował V i znów położył się na plecach.
Jego zachwiana ufność wobec ludzi z wiadomych powodów nie pozwalała mu myśleć o tym spokojnie. Nie chciał, żeby Jeong-guk pracował u Victora. W ogóle nie chciał, żeby pracował. Przecież nie brakowało im pieniędzy. Te, które miał, mogli w coś po prostu zainwestować i wystarczyłoby tylko tyle, żeby móc żyć, ale Jeong-guk według niego bezsensownie się unosił honorem.
— Nie ma o czym, Tae. Proszę, nie rozmawiajmy na ten temat z samego rana, jest tak miło — powiedział Jeong-guk i odwrócił twarz w jego stronę.
CZYTASZ
폭군 || Tyran 5 • Taekook
Fiksi PenggemarNikt, nie był bez serca, zawsze. Piąta część serii.